Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Myślę, że pisarstwo i malarstwo w Polsce na jednym wózku jadą. Czytelnictwo leży na obu łopatkach, a wszelkie wystawy z obrazami świecą pustkami. Dobrze chociaż, że istnieją takie portale jak nasz.

Pozdrawiam serdecznie.

Opublikowano

@Łukasz Jasiński Pełna zgoda.

 

@andreas Zgadzam się. Często widzę poprzeceniane tomiki wierszy w koszach, w supermarketach po np. dwa złote. Na wystawy malarstwa nie chodzę, wolę zdecydowanie obrazy w muzeum.

No cóż, sztuka powinna być sztuką. Absolutnie nie mam zacięcia do malowania,

do pisania tyle o ile, jednak nie pretenduję do ubiegania się o jakiekolwiek nagrody w konkursach literackich.

Serdeczności :)

 

Opublikowano

@Alicja_Wysocka Ja kiedyś zdobyłem pierwszą nagrodę za limeryki i za jakiś wiersz byłem nominowany, ale sobie odpuściłem ta zawody,gdyż w dzisiejszej "nowoczesności" rymowane nie mają szans. A zresztą przeważnie wygrywają miejscowi. Poza tym mnie wystarcza kilka pochwał na portalu, a jeśli ich nie ma to znaczy,że kiepsko napisałem.

Miłego dnia Alicjo.

Opublikowano

@andreas

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No właśnie. Ci którzy oceniają wiersze rymowane, sami piszą wolne, bo nie potrafią, bo rymowane mają jakieś zasady?

Najlepiej spalić na stosie tych którzy piszą rymem jak czarownice.

Przepraszam, to dlaczego klasyka wciąż się sprzedaje, a współczesność kurzy na półkach?

 

Opublikowano

@Alicja_Wysocka Sto razy bardziej wolę poezję rymowaną, choć oczywiście są wyjątki, które naprawdę z chęcią czytam.

 

Dobrze zrymowany i ułożony wiersz czyta się tak, że aż ciarki przechodzą, a umówmy się - wiele tekstów bez rymów to po prostu proza ze znakami nowej linii, żeby było bardziej poetycko. Uważam, że nie tędy droga.

Opublikowano

@Wędrowiec.1984 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Racja, to proza, w której za dużo entera. Tekst uformowany w zwrotki, nie czyni go wierszem.

 

klucha

 

kilka zdań wsyp do miksera
każde wybierz z innej książki
dolej wody i spójników
dobrze pomiel nawet podpis
pozbądź się wszelakich rymów
i foremki zardzewiałej
z rymem już się nie upiecze
co najwyżej gniot zakalec
jak ostygnie trzeba metki
by nikt nie pomylił z chałą
dumnej nazwy żeby prozą
zbytnio nie zalatywało
górnej półki na regale
król jest nagi kto chce słuchać
jaka moda taki przepis
wiersza pod tytułem

Opublikowano

@Alicja_Wysocka Jeśli mogę się wtrącić...

Przyznam że trudno młodych przekonać do wierszy...

Ale nie jest to niemożliwe - nie jestem zwolennikiem odpuszczania.

Kiedyś w odpowiedzi usłyszałam że poeci i malarze to pijaki z depresją.

 

Znam dziś wielu "młodych gniewnych" którzy recytują wiersze i to jak

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Po tych komentarzach aż mnie wstyd w skamielinę uformował...

Moje pisanie to jak kozia trąba, a ja komentarze pod innymi śmiało partacze

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Oto... zupa... :)

 

Skoro apetyt, trzeba działać,
zaczynam warzyć... smakozupę,
z rana zakupy poczynione,
pora lać wodę - zapał płonie.

 

Zaczęłam dobrze - mamy rosół,
choć gdzieś słyszałam - to nie zupa,
jednakże oczka miło siorbać,
problem makaron - lubi chlapać... 
            
a teraz wybrać, co pyszniejsze,
z marchwi sylaby powrzucałam,
przecinki z pora, szczyptę marzeń,
no i skrzydełka gołębiarza.

               

Pietruszka dziwna - zielokropek,
ale to nie jest takie ważne,
głowię się nad tym, jak zaprosić,
by wspólnie do obiadu zasiąść.

 

Pozdrawiam Was, jak i czytających tę.. zupinkę... :)

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

O najważniejszym zapomniałaś 

mięso z kurczaka lub wołowe

pierwsze jest dobre smak ma znany

a drugie rosół czyni zdrowy

 

zwłaszcza gdy z tłuszczem nie zaszkodzi 

a zupa z niego wręcz pyszności

zjedz zupę - z mięsa masz pierogi

nimi urzekniesz swoich gości

:))

 

Opublikowano

ot niespodzianka, jaka miła

na obiad dzisiaj miałam rosół,

a teraz drugi nam serwujesz

coś jak do rymu, dobry sposób

 

ma być gorący, bo do niego

ponoć należy się rozbierać

więc szukam łyżki jak ochoty,

by w smakowity wgryźć się temat

 

i z apetytem wszystko zjadłam,

a teraz jeszcze zjem talerzyk

na dowód, że mi smakowało

kto nie chce, niechaj mi nie wierzy

 

Dzięki Nato :)

 

 

 

 

 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Witaj - lubię cię czytać - i mam nadzieję że tak zostanie -                                                                                                       Pzdr.uśmiechem.
    • Witaj - super - twardy ale i zarazem fajny wiersz -                                                                                               Pzdr.
    • Witam -  jest powolnym, ciężkim skrzydłem unoszącym się nad milczeniem wśród gałęzi - poetycko do brzmi - ciekawy wiersz -                                                                                                  Pzdr.
    • Gdy świat w pomroce drżał bez granic, a łez ludzkich grad twardy spadł, w ubogiej stajni rodzi się Wygnaniec, co swoim płaczem niesie świat.   Nad zimnym żłóbkiem Matka schylona drży, jakby słyszała przyszły jęk. U Jej kolan Syn — jak słomka krucha — a w Nim wieczności święty lęk.   Pasterze idą w pokorze cichej, niosąc wspomnienia minionych bied. W obliczu Dziecięcia widzą iskierkę, która z ciemności budzi świat wnet.   Za nimi królowie przez burze idą, a gwiazdy bledną w ich trudny ślad. Dary swe niosą — choć dobrze wiedzą, że Anioł spisuje człowieczy świat.   A gdy godzina krwawą jest nocą, a winy ludzkie unoszą mgłę, wzrasta światełko, co mrok przebije, niby nadzieja w mroźnej pomroce.   O Dzieciątko — naucz nas wybaczyć to, co boli, uleczyć ranę, co w sercu tkwi. W tej nocy głuchej bądźże nam światłem, by człowiek z powrotem ku miłości szedł.
    • Wchodzę do Urzędu Skarbowego a powietrze stoi tu gęste, ciężkie, podsłuchujące, jak bigos po świętach, który ktoś próbował reanimować defibrylatorem - jak mgławica, która wciąga petentów niczym komety, mieli ich w czarnych księgach i wypluwa w postaci oświadczeń, jakby każda jego cząsteczka chciała mnie rozliczyć z własnego oddechu, wirując we własnej galaktyce czarnych dziur absurdów. Krzesła stoją rzędem, jak pluton meblościańskich egzekutorów, którym już na niczym  nie zależy, nawet na własnym lakierze. Przy recepcji kobieta w okularach tak grubych, że NASA mogłaby przez nie badać słońce i jeszcze dostać premię za szczegółowość. Patrzy na mnie, jakby sprawdzała, czy jestem człowiekiem, czy tylko błędem w systemie. Patrzy tak przenikliwie, jakby miała w oczach rentgen, który potrafi rozpoznać grzechy podatkowe jeszcze z czasów, gdy byłem plemnikiem. - Numer, mówi głosem, który trzeszczy jak TERMINATOR 5000 przepychający historię podatkową narodu. Dostaję 666/B. numer jak sygnet diabła w księgach, który pieczętuje każdą myśl podatnika. „B” jak „Będzie bolać”. Siadam. Obok mnie mężczyzna w garniturze z PRL-u, tak sztywnym, że chyba jest zbudowany z rozporządzeń Jaruzela wprowadzonych w życie na zawsze. - Czekam trzeci rok,  szepcze. - Okienka są czynne,  mówię. - Są. Ale nieczyniące. Wyświetlacz miga jak alarm w elektrowni jądrowej, który wszyscy nauczyli się ignorować, taki alarm, przy którym nawet reaktor westchnąłby: dobra, jak  nikt i tak nie przyjdzie Idę do okienka. Pięć kroków - a czuję się, jakbym szedł na pogrzeb własnego konta bankowego, w asyście komorniczej orkiestry dętej. Urzędnik siedzi jak kapłan, który połknął cały Dziennik Ustaw i teraz medytuje nad moim losem. Jego brwi mogłyby służyć bocianom za sezonowe gniazdo. - Dokumenty, komenderuje. Rozkłada je z precyzją chirurga operującego bez znieczulenia, bo znieczulenie nie jest kosztem uzyskania przychodu. Przegląda moje liczby jakby były księgą upadku cywilizacji. Nagle zamiera. Jakby w tych papierach zobaczył liczbę, której nawet kalkulator nie chce liczyć, tylko prosi o ostatnie namaszczenie. Jak człowiek, który wyczuł trzęsienie tych zimnych fal absurdów, co wyrywają dusze z orbit. - No… to mamy problem. Wstaje. Zdejmuje okulary. Urząd zamiera - Wygląda teraz jak arcykapłan biurokracji, który za chwilę otworzy kamienną tablicę z moim losem - tak ciężką, że nawet grawitacja zwalnia z szacunku. Drukarki wstrzymują wydruk, kserokopiarki zamykają paszcze. - Po analizie… - Z uwzględnieniem… - I po przeliczeniu współczynnika… Wręcza kartkę jak wyrok z zakurzonej wersji Hammurabiego. - Musi pan zapłacić, w ciągu czternastu dni… Pochyla się. Patrzy mi w oczy. Czuje oddech paragrafów. - trzydzieści siedem tysięcy… czterysta dziewięćdziesiąt trzy złote… i trzy grosze. Jakby moje życie zostało sprasowane w zakurzonej prasie prawa i wciśnięte w banknot, który nigdy nie dotrze do portfela, a tylko odbija się od ścian bezlitosnego świata. - Skąd taka kwota?! - Z pana życia... Z pana życia, proszę pana. Krzesło obok mdleje. Nie mam do niego żalu. W broszurze - zajęcie konta, - zajęcie mieszkania, - zajęcie marzeń. Punkt trzeci wytłuszczony. Wychodzę. Świat wydaje się lżejszy. Albo ja cięższy o trzydzieści siedem tysięcy i trzy grosze, które są jak śmiech losu odbijający się od szyby. Drzwi zamykają się za mną jak stalowe powieki olbrzyma, który śni o podatkach i połyka w snach tych, którzy próbują uciec. Jak paszcza rekina pożerającego ostatni kawałek wolności, mrucząc: „Do zobaczenia. Nawet jeśli tego nie chcesz.”          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...