Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

będę płakać długo i szczerze 

prawdziwymi łzami

 

na filmie - ckliwej telenoweli 

na wskroś sztucznej i zmyślonej 

 

póki grają tam prawdziwi ludzie 

 

kiedy wkroczą AI

będę płakać ze śmiechu 

nad głupotą ludzi

 

(a może ja też jestem głupia?

nie czuję osiołka pod sobą 

jego ciepła i oddechu

jadę mercedesem

i śmieję się 

sama z siebie)

 

 

 

 

Edytowane przez iwonaroma (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@iwonaroma

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Ja nie oglądam filmów fabularnych od 8 klasy podstawówki, właśnie dlatego, że nie ma tam ludzi, tylko aktorzy grający wyuczone role. I jak dobrze by tego nie robili, to dla mnie zawsze wygląda to sztucznie, a przez to nudnie.

Wolę życie...

Opublikowano

@iwonaroma Sztuczna inteligencja może być niesamowicie pomocna, ale jest w niej jednocześnie coś niepokojącego. Narzędziem jest potężnym, ale trzeba z nim postępować ostrożnie. Dlaczego? Bo w niektórych sferach życia może zwyczajnie przyczynić się do rozleniwienia, a być może nawet regresu ludzkości. Sztuka, na przykład...

 

Jeśli chodzi o kwestię jej uprawiania, to można już dziś zauważyć, że postęp jest gigantyczny. Starczy spojrzeć na YouTube, na filmy wygenerowane przez AI. 

 

Wg mnie, sztuka jest jednym z filarów cywilizacji. Oddając ją maszynom, pozbywamy się człowieczeństwa.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

@Rafael Marius Rzeczywiście, większość filmów tak wygląda. Jednak zdarzają się takie, w których aktor/aktorzy w zasadzie nie grają ale autentycznie przeżywają. Jednak by taki zobaczyć trzeba się czasem przekopać przez tony chały, a to może zniechęcać:( 

Zresztą, tak jest z w każdej dziedzinie, my też egzystujemy częściowo w czymś sztucznym, bo wiersz to przecież nie realne życie, tylko to, co nam się dzieje w głowie. Jednak bywają wiersze, które dotykają życia... 

Dzięki:)

 

 

 

 

@andreas :)

Dzięki i również pozdrawiam 

 

 

 

 

@aff Też tak myślę. Może (jeszcze?) nie w ilościach hurtowych, ale są takie sztuczne wiersze. Są też takie (niestety niekiedy autorstwa uzdolnionych, więc można się nabrać) pisane dla tzw. jaj, by nabijać się z naiwnych czytelników.

Dzięki 

 

 

 

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

@Wędrowiec.1984 dokładnie. Jasne, sztuczne pomaga, samochodem szybciej dojedziemy niż nawet rączym koniem. Szybciej zrobimy zakupy przez allegro niż chodząc i szukając.

Szybciej przeczytamy tomik wierszy stosując włożoną do głowy metodę 'szybkiego czytania' niż czytając powoli i przeżywając każdy wers. Szybciej, sprawniej etc. - tylko można zagubić w tym życie.

Oczywiście, czasem 'szybciej' w wielu sytuacjach jest potrzebne jednak umiejętność rozróżniania co, kiedy oraz jak - i zachowanie jakiegoś balansu i, co najważniejsze - panowania nad sztucznym! - naprawdę nam się przyda w nadchodzących latach, bo jak zauważyłeś, postęp sztucznego jest gigantyczny. Jak się tym upoimy, to możemy przespać własne życie i faktycznie popadniemy w regres.

Dzięki 

 

 

 

 

 

@sisy89 dziękuję 

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To bardzo powazny temat. Moim zdaniem nie chodzi o to w istocie, by al pisal wiersze bo na co one komu, ale współpracując z nim to on się uczy od nas, a ma tą przewagę, że ogranicza go proces starzenia i umieranie.

Uczy się być nie rozróżnyany. 

Może też pisać komentarze.

Wszyscy tu jesteśmy bazą danych.

 

Pzdr

 

Nie ogranicza

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Klip Świetny!!!  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • Powitajmy naszego gościa gromkimi brawami! Jest inny. Może zbyt inny. Odróżniający się zbytnio od swoich sióstr i braci. Od wszystkiego, co wokół się śmieje i drwi, i kąsa...   Panie i panowie! Przed państwem: 3I/Atlas! Kometa wielka jak wyspa Manhattan. Jak rąbnie, będzie po nas. Zostanie co najwyżej trochę kurzu.   Kurtyna!   Ustają szurania krzeseł, pokasływania, chrząknięcia w kłębach papierosowego dymu, w odorze alkoholu, rozpuszczalników...   W zdumionych szeptach rozsuwają się zatłuszczone poły szarej marynarki… Ekshibicjonista! - krzyczą ochrypłe głosy.   Po chwili wahania…   Po chwilowym, jakby potknięciu… Nie! To tylko iluzja. To tylko taki efekt, który aż nadto zdaje się złudny.   Klaun to jakiś? Pokraka? Wymachuje laską w bufiastych spodniach i przydużych butach.   Nie. Zaraz! To nie tak! Zaciskam powieki. Otwieram...   I już wkracza na scenę tryumfalnie, cała w pozłocie, jakby w aureoli świętego widziadła. W mieniącej się zielenią, purpurą, czerwienią osadzonej mocno na skroniach koronie. Roztrząsa swój warkocz, rozpościera. W jakiejś optycznej aberracji, imaginacji, eskalacji…   Powiedz, czemu ma służyć ta manifestacja, ten świetlisty kamuflaż, niemalże boski? Nasłuchuję odpowiedzi, lecz tylko cisza i szum narasta w uszach. Szmer promieniowania.   Jarzy się kosmiczna pustka zamknięta w krysztale. W tej absolutnej otchłani mrozu. W tej straszliwej samotni przemijania.   Materializują się dziwne omamy poprzez wizualizację, która przybliża do celu. Co się ma takiego wydarzyć? Coś przepięknego albo innego. Albo jeszcze innego…   Mario, Maryjo, jakaż ty piękna! I tu jest haczyk. Albowiem jesteś zbyt pociągająca jak na tę świętość zstępującą z niebiesiech.   To niemożliwe!   Mój ojciec wołał cię w trakcie alkoholowej maligny. Wołał: „Mario, Mario!”, tak właśnie wołał, leżąc pijany, zapluty, zmoczony skwaśniałym moczem, zanim skonał w błysku nuklearnego oświecenia. Na szarym stepie, deszczowym, gdzieś na stepie nieskończonego czasu.   W domu drewnianym. Samotnym. Jedynym…   Nie ma już i domu, i cienia, który pozostał po ojcu. Wyparował jak tylko może wyparować ostatnie tchnienie.   A teraz zbliża się mozolnie w jaskrawym świetle, kołysząc biodrami. Maria. Ta Maria jego jedyna... I w tym świetle nad głową skojarzonym z kołem, ze skrzydłem, narzędziem, wiórem, bądź iskrą. Bądź odpryskiem jakiejś odległej gwiazdy. Bądź gwiazdy...   Dlaczego to takie wszystko pogmatwane? Korektura zdarzeń widziana przez ojca. Tuż przed zamknięciem na zawsze zamglonych oczu.   A może to właśnie forma ataku obcego umysłu, jakieś oddziaływania nieznane?   Ach, gość nasz promieniuje tajemniczym blaskiem i coraz bardziej lśniącym. Płynie. Nadlatuje. Jest już blisko…   (Szanowni Państwo, prosimy o oklaski!)   A on, a ono, a ona… -- roztrąca atomy wszechświata swoim niebiańskim pługiem. I odkłada na boki, jakby lemieszem.   Przestrzeń będzie żyzna.   Wyrosną w niej całe roje, gęstwiny… Zakorzenią się kłębowiska splątań dziwnych i nieokiełznanych rodników zgrzybiałej pleśni, szemrzących od nieskończonego wzrostu.   Pojawi się czerń. I czerń za nią kolejna. I znowu…   O, już widać ogrom przestrzeni pozostawionej w tyle. A w niej pajęczyna. Utkana. Połyskliwa i drżąca… Sperlona gwiazdami jak kroplami rosy.   Ale to nie koniec. To dopiero początek przedstawienia!   Lecz tutaj gwiazda jest o dziwo czarna. Obraca się i wpatruje swoim hipnotycznym, jednym okiem. Na kogo? Na co? Na mnie. Bo na mnie tylko jedynie. I ta gwiazda, ta grawitacyjna czeluść nieskończenia jak czarna dziura...   Chodź tu do mnie, moja ty tajemnico! Chodź… Prosto w moje w ramiona.   Dotknij mnie i olśnij w swojej potędze wniebowzięcia! Albowiem doznałem wniebowstąpienia. Raz jeszcze wznoszę się wysoko. I raz jeszcze przenikam ściany.   Ściana lśni w promieniach słońca. Na razie nie widzę szczegółów i muskam palcami wyżłobienia karafki. Patrzę przez płyn przezroczysty. Patrzę pod światło. I słyszę tak jakby wołanie z daleka. Na jawie to wszystko? We śnie? Wszystko się kołysze…   Lecz cóż to za statek, co rdza go zżera? Cóż to za wrakowisko? Cóż za wielkie zwątpienie?! To jest przejmująco kruche i wątłe. Przesypuje się przez palce proch brunatny.   A tam widzę. A tam wysoko. Przybywa z oddali zbyt wielkiej, by moc to pojąć rozumem.   I jednocześnie mam to w dłoniach i ściskam. Jądro wyłuszczone. Jądro moje jedyne, spalone i sine… tego ciała jedynego, wniebowziętego. Jądro niklowo-węglowe, żelazne...   Jest to tutaj i jednocześnie tego nie ma. Jądro masywne jarzy się w popiele...   Zbyt dużo tego wszystkiego. Za dużo naraz jeden. Nie wiem. Nic nie wiem. Odchyleń w pionie odczuwam zbyt wiele.   Za dużo. Więcej już nie mogę. Butelka ląduje w kącie pokoju z trzaskiem i brzękiem. Z rozprysłymi kroplami wokół cienistych twarzy, wokół wystających zewsząd dłoni, rozczapierzonych palców.   Kołysze się wszystko. Kołysze. Jak na okręcie w czasie sztormu. Szklanki, talerze sypią się ze stołu. Spadają na podłogę z hałasem ostrym jak igła.   Lecz może to moje tylko drżą źrenice? Może to od tego? Ale światło jest majestatyczne i piękne. I równe. I proste. I pędzące na wprost. Na zderzenie ze mną…   A jeśli mnie dotknie – zniknę.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-09-21)      
    • Ty tutaj jesteś aż człowiekiem masz wolny wybór oraz wolę nie pozwól na to by być echem myśl samodzielnie - to Twój oręż :))
    • @Bożena De-Tre Wzajemnie, dobrego tygodnia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...