w łzawe oko wiatr boleśniej dmucha
a słońce
krócej w dzień ponury świeci
mżawka lekka, niż deszcz głębiej wsiąka
a umarły
najbardziej się boi swej śmierci
idę w strony rodzinne, w strony nieznane
gdzie palce
parzyłem zimnymi ogniami
gdzie wiecznie trwa czerwiec, i wszystko tam kwitnie
a palce
otacza drewniany różaniec
gdzie jeździłem zbierać czereśnie po sadach
a czereśnie
dzisiaj smakują najkwaśniej
gdzie pośrodku wsi, pod numerem czwartym
mieszkało ja
które kocham najbardziej