Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

przyznaję ze wstydem: po wyłowieniu 
złotego rybsztaka (to takie żelaznowkrętne, 
ołuskowane żyjstwo, jakiego nie zeżre ni pies,
ni wydra) — ego rozrosło mi się do rozmiarów budynku 
Varso. postawionego na iglicy Pałacu Kultury.

 

zamiast jednożyczeniowo zlikwidować całe zło 
na Ziemi, postanowiłem własnoręcznie, a raczej 
własnomyślnie naprawić społeczeństwa, zostać 
oczyszczającym ludzkość z zamordystów
skakunem-superherosem, zyskać umiejętność 
teleportacji umysłu, wychodzenia ciała 
i wcielania się w innych ludzi. 

 

"wyrywałem się" więc z głowy, wnikałem w
psychiki satrapów, przejmowałem je. moje ciało
leżało grzecznie na łóżku (zapewne w stanie 
wegetatywnym, ale nie wiem tego na sto procent),
podczas gdy świadomość lokowała się, kompletnie
pasożytniczo, pod czaszką jednego czy drugiego watażki
trzymającego za pysk którąś z bananowych republik.

 

moment po zagnieżdżeniu 
rozglądałem się za jakąkolwiek bronią palną
(nie będę przecież wypruwać sobie-nie sobie flaków,
chlastać żył, czy wyskakiwać oknem!), 
nie znalazłszy jej na podorędziu
nakazywałem podać sobie pistolet. ochroniarze 
spełniali życzenie bez sekundy ociągania.

 

natychmiast przykładałem lufę do skroni, 
przeładowywałem — i bum! — glob stawał się wolny 
od jakiegoś tyrana (nie zaprzątałem sobie myśli tym, że 
na pewno na jego miejsce przychodził gorszy, 
wprowadzał bardziej krwawą dyktaturę),

 

a moja świadomość wracała właściwe 
sobie miejsce, wstawałem z wersalki 
jakby nigdy nic, lekko oszołomiony i szczęśliwy, 
że spełniłem dobry uczynek
względem braci w człowieczeństwie
(z taką emfazą o tym myślałem, serio!).

 

nie pamiętam, ilu autokratów udało mi się 
wyeliminować, po piątym-szóstym straciłem rachubę.

im więcej ich było, tym bardziej dumny się czułem.
a pycha, jak wiadomo, kroczy przed upadkiem. 

 

i upadło mi się dosyć boleśnie, 
prosto na szybę nie do przeniknięcia, 
zostałem uwięziony niczym mucha pomiędzy 
dwiema ramami starych, drewnianych okien.

 

spodobałaś mi się, kochana, internetowa, poznana
na jednym z forów, kumpelo. zmęczony 
poniewieraniem się po głowach okrutników 
postanowiłem "wskoczyć" w ciało twojego męża. 
i kochać się z tobą, udając go.
będąc nim, w pewnym sensie.

 

ledwie skoncentrowałem się, by opuścić własny łeb
— czar znarowił się, uznał, że tego już za wiele, że 
"hola hola, to bajka dla dzieci, miałeś być 
wyłącznie dobry, główny bohaterze, a ty tu 
wyskakujesz ze szmaciarsko-kutasiarskim 
prawie gwałtem, oszustwem (sic!) seksualnym, 
zniewoleniem nieświadomej kobiety?!".

 

i pokarała mnie rybsztakowa magia, zostałem 
zawieszony przed tobą w, jak to nazywam, 
"bańce niewidzialności".

nie wleciałem pod dekiel kolesia, z którym jesteś 
związana małżeńskim powrozem.

 

bezumysłowe ciało "mechanika remontującego
cywilizację" zapewne kiśnie w jakimś ośrodku, 
hospicjum, może w klinice Budzik, podczas gdy 
umysł, jaźń, unosi się przed tobą. przy tobie.

 

stałem się czymś na kształt niestróżującego 
anioła.  nie mogę nic, zwłaszcza: wrócić "do siebie".

zamykam bezoczy gdy korzystasz z wucetu,
albo kochasz się z tamtym.

 

gapię się nieprzytomnie gdy sobie golisz, rozchylasz.
wiję się wtedy niespełniony, niewysłowiony.
 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...