Mistrz utraconego czasu
przehulał w najlepszym przypadku
własnego życia pół
zniknęło tak przez palców z dziesięć
ładnych kilka obskurnych i opasłych historii
nie wierzył w zegarek
nie wierzył w kalendarz
nie wierzył w start i metę
śmiał się na samą myśl o etapach
droga brzmiała raczej nie inaczej bezdrożami
widniało w cv kilka okolic z życia wziętych
były one czasem, częściej nie było ich wcale
(nie wiedziały czego chciały)
(nie domyślał się oczekiwań – nie powiedziały)
tyle samo wyszło co nie wyszło – fifty fifty
jak tutaj ma jeszcze wierzyć w perspektywy?
gdzie no gdzie te ujmujące myśli czary mary?
życie bardziej bang bang aniżeli brzdęk...
(pensji, autorowi chodziło o pensję)
i w gruncie istoty jedna wielka beka...
Warszawa – Stegny, 21.11.2024r.