Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

      Uderzył nocą piorun w pobliski transformator...

Wysypał się z kuchennego gniazdka iskier potok...

 

I widziałem przez uchylone do kuchni drzwi,

Jak na scenie kuchennej posadzki,

Za kurtyną nieprzeniknionego mroku nocy,

Zatańczyły iskry swój taniec złowieszczy…

Niczym straszliwe z zaświatów upiory,

Niczym mściwych zbójców potępione duchy,

Zatańczyły zaraz swój taniec chocholi,

Rozsypane po posadzce z kontaktu iskry…

 

Pamiętam tamten gwałtowny błysk,

W otulonej smolistym mrokiem kuchni,

I tamte rozsypane po podłodze iskry,

Jedna po drugiej gasnące powoli…

Które nim zdążyły już trwale zagasnąć,

Zdawały się w mroku chichotać złowieszczo,

Mając za sojuszniczkę swych harców noc,

Tak podobne baśniowym zjawom i upiorom…

 

Uderzył nocą piorun w pobliski transformator...

Rozświetlając na przetartej plakietce czaszkę trupią...

 

Tak podobną do błyszczących czaszek trupich,

Które niegdyś na swych czapkach nosili,

Zaślepieni nienawiścią butni ss-mani,

Upojeni urojonym poczuciem wyższości…

Kiedy to zatopieni w nienawiści ,,übermensche”,

Chcąc niepodzielnie władać całym światem,

Milionów niewinnych ludzi przelewali krew,

Pośród dogasających wojennych zniszczeń…

 

Czując się całego świata panami,

Potomkami aryjskiej rasy o błękitnej krwi,

Do cierpiącej ludności terenów podbitych

Nie żywiąc żadnych uczuć prócz pogardy,

Dumnie zdobiąc oficerskie swe czapki,

Błyszczącymi w słońcu trupimi główkami,

Sami stali się żywym trupom podobni,

Bez człowieczeństwa najmniejszej krztyny…

 

Uderzył nocą piorun w pobliski transformator...

Nastała w okolicy głucha ciemność…

 

Spowite nocą okoliczne pola

Z burzowych chmur otulił płaszcz,

Rzucony nań niedbale przez dumnego magnata,

Nie znoszący sprzeciwu jaśnie wielmożny Świat…

Rozsypująca się nieopodal stara studnia,

W nieprzeniknionym mroku niebawem zatonęła,

Niczym uroniona ukradkiem bólu łza,

W toni szafirowego jeziora…

 

Ciemność wszystko wkoło zasnuła,

Kryjąc w swych czeluściach budynków kształt,

Oblepiając mrokiem krzewy i drzewa,

Rozległym zagonom złocistego zboża odbierając blask…

Tak podobna do tych duchowych ciemności,

Które niegdyś Polskę spowiły,

W mrocznych latach hitlerowskiej okupacji,

Odbierając upodlonym ludziom resztki nadziei…

 

Ostra niczym brzytwa błyskawica...

Zachmurzone nocne niebo nagle przecięła...

 

Jak niegdyś kilkusekundowe serie ze Stena,

Niemieckich żołnierzy przecinały nić życia,

Nim padli na bruku w krwi kałużach,

Daremnie próbując wyrzec ostatnie słowa…

A celny strzał z partyzanckiego ViS-a,

Kładł trupem niejednego hitlerowskiego kolaboranta,

Nim ten tknięty palcem jakiegoś przeczucia,

Panicznie wkoło się rozejrzał…

 

Jak niegdyś kilkusekundowe serie ze Stena,

Przecinały wieloletniej niewoli pęta,

Rażąc celnie niejeden niemiecki oddział,

W skrupulatnie rozplanowanych partyzanckich zasadzkach…

A niosące się wówczas z oddali

Rozrywające ciszę Filipinek wybuchy,

Niejednemu partyzanckiemu szturmowi towarzyszyły,

Wieńcząc natarcie sukcesem brawurowym…

 

Zwyczajem pradziadów zapaliłem gromnicę...

Rozniecając maleńki trwożnie migocący płomień...

 

By ciemną nocą dodał mi otuchy,

Rozjaśniając wszędobylskie smoliste mroki,

By w pokoju całym ciemnością spowitym,

Pozwolił rozeznać choć ścian kontury…

By w stojącym nieopodal piecu kaflowym,

Maleńkim migoczącym światełkiem się odbił,

Podobnym do tego jakim letnimi nocami,

Przywołują się wzajemnie świętojańskie robaczki…

 

By ciemną nocą dodał mi otuchy,

Przypominając niezłomnych partyzantów czasy,

Gdy w służbie dla ukochanej zniewolonej Ojczyzny,

Odwaga i Honor nade wszystko się liczyły…

I tamte zanoszone do Boga modlitwy,

Wyszeptywane ufnie pośród leśnych gęstwin,

Dla dodania sobie w głębi duszy otuchy,

Przed starciem z wrogiem znienawidzonym…

 

Zwyczajem pradziadów uniosłem gromnicę...

Zapaloną ostrożnie do kuchni przeniosłem…

 

Delikatnie osłaniając palcami,

Jej wątły maleńki płomyk,

Starając się w półmroku patrzeć pod nogi,

Ostrożnie stawiałem kolejne swe kroki,

By o próg pokoju czy kuchni,

Nie potknąć się w chwili nieuwagi,

A chroniąc się przed upadkiem odruchem instynktownym,

Mimowolnie gromnicy nie wypuścić z ręki…

 

Jakże wielu dziś ludzi,

Jak i przed laty przodków naszych,

W niejednej mrocznej życia chwili,

Po omacku niepewnie duchowo błądzi…

Choć płomień chrześcijańskich wartości,

W duszach naszych w dzieciństwie rozniecony,

W dorosłym życiu wciąż w sercach się tli,

Pomagając w obraniu właściwej drogi…

 

Chroniąc dłonią migocący gromnicy płomień…

Zapaloną na parapecie w oknie ustawiłem...

 

By migocząc swym nikłym światełkiem,

Mocą Siły Nadprzyrodzonej

Uchronił dom mój i całe obejście,

Przed kolejnego pioruna uderzeniem…

By nagłe huraganu podmuchy,

Okien z ram drewnianych nie powyrywały,

By niesione wiatrem gałęzie i szyszki,

Szyb w środku nocy nie powybijały…

 

By migocząc swym nikłym światełkiem,

Był on zarazem hołdem,

Dla niezłomnych partyzantów poległych za Ojczyznę,

W strasznych latach wielkiej burzy dziejowej…

Tak symbolicznie podobnej do tej,

Jaka tamtej nocy pamiętnej,

Rozszalała się wtedy pod nocnym niebem,

W stary transformator ciskając piorunem…

 

Pośród potężnej burzy szalejącej...

Płonęła gromnica noc całą w kuchennym oknie...

 

Choć po wielu bohaterskich partyzantach,

Nielitościwy czas zatarł wszelki ślad

I spoczywają po dziś dzień w bezimiennych dołach,

Upomniała się o ich Pamięć litościwa burza…

Przecinające nocne niebo skrzące pioruny,

Były tak naprawdę honorowymi salwami,

Dla tysięcy młodych partyzantów niezłomnych,

Za Ojczyznę niegdyś mężnie poległych…

 

Gwałtowne nocnych wiatrów powiewy,

Były zaś poruszającymi żałobnymi mowami,

Wygłoszonymi wówczas głosem łamiącym

Łkającej rzewnie matki nocy...

Strącone wiatrem gniazda bocianie,

Były ich nagrobnym wieńcem,

Stojące w kuchennych oknach gromnice,

Ich nagrobnego znicza jasnym płomieniem…

 

 

- Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy walk na trakcie Babice – Leszno.

Opublikowano

Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy walk na trakcie Babice – Leszno.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Jest to z mojej strony próba dotknięcia językiem poezji fenomenu partyzanckiej Rzeczypospolitej Kampinoskiej.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Bardzo podoba mi się Twoja propozycja, to byłoby "tak" jak w zwiastowaniu Maryi. I tak właśnie być powinno, niejako w świecie idealnym, że dziecko "trzeba" pokochać już na samym początku, to znaczy, zanim jeszcze powstało fizycznie. Jestem tego pewna, że dziecko w jakiś sposób pamięta, czy było kochane jeszcze przed swoim narodzeniem.   i gdy "tak" dopiero     Ale jeśli nie, często wynikają z tego złe rzeczy, co jak wierzę, nie jest przesądzone, bo i gdy dopiero tak się wypielęgnuje esencja kropelek   czyli jest to możliwe nie od razu, ale po niejednocznacznie określonym, dłuższym czasie.               Myślę, że walka dobra i zła jest czymś nieustannym i bardzo rzeczywistym. Dziękuję i przepraszam za czas poświęcony na mój mało udolny wierszyk, wszystkiego dobrego. Pzdr :-)      
    • @Waldemar_Talar_Talar Dobra, pozytywna filozofia. Trzeba osiągnąć pewien poziom dojrzałości, aby umieć zapełnić każdą pustkę.   Ale z perspektywy krytycznoliterackiej nie jest dobrze z tym wierszem. Plecak został wypchany bardzo oklepanymi elementami - w tym miejscu należałoby solidnie pocisnąć wyobraźnię. Ostatnia cząstka to irytujące posumowania i wnioski. A przykazanie pierwsze dla piszącego powinno brzmieć: nie zanudzaj czytelnika swego...
    • @Leszczym Wytłumaczenie samego siebie jest wysiłkiem i to czasami wyczerpującym na maksa, bez dwóch zdań. Robienie zamieszania - oj, lubię to! Wtedy wiem, że człowiek ma strasznie dużo do powiedzenia. Oj, słucham i obserwuję wtedy jak dziecko. W tym jest prawda, autentyczność... Mam taką manierę, że w tym robieniu zamieszania podchodzę do człowieka i mówię: Cześć, jestem Monika. Robię to, co prawda, po raz drugi, ale teraz mam przyjemność z prawdziwym JA.
    • Mogę się tu trochę wtrącić

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Nie mówię, że nie... Jeśli chodzi o pełen "profesjonalizm" (choć można się pokusić o pytanie, co dla kogo jest profesjonalizmem), trochę szlifu tu trzeba, z naciskiem na "trochę" – czyli niedużo. Uważam, że obecne pisanie zostało unowocześnione, co jest zupełnie zrozumiałe. Nasze reakcje są zależne od teraźniejszości, więc myślę, że ten tekst jest jak epoka dinozaurów, zapomnianym przeżytkiem. Wakss powołał się na Leśmiana, więc wydaje mi się, że sporo to wyjaśnia. Zarzut do słownictwa jest dla mnie bezpodstawny. Zresztą, pozwolę sobie na osobistą wycieczkę myślowo-opiniującą... wiersze wierszami, ale niektóre komentarze (z naciskiem na "niektóre") są tak nasiąknięte filozoficznym, dystyngowanym, wyszukanym słownictwem, że pozostawiają po sobie uśmiech... Jestem inteligentny, mówię elokwentnie. Kłaniam się nisko przed elitą
    • @Domysły Monika W sumie to nawet przemyślałem. Albo przynajmniej w teorii podjąłem się wysiłku siebie wytłumaczenia przed sobą samym. I mi akurat wychodzi, że mam dużą podświadomą chęć robienia zamieszania. Zresztą to kiedyś, dawno już, a było mniej symptomów, bo prawnikowałem, zauważył mój śp. Dziadek. Myślę, że to może być klue zagadnienia, ale wielu rzeczy nie wiem. I dużo mi się nie mówi. Myślę nawet, że w tej chwili wobec tych dużych sił zaprzężonych i często przeciwstawnych sobie, to jest generalnie nie do ustalenia. I żaden tekst, komentarz, mail, piosenka, graffiti i inne takie tego już nie zmienią. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...