Zimowy śnieg otula uśmiech jej,
płatki śniegu spadają na nią z drzew.
Ziemia czuje od niej śmiech,
ciepła aura bije z oczu jej.
Krajobraz podkreśla jej wdzięk,
szelestny wiatr wciąż zawiewa,
gdy zakochany bałwan patrzy na nią z nieba.
Ona patrzy na bałwana, momentami zażenowana,
bałwan – na kant pusty,
ona jedyna widzi jego upusty.
Styczeń się kończy, luty zaczyna,
lecz jej cudowny blask nigdy nie przemija.
Troszczy byczy wzrok za zarzuci,
zima nie minęła, a bałwan się roztopił.