Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zgłoś



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @mariusz ziółkowski Tak. To mój pierwszy rzymski legion :) @Domysły Monika Kłaniam się :)@Rafael Marius Dziękuję bardzo za wszystkie ślady zainteresowania, pozdrawiam.
    • @otja, @Starzec, dziękuję :)   @Krzysic4 czarno bialym  Cóż za miła niespodzianka, jak dawno, dawno... Mam nadzieję, że u Ciebie w miarę ok, serdeczności i pozdrowienia :)                       
    • Sąsiad pani Wiesławy został przez nią poproszony o pomoc w przesunięciu ciężkiej dębowej szafy. Sąsiad mieszkał piętro wyżej i był z zawodu nauczycielem wychowania fizycznego w miejscowym liceum. Kamienica  w której na pierwszym piętrze przesuwano szafę była kiedyś bardzo luksusowa bo przedwojenny jej właściciel wyposażył ją na przykład w marmurowe schody,  kute poręcze i piękne weneckie okna.  Z  tyłu za kiedyś bardzo eleganckimi domami stojącymi wzdłuż ulicy rozciągały się, dzisiaj całkowicie zaniedbane, ogrody dworskie należące kiedyś do pałacu na wzgórzu.   Kiedy sąsiad odsunął pustą ale i tak potwornie ciężką szafę od ściany jego oczom ukazał się przerażający obraz. W  kurzu leżała zasuszona ludzka dłoń. Dla tego młodego ale już byłego gimnastyka na drążku był to obraz zbyt trudny do zniesienia. Krzyknął coś niezrozumiałego i wybiegł z mieszkania sąsiadki. Co działo się w mieszkaniu zanim po kilku godzinach przybyła policja  wie tylko pani Wiesława i ewentualnie jeszcze pan Bóg. Uczynny sąsiad poleciał z miejsca do domu i opowiedział swojej małżonce o znalezisku a ta pogoniła go zaraz na policję. A tam były reprezentant Polski w gimnastyce opowiedział zdumionym policjantom co niedawno temu widział.  Do pani Wiesławy wysłano patrol policyjny.  Kiedy przybył on na miejsce gospodyni,  kobieta już bardzo wiekowa,  szykowała sobie kolację.  Policjanci zapytali o znaleziony za szafą przedmiot. Wtedy starsza pani otworzyła sekretarzyk i z pudełka na biżuterię wyjęła owiniętą w jedwabną chustkę dłoń.  I tak rozpoczęła się jedna z najbardziej ponurych spraw które nie znalazła swojego finału w sądzie. Do mieszkania Wiesławy w weszła ekipa z prokuratorskim nakazem przeszukania. W tym czasie  znalezioną dłonią zajął się policyjny patolog.  W dużym pokoju mieszkania oprócz szafy stał jeszcze sekretarzyk, biurko, stolik i kanapa z fotelami. Wszystkie te meble były bardzo masywne wykonane z litego drewna dębowego a kanapa i fotele pokryte były piękną, chociaż  już zniszczoną upływem czasu zieloną skórą.  Policjanci odsunęli całkowicie szafę i znaleźli za nią jeszcze jedną dłoń oraz niewielki kawałek czegoś czego nie potrafili zidentyfikować.  W mieszkaniu nie znaleziono nic więcej z przedmiotów które budziłyby zaciekawienie ekipy policyjnej chociaż przeprowadzona rewizja była bardzo dokładna. Patolog opisał znalezione dłonie jako pochodzące od jednej osoby,  kobiety w wieku około 35 lat wysokiej i szczupłej. Czas śmierci określił na jakieś 20 lat wstecz przy czym nie potrafił ustalić przyczyny śmierci.  Znaleziono podczas przeszukania mieszkania niewielki kawałek czegoś brązowego patolog uznał za górną część małżowiny usznej.  Z całą pewnością ucho i dłonie pochodziły od tej jednej i tej samej osoby. Zajęto się drobiazgowo przesłuchiwanie pani Wiesławy.  W  przesłuchaniach ze względu na podeszły wiek przesłuchiwanej i zaawansowaną demencję starczą uczestniczył lekarz i psycholog. Kobieta zeznała, że urodziła się kilka lat przed wojną w mieszkaniu w którym do dziś mieszka. Jej ojciec był lekarzem wojskowym a matka zajmowała się domem.  Rodzice zmarli w latach 60 ubiegłego wieku. Kobieta nigdy nie wyszła za mąż a utrzymywała się z pracy nauczycielskiej,  ostatnio jako profesor politechniki. Od 17 lat jest na emeryturze. Ma brata który jest  młodszy od siostry o równe 15 lat.  Mieszka w innym bardzo nieodległym mieście dokąd wyjechał kiedy pobrał się z muzyczką koncertującą w miejscowej filharmonii.  W mieszkaniu po rodzicach mieszkał ze swoją siostrą do roku 1991.  Powiedziano kobiecie, że znalezione u niej w domu przedmioty to części ludzkiego ciała.  Ta starsza kobieta wpadła w jakieś otępienie i niczego więcej policjanci już się od niej nie dowiedzieli. Przesłuchujący ją śledczy doszli do wniosku,  że Wiesława W. nic o  makabrycznym znalezisku nie wiedziała a wpadła w traumę kiedy dowiedziała się, że przecież każdego dnia niemal ocierała się o ludzkie szczątki które jak wywnioskowano znajdowały się tam od czasu śmierci młodej kobiety. Świadomość, że przez lata całe wdychało się powietrze to samo w którym miliardy bakterii rozkładały ludzkie szczątki jest wystarczającym powodem przerażenia. Policja znała bardzo przybliżony rysopis rozczłonkowanej  kobiety i prawdopodobny czas jej śmierci. Kilku funkcjonariuszy przeszukiwał listy zaginionych kobiet koncentrują się na okresie przybliżonej daty jej śmierci. W  tym czasie przywieziono na przesłuchanie brata Wiesławy W. pana Henryka.  Ustalono,  że przesłuchiwany jest emerytem, całe życie pracował w organach ścigania ostatnio jako naczelnik wydziału śledczego policji.  Przed przywiezieniem na przesłuchanie w mieszkaniu Henryka W.  przeprowadzono rewizję podczas której zdumieni i policjanci znaleźli specjalistyczne nożyce do cięcia ludzkich szczątków.  Prosto z przesłuchania były oficer śledczy trafił do aresztu. Na nożycach znaleziono zastygłe ślady krwi. Mimo usilnych badań nie udało się odnaleźć kobiety o zbliżonym do poćwiartowanej  rysopisie.  Laboratorium policyjne ani specjaliści zakładu  medycyny sądowej  nie potrafili odpowiedzieć na dręczące policjantów pytanie w jaki sposób te znalezione dłonie oddzielone od ciała. Źona aresztowanego emeryta doznała szoku kiedy przesłuchujący ją policjanci powiedzieli o co jej mąż jest podejrzany. Ta oszalała że wstrząsu jakiego doznała kobieta zeznała, że kilka lat temu jej mąż przybiegł do domu umazany krwią. Przesłuchiwany na  okoliczność tego zdarzenia były policjant zeznał, że był świadkiem wypadku kiedy starszy mężczyzna spadł ze schodów prowadzący do oficyny  jakiegoś zakładu usługowego w sąsiednim budynku. Opatrywał go wtedy do czasu przyjazdu pogotowia i próbował zatrzymać krew jako wydostawała się z ucha na głowie ofiary. Po rewelacjach zasłyszanych od żony emeryta, policja rozpoczęła bardzo drobiazgowe śledztwo rozbierając dotychczasowe życie Henryka W. na czynniki pierwsze. Ustalono, że były oficer policji urodzony w 1950 roku skończył studia  uniwersyteckie na kierunku humanistycznym. Po studiach wstąpił do milicji. W czasie trwania służby ukończył akademię spraw wewnętrznych.  Miał w życiu to wielkie szczęście, że od początku pracy pracował cały czas w tej samej jednostce. Znaleziono ludzi którzy go znali. Przeczytano opinie przełożony i kolegów. Uznany był przez wszystkich za  rzetelnego pracownika,  wspaniałego kolegę i życzliwego ludziom przełożonego. Mieszkał do momentu ślubu razem ze starszą siostrą w mieszkaniu jakie zostawili rodzeństwu rodzice. Nigdy nie znał bliżej żadnej kobiety.  Jego żona grająca muzyczkę w  filharmonii była jego pierwszą i jedyną miłością. Bardzo kochał zwierzęta.  Jeszcze kiedy mieszkał z siostrą miał w domu psa rasy owczarek niemiecki którego w młodym wieku wycofano ze służby ponieważ stracił węch. Z. abrał go wtedy wbrew przepisom bo te nakazywały już wyszkolone psy usypiać jeżeli z jakiegokolwiek powodu przestają się do służby nadawać. Pies był w domu rodzeństwa około 10 lat a zmarł na raka wątroby. Na znalezionych nożycach zidentyfikowano krew indyka zaschniętą kilka lat temu. Były policjant zeznał, że nożyce te były złomowane w jego macierzystej jednostce i on zabrał je wtedy do domu.  Jak twierdził uparcie aresztowany było to jednak tuż przed jego odejściem na emeryturę, a więc już po przypuszczalnej śmierci nieznanej policji kobiety. W toku  czynności śledczy ustalono że  zakrwawienie dłoni z jakimi mąż muzykantki  przybiegł do domu rzeczywiście nastąpiło podczas pomocy rannemu człowiekowi.  Specjaliści poddali jeszcze raz kawałki ciała denatki szczegółowym badaniom. Dla prowadzących przesłuchanie policjantów stało się szczególnie ważne czy do cięcia ciała nie użyto znalezionych nożyc. Podejrzenia, że tak mogło być dał przecież policji brak protokołu z likwidacji tych właśnie nożyc oraz świadomość, że przecież normalny człowiek nie zabiera sobie do domu przedmiotów służących do ćwiartowania zwłok. Opinia ekspertów medycznych zaskoczyła przesłuchujących. Stwierdzili oni, że dłonie i małżowina uszna zostały wyrwane z ciała bez użycia narzędzi i że stało się to już po śmierci ofiary.  Wtedy policjanci postawili nową hipotezę śledztwa i zadali specjalistom z zakładu medycyny sądowej pytanie czy dłonie i ucho mógł oderwać od ciała nieżyjącego człowieka pies rasy owczarek niemiecki.  Z całą pewnością tak,  to bardzo prawdopodobne, usłyszeli od nich.   Byłego policjanta poddano jeszcze badaniu na wykrywaczu kłamstw. Wypadło ono dla podejrzanego pozytywnie.  Przebywająca w szpitalu siostra zatrzymanego stwierdziła, że wiele razy pies przynosił do domu różne przedmioty, głównie jednak znalezione zabawki dziecięce, rękawiczki,  porzucone buty. A więc pomyśleli policjanci, ten pies miał dziwne hobby.  I  to on właśnie przyniósł do domu dłonie i ucho oderwane od zwłok których żaden człowiek nie znalazł a z jakiegoś znanego tylko jemu samemu powodu lubił chować takie znaleziska w mieszkaniu. Policjanta zwolniono z aresztu. Nie warto brać do domu psa którego ktoś już kiedyś szkolił.  Lepiej zrobić to samemu bo późniejsze przeżycia związane z jego obecnością mogą być  znacznie mniej wstrząsające.
    • @Nata_Kruk Brać życie takim, jakie jest (...).  Tak też jest napisane w innym wierszu innej poetki. Czyli forma jest poprawna . Ożywiać kolorowe kolory , czyli dawać im życia na wiosnę . Psychologia się kłania .     Dziękuję za pozdrowienia.  Też pozdrawiam . Miłego dnia
    • @Domysły Monika dziekuję @Laura Alszer dziękuję  @mariusz ziółkowski dziękuję
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...