Gdy przemocą odbierano je matkom,
Łez nie starczało zapłakanym oczom,
A bolesne uderzenie karabinu kolbą,
Dziecięce twarzyczki siniakami znaczyło,
Gdy pełen ciepła dom rodzinny,
Był już tylko wspomnieniem odległym,
Pośród nadchodzących strasznych chwil,
W głębi serca jedynie się tlącym,
Gdy Nadzieja z wolna już gasła,
W tylu tysięcy niewinnych sercach,
Niczym w popiołach maleńka skrząca iskierka,
Podmuchem zimnego wichru zdmuchnięta…
Z każdego niemal zakątka Polski,
Szczęśliwe i roześmiane niegdyś dzieci,
Z gwarnych, tętniących życiem miast ludnych,
Często z chłopskich chałup ubogich,
W wieku zaledwie kilku lat,
Trafiły do wzniesionego ludzkimi rękami piekła,
A z przerażeniem patrząc na podły świat ,
Nie rozumiały bezmiaru otaczającego je okrucieństwa…
Przewożone w wagonach bydlęcych,
Bez pardonu poddawane selekcji,
Na zdolne do katorżniczej, nieludzkiej pracy,
Na przeznaczone w objęcia śmierci,
Odczuły głośne ujadanie psów,
Przeszywający plecy zimny dreszcz strachu,
W młodziutkich piersiach brak tchu,
Stawianie nocami na baczność snów…
Gdy co rusz brakowało sił,
By wychudzonymi nogami powłóczyć,
A głośne obozowych strażników krzyki,
Nie pozwalały odpocząć ni chwili,
Radosnego dzieciństwa chwil beztroskich,
Przymuszone prędko zapominały,
Odtąd były już tylko numerami,
A życie ich wisiało na cienkiej nici…
Odtąd kaprys okrutnego SS-mana,
Wątłego kilkulatka pozbawić mógł życia,
Gdy uderzona kolbą karabinu czaszka,
Krwią tryskając na kawałki się rozpadała,
Niekiedy przeszyte bagnetem,
Umierały na oczach bezradnych matek,
Gdy matczyne łomotało tak serce,
A krzyki stłumione więzły w gardle…
Gdy liche baraki obozowe,
Noc litościwa oblepiła czarnym mrokiem,
A sroga jesień przeszyła zimnym wiatrem,
Nie bacząc na stłoczone w nich dzieci maleńkie,
Jeden koc lichy, potargany,
Na kilkoro przemarzniętych dzieci,
Odmrożone w zimowe noce bose nóżki,
Zaschnięte na policzkach gorzkie łzy,
Przenikliwy chłód w barakach,
Odbierająca zmysły za bliskimi tęsknota,
Setek małych towarzyszy niedoli płacz,
Do snu nie pozwalały zmrużyć oka…
Niekiedy nadpleśniały, surowy ziemniak,
Podłej polewki głodowa racja,
Starczyć musiały za posiłek całego dnia,
Choć nadludzkich wysiłków codzienna wymagała praca,
Niekiedy jedynie nadpleśniałego chleba okruchy,
Pusty żołądek musiały nasycić,
By nabrać tak potrzebnych sił
W tym ponurym i strasznym piekle na ziemi…
Niekiedy zastrzyk z fenolu w serce,
Niewysłowionych cierpień był kresem,
Gdy padało bezwładnie na ziemię
Kilkuletniego dziecka ciałko już martwe,
A Anioły pochylając się czule,
Ku niebu płacząc unosiły ich dusze,
By odtąd mogły cieszyć się Rajem,
Niewinne dzieci tak bestialsko pomordowane…
Tylko nieliczne doczekały wyzwolenia,
By poruszającym świadectwem być dla nas,
Tak zapatrzonych w postępowy świat,
O bolesnej historii nie chcących pamiętać,
Tylko nieliczne doczekały wolności,
By dygocącym ruchem pomarszczonej dłoni,
Niewielki choćby zapalić znicz,
Tysiącom dzieci pomordowanych w obozach koncentracyjnych…
- Wiersz poświęcony pamięci polskich dzieci bestialsko pomordowanych w niemieckich obozach koncentracyjnych.
S. Sassoon, Does it matter?, 1917
Jaka sprawa? - że nie masz nóg?...
Ludzie zawsze chcą być mili,
Może lepiej przesuń się w róg,
Gdy ci, co z łowów wrócili,
Twojej knajpy przekroczą próg.
Jaka sprawa? - straciłeś wzrok?...
Tyle prac wam wymyślili;
I ludzie też będą mili,
Jak wspominając to lub to,
Na tarasie przesiedzisz rok.
Czy to ważne? - te straszne sny?...
Możesz pić, gdy będzie ci źle,
Ludzie nawet nie zdziwią się;
Bo kto nie żałował swej krwi,
Temu nikt nie powie: idź, ty...
dojadę każdego co na drodze mi stanie
urządzę komu trzeba czerechadę
jeśli trzeba krew się poleje
dla mnie to nic nie znaczy
płacz i lament rodzonych matek
żon i ich dzieci o litość błaganie
zgliszcza po sobie tylko zostawię
na końcu tylko popiół zostanie
być nijakim nic znaczy
trzeba dotknąć zła
by zrozumieć to co waży
o tym co ważne co uleczy
co da ci nadzieję
może wiarę może uwolnienie
@Manek Echh, tak pięknie byłoby zobaczyć ukwieconą łąkę po tej szarej, długiej zimie. Miło jeśli ktoś zauważa czyjąś nieobecność, tzn. że chyba powinnam wrócić w to miejsce. Pozdrawiam! :-)