Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

To trzeba kilka razy wrócić do takich wierszy.

Dzwoneczki, róże te dzwoneczki...

 

 

Za dużo o śmierci, o cieniach. Napisz o życiu, o zwykłym dniu, o pragnieniu ładu. Dzwonek szkolny może być wzorem umiarkowania, nawet erudycji. Za dużo śmierci, zbyt wiele czarnego olśnienia. Zobacz, narody stłoczone na ciasnych stadionach śpiewają hymny nienawiści. Za dużo muzyki za mało zgody, spokoju, rozumu. Napisz o chwilach, kiedy kładki przyjaźni zdają się trwalsze niż rozpacz. Napisz o miłości, o długich wieczorach, o poranku, o drzewach, o nieskończonej cierpliwości światła.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Fragment akurat z tego wiersza sobie "pożyczyłam" do tytułu, też tu pasuje.

Piotrusie Panowie to wdzięczny temat, niestety, w wierszach ładniej niż w życiu. Pzdr.

Opublikowano (edytowane)

@Czarek Płatak ... a taki słodki tytuł... lecz Twoje .."dzwoneczki".. zupełnie nie 'na słodko'. 
Wspomnienia 'dorastającego dzieciństwa'.. gdzie było zbyt wiele na "nie", zamieniają się w żal,

który po prostu trzeba z siebie wywalić, choćby w wersy, co uczyniłeś. Dobra, mocna treść.

Niestety w wielu rodzinach 'połówki' były/są ważniejsze, niż to, co mogłaby chcieć

"ślubna połówka" i ich dzieci.
Zawiły temat i często brnie wielotorowo, jeśli spojrzeć wstecz. 

Słońca na teraz życzę.

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Czarek Płatak

 

Smutne wspomnienia dzieci alkoholików.

Też pamiętam takich panów, ojców moich koleżanek i kolegów i ich tragiczne losy.

Dobrze, że mieli wsparcie od nas rówieśników i nikt nie był z tego powodu dyskryminowany. Jak by ktoś próbował to miałby ze mną do czynienia.

 

A wiem że różnie z tym bywało na innych podwórkach.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Tak pamiętam i chyba tam właśnie były opowieści dzieci i rodzin alkoholików i ich samych.

Chyba pierwszy taki, który mówił otwarcie o tym że w PRLu mamy problem z alkoholem.

Władzy trudno było przyznać się do porażki, a była ona ogromna.

 

 

 

Edytowane przez Rafael Marius (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

dziękuję. Przyda się, bo to najmniej słoneczna pora na Wyspach.

oj tak, w wierszach nieładne często jest ładne, albo ładniejsze niż w realu. 

faktycznie. Był, ale ona żyć nie pozwoliła wielu 

niestety,nie każde środowisko było tak wyrozumiałe. Ja pamiętam drwiny i straszny wstyd. Dzieciaki potrafią być mega brutalne w swojej dosadności 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Tak ja wiem z opowiadań innych, że tak właśnie działo się jak piszesz.

U nas było pod tym względem i wieloma innymi wyjątkowo.


Zresztą wszystkie te niechciane, które latały po podwórku od rana do wieczora były z patologicznych i dysfunkcjonalnych rodzin.

Takie dzieci śmieci wyrzucone przez dorosły świat.

Zatem wytworzyła się między nami solidarność. Jeden za wszystkich wszyscy za jednego. I to myśmy rządzili okolicą.

 

A ci z tak zwanych dobrych rodzin rzadko wychodzili lub wcale i nie mieli nic do gadania. Grali na naszych warunkach.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...