Poranek przeżegnany już rosą
Leniwie oczy otwiera
Gasi lampy na ulicach
Odsuwa rolety
Dzień się jeszcze przebudza
Świtem rozpala papierosa
To jest moja krew mówi
Pijąc mocną kawę
I ludzie idą do sklepów
Przed pracą
Szukają łaski
W dwóch setkach
Lub stoją w korkach
Z rękami złożonymi na kierownicach
Pokornie pochylają głowy
W letargu
Ci ostatni co budzą się późno
Jeszcze ścielą swój sen
Składają go w ofierze dniu
Przecierając łzawiące oczy