Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

   - Ach, te moje obawy! - pomyślałam kolejny raz w tym tygodniu. Z myśli na myśl coraz bardziej zła na siebie, że przestałam telefonować i esemesować do Jerzego. Trochę aspodziewanie dla samej siebie, a bardziej spodziewanie właśnie. Czekając, kiedy wspomniane staną się na tyle silne, że powstrzymają mnie od kontaktowania się z nim. Obawy, pozostałe po traumie poprzedniego związku. Myślałam, że z czasem mnie opuszczą. Że z biegiem miesięcy odejdą same. Że po prostu znikną - jak cień. Myliłam się...

   Przez kilka dni po naszym ostatnim spotkaniu wszystko było dobrze. Bez najmniejszych rozterek sięgałam po telefon o najróżniejszych porach dnia, aby doń napisać albo zadzwonić. A jeśli nie, to chociaż wysłać ikonkę uśmiechu czy serduszko jako znak, że jestem i pamiętam. Lub zasygnalizować je właśnie krótkim połączeniem - przerwanym, zanim zdążył odebrać. Do czasu...

   Lęki narastały apostrzeżenie. Stawały się coraz bardziej intensywne i mroczne, jak nakładające się na siebie cienie. I kryły się gdzieś wewnątrz mnie, poczatkowo zupełnie niewidoczne ani całkiem wyczuwalne. Do tamtej nocy, kiedy kładąc się spać, wyobraziłam sobie, że jest tuż obok. Że kładę się przy nim spokojna i pełna ufności, a on przygarnia mnie do siebie i przytula. Rozczesuje delikatnie moje włosy... odgarnia je z szyi... całuje kark. Zasypiam uśmiechnięta, czując się absolutnie spokojna i absolutnie bezpieczna. A potem... Potem ten sen. Koszmar.

   Budzę się i zdaję sobie sprawę, że leżę na ziemi. Mam na sobie coś, co w dotyku jest chłodne i śliskie; dobrze, że chociaż to! Pomimo, że nie chroni przed zimnem, bo czuję, że drżę. Wokół mnie jest ciemno. Nieprzenikniony mrok. Taki, że dosłownie widać... nic. Zrywam się, przerażona. Moją pierwszą myślą jest go zawołać, skoro tuż po przebudzeniu nie poczułam go przy sobie.

   - Jerzy! - wołam. - Jerzy, gdzie jesteś?!

   Jego imię pierwszy raz wypowiadam jeszcze spokojnie. Drugi raz brzmi ono już strachem. Przerażeniem. Trzeci raz poczuciem bezsilności. Dojmującymi przed tym, co w moim chwilowym odczuciu jest nieogarnione. Przed tym, czego nie potrafię objąć ani umysłem, ani uczuciami.

   - Jeerzyy!! - mój krzyk jest krzykiem rozpaczy, pełnym bólu i gniewu. - Gdzie jesteś?!! Dlaczego to zrobiłeś?!! Dlaczego...

   Tknięta impulsem tak zimnym, jak żaden z dotychczas doświadczonych, odwracam się. Pod stopami czuję chłód wilgotnej ziemi i coś, co dotykiem identyfikuję jako gałązki. Jedna z nich kłuje mnie boleśnie w lewą stopę.

   - Au! - syczę, krzywiąc się z bólu. Awypowiedziany dźwięk zamiera mi na wargach, gdy mimo otaczającego mroku spostrzegam cień. Tak głęboki i tak ciemny, że przestrzeń wokół robi wrażenie półmrocznej. Mój strach wzrasta błyskawicznie, gdy konstatuję, że ów cień kończy się - albo właśnie zaczyna - przy moich stopach. Ale przecież nie jest mój! Ja tak nie wyglądam!!

   W panice odwracam się i zaczynam biec na oślep przed siebie. Nic widząc i nic słysząc oprócz strachu, który czuję na całym swoim ciele. Który czuję, jak skręca mnie w środku i jak przepełza tętnicami wraz ze zgęstniałą nagle wskutek paniki krwią. 

   - Jerzyy!! - wykrzykuję w biegu jego imię. - Ratunku!!!

   W tej chwili wpadam na coś szorstkiego i twardego. Do tego stopnia, że odbijam się od tego czegoś i ląduję na ziemi, potrójnie oszołomiona: zaistniałą sytuacją, zderzeniem i upadkiem.

   W ostatniej chwili, czując że świadomość zaczyna mnie opuszczać, odnoszę wrażenie, iż ów cień - wciąż jakby wyrastając z moich stóp - unosi się, prostuje i zaczyna powoli rosnąć, wypełniając pole widzenia. Jest już tak wyraźny - a może tak duży lub tak blisko - że dostrzegam rysy twarzy. To... Nie, to nie możesz być ty!! - usta same układają mi się do krzyku, pełnego przerażenia. Zamykam oczy i...

   W tej chwili budzę się. Rozdygotana i pełna strachu, jak... Jak wtedy. 

   - Nie!!! - postanawiam sobie najbardziej zdecydowanie, jak tylko potrafię. - To się nie może powtórzyć!!! 

 

   Voorhout, 25. Lutego 2025

   

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Tak zapytam, może trochę obok tematu... zdarzyło Ci się kiedyś krzyczeć (mniejsza o powód) we śnie? U mnie zawsze jest ten sam efekt... no nie napisałabym tak, jak Ty.

Plus za pomysł z koszmarem.

 

Pozdrawiam :)

Opublikowano (edytowane)

@Kwiatuszek

   Masz rację: "I tak to jest (...)". Dzięki Ci wielce za odwiedziny, czytanie oraz uznanie. 

   Miłego wieczoru, pozdrawiam Cię serdecznie.  

 

@Natuskaa

   Być może zdarzyło mi się. Pamiętam jeden sen, w którym domagałem się od kogoś, aby się odsunął - i zapewne było to podniesionym głosem. A gdy tego nie zrobił, kopnąłem go

i w tym momencie sen się skończył. 

   Teraz ja zapytam: Jaki to efekt? 

   Odnośnie do pisania - trudno i źle byłoby, aby wszyscy pisali tak samo. Zgodzisz się z tym? 

   Dziękuję za wizytę, "plus" i czytelnicze uznanie. 

   Serdeczne pozdrowienia. 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Natuskaa

   Zapewne masz rację. Czytamy także po to, żeby dowiedzieć się, co dany autor miał do napisania. Jaką historię chciał przedstawić. 

   Wszystkiego wspaniałego z okazji Dnia Kobiet. Celebruj radośnie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   Pozdrowienia. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Także, no tak, także też...

Dzięki, w tym roku dzień kobiet sama matka natura dała piękny, a reszta świata postarała się o miłą atmosferę :) 

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Chciałeś ładną pogodę? To dostałeś. Matka natura dała nam po równo, no prawie, bo kobiety dostały sobotę, a mężczyźni poniedziałek :)

 

Wszystkiego dobrego w Dniu Mężczyzny.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz   
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
    • @KOBIETA no tak, odmładzam się:)
    • A Ci na myśli ;)   Ajajaj - to fajne podsumowanie sztucznej inteligencji :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...