Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

@kollektiv

 

Ma pan prawo nawet do błędnej oceny Autora, a zresztą: po co panu tak zwana wrażliwość? Powtarzam: jestem pogańskim racjonalistą - libertynem i intelektualnym biseksualistą - uniwersalnym, natomiast: Jezus Chrystus był filozofem uniwersalnej miłości, jego matka jest Królową Polski - została koronowana przez króla Jana II Kazimierza we Lwowie - nie w sposób realny, tylko: symboliczny, nie, nie jestem żadnym żydem - jestem czystej krwi Polakiem - piekielnie zimnym logikiem i nie życzę sobie, aby sekty monoteistyczne - judaizm, chrześcijaństwo i islam - jako niższa kultura anglosasko-semicka decydowała o moim życiu! Moim autorytetem moralnym jest Ustawa Zasadnicza - Konstytucja Trzeciej Rzeczypospolitej Polskiej, jeśli zostałoby odebrane mi bezprawnie obywatelstwo polskie - jako banita polityczny wybrałbym Grecję - Słowianom jest bliżej do ludów helleńskich i romańskich - aniżeli do semickich, germańskich i bałtyckich i tyle na temat.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@kollektiv

 

Definicja

 

Ultratechnologii Nadprogowej Psychomanipulacji: najokrutniejsza forma prania mózgu - stosuje wszystkie możliwości takie jak percepcję podprogową, dezinformację, psychologię tłumu i deprecjację istoty człowieczeństwa, także: z niewiarygodną łatwością pokonuje sztuczną inteligencję, iście wyjątkowo niebezpieczna - potrafi w ciągu kilku minut doprowadzić całkowicie zdrową psychicznie osobę do nienaturalnej śmierci - samobójstwa.

 

Łukasz Jasiński (Warszawa: 2025)

 

Osoby zainteresowane serdecznie zapraszam na moją prozę poetycką pod jakże wyjątkowym tytułem - "Tajny Ruch Oporu"*- warto, naprawdę, warto!

 

*KONTRWYWIAD

 

Pułkownik Tajnego Ruchu Oporu: Łukasz Wiesław Jan Jasiński herbu Topór 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@kollektiv

 

A co to ma do rzeczy? Jeśli będę miał wolny czas, a wolny czas będę miał dopiero we kwietniu, to: pójdę do legalnej Agencji Towarzyskiej - nie będzie tak - jak wy chcecie, otóż to: jesteście aktywni tylko wtedy - kiedy nie mam wolnego czasu, natomiast: kiedy mam wolny czas - gdzie wtedy jesteście? Widać jak na dłoni: ktoś wami kieruje jako niewolnikami - robicie wszystko na odwrót, teraz: dziękuję za rozmowę i kolorowych snów.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@kollektiv

 

I jeszcze jedno: w Polsce Agencje Towarzyskie są całkowicie legalne, podobnie jak filmy pornograficzne - też są legalne, jeśli chodzi panu o dane wrażliwe - najwidoczniej jest pan przez kogoś szantażowany, miłość jako taka nie istnieje i mówię to panu z autopsji - doświadczenia, wyjątkowo ciężko pana zrozumieć - brak konkretów, chwiejność i jakaś taka dziwna - nieśmiałość kobieca - jest pan homoseksualistą? Wiem, niektórzy wpadają w pułapkę i nie mają żadnego wyjścia, niestety: jestem zabezpieczony - mam konto na Datezone (nick: Jamere) - cały świat wie - jak wyglądam, jasne: gdybym otrzymał propozycję zagrania w filmie pornograficznym - zagrałbym, tak: z umową na zlecenie! Jeśli chodzi o dziewczyny: nie interesują mnie gwiazdy pornograficzne, wolałbym jakąś wyzwoloną artystkę ze stałym dochodem - nie mam zamiaru nikogo utrzymywać! Już wszystko jasne!?

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@kollektiv

 

Po pierwsze: nie jesteśmy na ty, a po drugie: proszę najpierw wyjaśnić - na czym polega logika? Po trzecie: nie te progi, dzieciaku, przestań mnie prowokować w zaokrąglony sposób i zacznij odpowiadać na takie proste i łatwe pytania, proste i logiczne?

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@kollektiv

 

A to rozumiem... Nie mój problem, iż pan jest głodny, najwidoczniej od małego pan był tresowany, aby jeść komuś z ręki... Zaraz panu wytłumaczę - na czym polega logika, otóż to: kupiłem syrop witaminowy produkcji całkowicie polskiej i przelałem do trzech czystych butelek, potem: wlałem zagotowaną wodę do trzech butelek z syropem - w ten sposób powstał sok witaminowy - cztery butelki, efekt? Oszczędność: wody i więcej kasy w portfelu, mój autorski pomysł został zauważony przez Prezydenta Warszawy - Rafała Trzaskowskiego i płacę o dwadzieścia pięć złotych mniej - miesięcznie - za odpady śmieciowe, jak można wywnioskować z pańskich komentarzy - ma pan wyczekujące i roszczeniowe postawy - całkowicie bezpodstawne i nieuzasadnione, jeśli chodzi o jedzenie - kupuję u polskich rolników na bazarkach - nie umrę z głodu.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
    • I namokłe dyby mamy bydełkom Ani
    • Ule dam, a sad, dom okrutny syn Turkom odda sam, Adelu
    • @tie-break To świetny wiersz: mądry, dojrzały, pisany z wielkim wyczuciem formy i znaczeń. Łączy intymność z uniwersalnym doświadczeniem odchodzenia od słów, które miały dawać schron.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...