Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

no wiesz - zaskakujesz 

 

te sztuczne kwiaty na czyiś grób

choć lepiej wyglądają świeże

szybko ukradną próżny trud

sztuczne zapewne sobie poleżą

 

a facetowi sztuczna lalka 

nie wnikam co z takową zrobi

gdy byłem dzieckiem ktoś mi kupił

w kawałkach zbierał ją z podłogi

:)

Opublikowano

@Leszczym  Sztuczne za sztuczne, Leszczym, która kobieta by tak zrobiła,

przecież to żart, no coś Ty taki poważny,

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zawsze się znajdą lepsze. To za co wstawiłeś mi serducho?

 

@Leszczym Aaa, jeszcze coś, dawanie prezentów, to nie wymiana handlowa, nawet gdyby, liczy się gest, a nie cena.

No chyba, że o tym nie wiem :)

Opublikowano

@Alicja_Wysocka Serducho, lajka, wstawiłem za moje upodobanie do Twoich wierszy. Oczywiście prezenty nie są żadną wymianą handlową, co racja to racja, ale tutaj akurat mega nierówno... Wyzysk? Ale popatrzmy bardziej autorsko, wierszaście - wiersz za wiersz :) Ile tam w takiej transakcji mega ciekawostek ;)))) 

Opublikowano

@Leszczym Wiesz co? Nie muszę mieć pojęcia ile takie sztuczne lale kosztują, jak tak dalej będziemy rozmawiali na ten temat, to zacznę podejrzewać, że albo podarowałeś te sztuczne kwiaty, albo masz taka lalę :) Może lepiej zakończmy akurat te dysputy.

Wyszło jak wyszło, to nie jest wiersz, tylko zabawna miniaturka do rymu, aczkolwiek przesłanie, szczególnie dla panów, ma.

Opublikowano

@Alicja_Wysocka Z całą pewnością potwierdzam, że w swoim 45 letnim życiu w pewien metaforyczny sposób, bo nie dosłowny, podarowałem już całe wielkie i bardzo liczne naręcza sztucznych kwiatów... Na termin sztuczna lala też można spojrzeć szerzej... Mnie się Twój tekst podoba żeby nie było...

Opublikowano (edytowane)

@LeszczymRazu pewnego, znajoma kupiła mi bilet na autobus, bo nie miałam drobnych. No i ona powiedziała wtedy:

-ja ci kupię ten bilet, a ty mi też, na samolot.

No też równo nie było, ale było śmiesznie :)

 

 

@Leszczym

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No wreszcie, bo w końcu zwątpiłam, trochę namieszałeś.

Metaforyczne kwiaty dostaję każdym komentarzem pod moimi bazgrołami :)

Edytowane przez Alicja_Wysocka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Alicja_Wysocka Tak, to zabawne. Ale spójrzmy na wymianę wierszową. Na pewno tutaj na forum się zdarzyło nie raz. Ktoś gigantycznie napracował się nad wierszem. Całą siebie lub całego siebie w to włożył. Przejął się. Wspiął na własne wyżyny. A ktoś inny, bo i tacy byli, coś może nawet lepszego machnęli w 2 minuty. Poszło. Miało więcej lajków. I jaka tutaj jest równowaga? Biedni dorzucą się na WOŚP w kwocie 50 złotych, bogaty dorzuci do tej kasy kilkanaście tysięcy... I co? Ci pierwsi dają więcej. Ale może pod wypowiedzią żartobliwą dodałem w sumie za dużo filozofania, bo to nawet nie jest żadne filozofia... 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...