Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Nietoperze


Rekomendowane odpowiedzi

Na początku nikt nie zwrócił na nie uwagi.

Czarne punkty, słabo jeszcze widoczne, rysowały regularne kręgi na błękicie nieba. Okoliczni mieszkańcy, jak każdego dnia, zajęci byli swoimi codziennymi sprawami. Powietrze przepełnione było gdakaniem kur, szczekaniem psów i zapachem gnojówki. Tu i ówdzie zaryczała krowa, przejechał samochód. Tymczasem sylwetki na niebie krążyły bezszelestnie, powoli opadając. Stopniowo pojawiało się ich więcej i więcej. Wkrótce można już było zauważyć, że nie są to ptaki. Miały bowiem szeroko rozpostarte, błoniaste skrzydła, które pozwalały im swobodnie szybować w powietrzu.

Wyglądały jak olbrzymie nietoperze.

Nie wiadomo, co pierwsze zwróciło uwagę ludzi. Może była to nietypowa sylwetka, może olbrzymia liczba stworzeń, a może ich wielkość. Już wkrótce obserwatorzy, których przybywało z każdą chwilą, zdali sobie sprawę, że nietoperze, o ile to były nietoperze, są naprawdę olbrzymie. Kiedy jednak pierwsze z nich wylądowały, ich wielkość przerosła najśmielsze wyobrażenia. A one spokojnie stawały na dwóch krótkich nóżkach, otulając szczelnie całe swoje ciało olbrzymimi błoniastymi skrzydłami, pod które chowały również głowy, i zamierały w bezruchu, niczym posągi. Dumne, 20-metrowe kolosy…

I wtedy pojawił się strach. Cała równina, na brzegu której znajdowało się kilka wiosek, pokryta była olbrzymami. Wszyscy, którzy obserwowali lądujące istoty, rozbiegli się w panice, chowając się w swoich chatach. Spodziewano się najgorszego – ataku olbrzymów, zniszczeń, śmierci. Wyobraźnia podsuwała przerażające wizje, mroczne i okrutne niczym obrazy Goyi. Tymczasem gigantyczne stwory ciągle stały nieruchomo.

Po pewnym czasie pierwsi mieszkańcy, ośmieleni panującą ciszą, ukradkiem zaczęli spoglądać na pola. Najodważniejsi opuścili swoje kryjówki, i wykorzystując każdą przeszkodę, za którą można się było schować, ruszyli powoli w kierunku równiny. Podchodzili coraz bliżej tajemniczych istot, gotowi jednakże uciekać na widok każdego podejrzanego ruchu. Stopniowo pojawiało się coraz więcej śmiałków. Aż w końcu ciekawość zwyciężyła.

W kierunku nietoperzy poleciał pierwszy kamień. Uderzył w bok najbliżej stojącego olbrzyma, nie czyniąc mu żadnej krzywdy, odbił się i spadł u jego stóp. Brak reakcji spowodował pojawienie się drugiego, trzeciego kamienia. Wkrótce było ich coraz więcej. Jednak wieśniakom to nie wystarczyło. Ktoś przyniósł kanister z benzyną, więc otoczono jedną z istot, oblewając jej nogi, a następnie podpalono. Już po chwili płonęła ona jak pochodnia. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, dopiero kiedy ogień objął całą sylwetkę, nietoperz nagle rozłożył ogniste skrzydła i wydał głośny, długi, przejmujący krzyk. Wszyscy rozbiegli się w panice, oczekując na reakcję pozostałych stworzeń. One jednak stały w milczeniu, jak gdyby nie zauważyły śmierci jednego z towarzyszy.

Brak reakcji olbrzymów spowodował poruszenie wśród wieśniaków. Już wkrótce równina zaroiła się od grupek ludzi, uzbrojonych w benzynę i zapałki. Pojawiły się pierwsze żywe pochodnie. Powietrze raz po raz przeszywał rozpaczliwy krzyk śmierci. Wkrótce polana zamieniła się w las płonących słupów, a pomarańczowy blask ognia oświetlał bezlitośnie rozradowane twarze tubylców. Kolejny triumf człowieczeństwa nad nieznanym.

* * *
Miesiąc później pewien doktorant, analizując satelitarne zdjęcia Ziemi w swoim laboratorium, zwrócił uwagę na regularnie rozmieszczone punkty na jednej z fotografii, pokrywające równinę położoną w słabo zaludnionej części kraju. Z doświadczenia wiedział, że formacja taka nie mogła powstać przypadkowo. Zaintrygowany odkryciem, przerysował punkty na kartkę, zachowując skalę, a następnie spróbował rozszyfrować. Nie było to trudne, okazało się że jest to prosty system dwójkowy, jednakże otrzymany rezultat wprawił go w najwyższe osłupienie. A później zdumiał się cały świat.

Była to wiadomość. Wiadomość przeznaczona dla Ziemian od mieszkańców galaktyki. Nie było w niej tego, czego się spodziewano – skomplikowanych formuł matematycznych czy fizycznych, sylwetek obcych, położenia ich planet. Nikt nie tłumaczył nam zasad budowy atomu, nie objaśniał twierdzenia Pitagorasa, nie przesyłał wzoru Einsteina.

Rada Galaktyczna, obserwująca planetę Ziemię od dłuższego czasu, uznała, że nadszedł odpowiedni moment abyśmy stali się członkami całej cywilizowanej części galaktyki. W tym celu wysłano specjalny statek kosmiczny, który przewiózł w okolice naszej planety posłańców, mających nam przekazać wiadomość. Rada Galaktyczna zaprasza przedstawicieli naszej planety na uroczyste zgromadzenie. Wiedząc, że nie dysponujemy jeszcze odpowiednią technologią, na orbicie naszej planety zostanie umieszczony specjalny satelita, który zawiezie 12-osobową delegację na zebranie. Statek transportowy będzie czekał na decyzję przez dziesięć ziemskich dni. Jeśli nikt nie pojawi się na pokładzie, oznaczać to będzie odrzucenie zaproszenia. I skazanie na galaktyczną izolację.

I transportowiec czekał na orbicie dziesięć ziemskich dni.

Na próżno…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Fajne, wciągnęło mnie od początku, ciekawe i jakieś takie bardzo realne... w sensie, że zachowanie wiesniaków wydało mi się jakieś takie typowe dla gatunku ludzkiego. Natomiast druga połowa mnie rozczarowała - może dlatego, że nie przepadam za s-f - spodziewałam sie czegoś innego. Ale może nie powinnam tak osobiście do tego podchodzić...
Ogólnie fajny tekst, a pierwsza połowa nawet bardzo :) :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...