Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

@Amber

 

To zależy dla kogo, mówiłem już: wierzę tylko i wyłącznie Świętej Matce Natury i rzeczywiście - w piątek była u mnie Burza, natomiast: Błyskawice obudziły mnie o pierwszej pięćdziesiąt i tak lał i lał i lał - Deszcz (stąd: fatamorgana), dalej: w mieszkaniu miałem małą powódź i mokre firanki - zamknąłem okna i poszedłem do łazienki zapalić papierosa, czekałem jak jej przejdzie, ojej, jak pójdzie sobie, oczywiście: szyby drżały - byłem w samym epicentrum - w sercu Świętej Matki Natury, kiedy rano wstałem, to: obok mojego okna stała i wciąż stoi złamana Wierzba Płacząca, proszę pamiętać: jestem osobą niesłyszącą i odbieram świat na swój własny sposób, dlatego dla mnie też wszystko - co jest związane ze Świętą Matką Natury - ma znaczenie symboliczne (może pani sprawdzić podkreślone słowa w internecie - ich znaczenie symboliczne), dziękuję za komentarz, acha, jeśli można: jak ma pani na imię?

 

Łukasz Jasiński 

 

@Hiala

 

Dziękuję za komentarz 

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Amber

 

Dziękuję, Magdo, dodam jeszcze: celowo użyłem dziesięć liter - "p" - to też symbolizm, oczywiście: wierzba płacząca jest także metaforą osoby płci pięknej, a puenta? Zaskoczeniem, nieprawdaż? Jasne: wyżej wymieniony tekst jest delikatnym... A mogłem zacząć tak:

 

          Wczesną nocą pies gospodarza zawył, zaniepokojony wstał i za pośrednictwem mowy ciała własnego stróża poszedł w głąb czarnego boru i znalazł nieruchome ciało na leśnej ścieżce...

          Opatrzył rany nieznajomego, a były one dość głębokie, szczególnie na plecach - miał cięte rany.

          Platon, tak miał na imię jego przyjaciel, cały czas pilnował nieznajomego na skórzanej kanapie, nikomu nie pozwalał na zbliżenie do łoża odpoczynku - żonie, córce i synowi - lekko warczał, dawał w ten sposób ostrzeżenie, tylko gospodarzowi pozwalał na podejście - na zmianę opatrunków, nakarmienie i na krótką rozmowę.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Amber

 

Błyskawica jest symbolem gniewu, szybkości i niesamowitego działania - ten symbol został przywłaszczony przez nazistów (narodowych socjalistów), podobnie jak Swastyka - to też prastary symbol słowiańskich pogan, dzisiaj tego symbolu używają czerwone feministki (Strajk Kobiet) w złym znaczeniu tego słowa, otóż to:

 

***

prosiłem dziewczynkę
- narysuj mi Drogę
dom
drzwi okna
i dym z komina -

narysowała wszystko
w kreskach deszczu
- ale ty jesteś w środku pod dwiema pierzynami -
mówiła

podziękowałem
zabrałem rysunek i odszedłem

- zaczekaj jeszcze piorun -
krzyknęła wyjmując czerwoną kredkę

 

Jacek Podsiadło 

 

Tak, jako pogański racjonalista - libertyn i intelektualny biseksualista - uniwersalny - jestem za uregulowaną prawnie aborcją, karą śmierci i eutanazją, więc: czerwone feministki zostałyby poddane eutanazji jako element pasożytujący - destrukcyjny, nomen omen: w Wojsku Polskim też jest używana Błyskawica.

 

Łukasz Jasiński 

 

@Manek

 

Nie, nic nie zmienię i dziękuję za komentarz 

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@corival

 

To też i dlatego też trzecia zwrotka jest szybsza - nawiązuje do zaistniałej sytuacji, proszę pamiętać: jestem osobą niesłyszącą, słuch straciłem po operacji na nosie (szyba na mnie spadła), prawdopodobnie przez źle użytą narkozę, tak więc: posiadam wrodzoną niepełnosprawność o stopniu umiarkowanym.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@corival

 

Nie, proszę pani, jeśli popełniłem jakiś błąd, to: proszę o łaskawe wskazanie - nie unikam merytorycznej krytyki, a jednocześnie: nie pozwolę na to, aby ktokolwiek rozbierał moją mowę wiązaną na pierwsze czynniki, to jest mój styl (proza poetycka) - trzy razy zrobiłem szlif na Wordzie i niedawno opublikowałem, jeśli już: to może pani zajrzeć do odpowiedzi Magdzie - wstęp do noweli napisałem bezpośrednio i sprawdzić w historii edycji - co poprawiłem, większość tutejszych ludzi pisze wprost tutaj - traktuje ten portal jako warsztat - naukę, niestety: ja - nie, jestem starym wygą poezji, zawsze proszę sprawdzać daty powstania danego tekstu (na dole), nigdy: daty publikacji (na górze), wcześniej pisałem tak:

 

Ballada

 

Biały dym płynie w powietrzu,

cicho szemrze deszcz ze śniegiem,

wietrzyk bałagani liście,

słoneczko zachodzi biegiem,

dusze oparte w powietrzu

śmieją się do łez niechętnie,

gdyż kręci się grób kamienny,

zamiast zmarłego - namiętnie,

 

o mój drogi przyjacielu,

cóż mijają smutne chwile,

gdyż nie ma cię i nie ma mnie,

o mój drogi przyjacielu,

nasza przyjaźń lśni w mogile,

błyszczysz w moim ostatnim śnie,

o mój drogi przyjacielu,

 

biały dym płynie w powietrzu,

liść opada na grób szary,

dopalają świece swój żywot -

nigdy nam nie brakło wiary,

bezbarwny napis na grobie

zasłania siedząc czarny kot -

niezniszczalny hołd ku tobie:

przyjaciel nad przyjaciółmi,

 

o mój drogi przyjacielu,

cóż mijają smutne chwile,

gdyż nie ma cię i nie ma mnie,

o mój drogi przyjacielu,

nasza przyjaźń lśni w mogile,

błyszczysz w moim ostatnim śnie,

o mój drogi przyjacielu...

 

Łukasz Jasiński (listopad 1998)

 

Ballata

 

Bianca fumo flussi in laria,

silenzioso mormora piovere neve,

brezza disordime fogile,

tesero sta succedendo esecuzione,

anime basato in laria

loro ridono te stesso malincoure,

quando gira grace calcolo,

invece deceduto - silenzioso,

 

o caro mio amico, amico, amico,

bene passaggio triste momenti,

perche no ole voi en no ole me,

o caro mio amico, amico, amico,

nostri amicizia brilla in grave,

etico brilli in mio sognare,

o caro mio amico, amico, amico,

 

bianca fumo flussi in laria,

foglia sta cadento su grave grigio,

si esauriscono candele tuo vita -

mai noi no mancava fede,

incolore scrivere su la tomba

coperchio era seduto morto gatto -

memorabile omaggio voi:

amico sopra gli amici, amici, amici,

 

o caro mio amico, amico, amico,

bene passaggio triste momenti,

perche no ole voi en no ole me,

o caro mio amico, amico, amico,

nostri amicizia brilla in grave,

etico brilli in mio sognare,

o caro mio amico, amico, amico...

 

Łukasz Jasiński (listopad 1998)

 

Tłumaczenie na język włoski jest moje (jest on bardzo podobny do języka łacińskiego), znam jeszcze język francuski - trochę.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Łukasz Jasiński Proszę czytać odpowiedzi uważnie.

Powtórzę w skrócie... osobiście tak bym zrobiła, ale to nie mój wiersz... 

Dopiszę to nie moj wiersz, więc wola autora co w nim i z nim zrobi.

Swoją drogą nie najgorsze tłumaczenie jest powyżej.

A jezyki romańskie są podobne do łaciny, bo od niej pochodzą... tak w skrócie.

Pozdrawiam :)

Opublikowano (edytowane)

@corival

 

Odebrałem to jako sugestię, tak więc: proszę o propozycję, bo: to "coś" - co to ma znaczyć? Nie, proszę pani, mój umysł jest humanistyczny, a nie ścisły i nie będę zakładał klepek na oczy i zajmował się tym "coś" - jak pani mówi: buszował w symbolach... Dobra, nieważne już... Tłumaczenie zrobiłem w ósmej klasie szkoły podstawowej, jeśli chodzi o języki: lubię języki z duszą, a w Europie: języki z duszą - to języki słowiańskie i romańskie, najbardziej nie cierpię germańskich i bałtyckich, dziękuję za rozmowę i miłych snów.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Amber

 

Dzień dobry, Magdo, nie Jacka Podsiadło, tylko: Jacka Podsiadły - w języku polskim nazwiska (także obce) - odmieniamy przez przypadki, opublikowałem tutaj zdjęcie orzełka (kupiłem na własne urodziny, patrz: wiersz - "Na własne urodziny") - we wrześniu będę miał imieniny i kupię sobie czerwony koc, a z czerwonej narzutki zrobię dywan - moje artystyczne zdjęcia też są pełne aluzyjnej symboliki.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Dagmara Gądek

 

Gadulstwo nie jest grzechem, plotki - tak, a poza tym: przez dwa tygodnie milczałem, nie, proszę łaskawej pani - nie zmieni pani człowieka bezpośredniego na człowieka o podwójnej moralności, zresztą: nie wolno w sobie tłamsić nadmiar energii intelektualnej - nie wolno z ludzi robić worka na śmiecie - negatywne emocje, inaczej: przelewać własne problemy na innych, dodam: cały czas mam świadomość i cały czas obowiązuje mnie tajemnica służbowa (jestem byłym pracownikiem Archiwum Akt Nowych), dziękuję za komentarz i miłej pracy.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Leszczym

 

Wystarczyło przez dwa tygodnie milczeć, a dobrze wiem o tym: im dłuższe milczenie, tym większa ciekawość ze strony czytelników, przynajmniej ja tak mam, póki co: mam siedem polubień i różne komentarze - rozmawiam z różnymi ludźmi, to nic innego jak psychologia tłumu, zresztą: nie piszę pod publiczkę i nie spełniam gustów czytelników, czasami daję ostre odpowiedzi i nie pcham się na afisz, rozmawiać - jak najbardziej trzeba, gadulstwo to szlachecka tradycja znana jako Silva Rerum - rozmawiam na różne tematy, bo: "Polonus sum, Poloni nihil a me alienum puto!" I dziękuję za komentarz...

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Informatyk mnie przeklnie. Dzisiaj rano budziłam go telefonem dwa razy, bo on śpi  do 12-tej w południe (no ja wiem - długo siedzi, to potem dłużej śpi)  To niech wycisza tel. Prawda?  Więc jak odebrał, to ja mu mówię - to mój komputer umiera, a ty śpisz? Przyjechał, zrobił, ale ja wiem? Na jak długo? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Ty to byś pewnie nauczył nawet pieska mówić ludzkim głosem :) A ja lubię pisać. Albo nie wiem, może to moja klawiatura lubi moje paluszki?  Chyba zaraziłam się od komputera, bo głupio gadam :p
    • @Maciek.J Dziękuję, że przeczytałeś. Mnie by się nie chciało. Miłego wieczoru.
    • Zegarek na piekarniku wybił szesnastą. Słońce jeszcze nie zdążyło wstać, a cztery cyferki wisiały zawieszone pośrodku niczego, głosząc w eter jedyne w co mogły wierzyć, w istotę swojego istnienia - w to, że jest właśnie godzina szesnasta. Przeszedłem po cichu korytarz, stawiając ostrożnie ciężkie, zimowe buty, zaczynając na pięcie, a na palcach kończąc, przekręciłem ostrożnie zamek i wydostałem się na klatkę schodową.  Czerwone diody tym razem pokierowały mnie ku włącznikowi światła z małą ikonką Schrödingera - z żarówką albo może dzwoneczkiem, co okazać mi się mogło dopiero po naciśnięciu przycisku. Oczywiście zaryzykowałem, a włącznik zamiast budzić nad ranem sąsiadów rutynowo włączył światło. Okropne to wszystko. Nie chciałbym, żeby o tym teraz wiedziała, ale mogę o niej myśleć jedynie jak o substytucie namiętności prawdziwej, takiej namiętności po której nie boli mnie głowa, takiej po której nie muszę brać prysznica, a najlepiej takiej po której mógłbym już umierać. Jeżeli sen to półśmierć, a samotność to ćwierćśmierć, to miłość musi być jej trzema czwartymi. Odwróciłem się do drzwi, zmazałem rękawem wypisane kredą "M + B" i w lepszym nastroju zbiegłem po schodach. To była moja pamiątka na pożegnanie - "K" jak Kalipso, na przestrogę dla wszystkich chłopców szukających w tym życiu uciechy. Choć to jedynie kropla w morzu, na którym dryfują te wszystkie Ogyggie, zdolne pomieścić każdego poszkodowanego przez los, biednego studenta czy starego wdowca, jedne z miliona drzwi hydry, gotowej do połknięcia każdego żeglarza błądzącego między Kazimierzem a Grzegórzkami, Krowodrzą a Łobzowem, między swoją ostatnią miłością z liceum a snem wiekuistym. Czy ja byłem w jakikolwiek sposób lepszy od tej niezaspokojonej męskiej masy? I tak i nie. Zawahałem się jeszcze przez chwilę, po czym otworzyłem drzwi na ulicę. Poranek był paskudny (chociaż zazwyczaj takie poprzedzają najpiękniejsze dni), wiatr podrywał brudną, szarą mgłę ciskając mi ją jakimś sposobem prosto w twarz, nieważne w którą stronę bym nie poszedł. Czułem jak powoli woda przesiąka moje włosy, które coraz to cięższe zaczęły przylegać mi do twarzy. We wrześniu mógłbym uznać taki Kraków za czarowny, lecz teraz, w październiku, już absolutnie mi to zbrzydło. Jesień potrafi być urocza, niby najlepsza kochanka, a najlepsza kochanka to taka, po której aż miło wracać do żony, i ja także zachciałem już wracać do lata. Pierwsze kroki wbiły mnie w marynarkę. Z głową schowaną w kołnierzu, niby żółw, zaplanowałem przeciąć na wskroś stare miasto, o tej godzinie nadnaturalnie puste, kiedy już ci najgorzej bawiący się wrócili dawno do domów, a najszczęśliwsi skończyli na afterparty z Morfeuszem. Na ulicach pozostali tylko ludzie tak samo jak ja ambiwalentni. Dziwne w tym uczucie solidarności. Tak zawieszeni gdzieś pomiędzy nocą a dniem nakładamy dla siebie prawdziwe śniadanie mistrzów - wyrzuty sumienia. Z jednej strony mogłem pozostać wczoraj w Itace, spędzić wieczór na rozwiązywaniu starych kolokwiów lub przy lepszej czy gorszej książce, zrobić sobie ładną kolację albo posprzątać pokój. Z drugiej, jeżeli już się w to wpakowałem, mogłem pozostać u niej do rana, dać się jej złapać za gębę kochanka, a może poopowiadać jej o "wolnych duchach" i "potrzebie rozłąki", powołując się przy tym na jakiegoś romantycznego poetę, po czym wyjść na pierwszy tramwaj do domu. Może i unikam aktualnie odpowiedzialności, ale zbrodnia już została dokonana, pytanie czy ona będzie jeszcze chciała do mnie wydzwaniać. Mógłbym ją zablokować - oczywiście, ale ona w żadnym stopniu na to nie zasłużyła, wolę zostawić katowski topór w jej dłoni, bowiem nie wierzę w istnienie zbrodni bez kary. Jeżeli nie zostanę ukarany, nie będę zbrodniarzem, zostanę po prostu “dupkiem”, albo “chujem”, co byłoby zdecydowanie gorsze. Zbrodniarzy się resocjalizuje, ale chujem pozostaje się do końca życia.    Spacer zawsze uważałem za rodzaj modlitwy, za sposób na wprowadzenie siebie w ten sam trans, który inni osiągają powtarzaniem zdrowasiek albo buczeniem w pozycjach jogi, w trans wybijany po kolei na betonie, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, cały świat zamyka się w tych dwóch słowach, wszystko i wszyscy są ode mnie oddzieleni tylko pewną ilością lewych i prawych, ja jestem wszechświatem doświadczającym samego siebie, więc kroczę, i muszę kroczyć, lewa, prawa, lewa, prawa, pamiętam czasy lepsze, czasy zauroczeń, nowych doznań, czasy, kiedy ludzie sami wyciągali do mnie dłonie, ale to nie ma znaczenia, pomiędzy miłością a rozstaniem jest tylko x lewych i prawych. Uciekłem, skończyły się czasy Feaków, gościnności, zabawy, igrzysk, odpłynąłem na ostatnim statku, na tramwaju zwanym dorastaniem, z jednorazowym biletem i nosem spłaszczonym na szybie. Im dalej patrzyłem, tym bardziej mi się wydawało, że stoję, ale teraz, patrząc pod nogi, muszę uważać, aby nie stracić gruntu pod nogami, i cały czas próbuję za nim nadążyć, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa. Kompletnie przemoczone włosy odgarnąłem z twarzy, wracając przez sekundę do klnięcia na krakowską pogodę, na brak kaptura, a przede wszystkim, na tę całą sytuację, na młode dziewczyny, na pożądanie, na bary na Kazimierzu, na szybki seks, oraz oczywiście - na samego siebie. Na mojej drodze krzyżowej mijałem kolejne stacje, pamiątki minionych wieczorów - bary, pasaże, uliczki, teraz wszystkie martwe, na tyle wiernie oddające obecny stan mojego ducha, że potrzebowałem chwili aby uświadomić sobie, że już za jakiś czas one z powrotem będą tętnić życiem, wypełnią się paczkami studentów, lanym piwem, dymem papierosów, głosami mniej i bardziej zrozumiałymi, rozmowami o wszystkim i o niczym, flirtami i odrzuceniem, słowem - życiem.  Złowieszcze to memento mori. Nic nie płynie, tylko ja przemijam, konsekwentnie kończąc i zaczynając następne ulice, a krakowskie bary będą trwać wiecznie, nigdy nie skończy się zabawa, choć dla mnie zabawy już nie ma, nigdy nie przestanie grać muzyka, chociaż ja już nie mogę jej słuchać. Kolejne bicia perkusji przechodząc mi przez tors nadały mojemu sercu tempo, którego wiem że nie będzie ono w stanie utrzymać. Kolejne wspomnienia zaczęły po kolei wypływać na wierzch, przykrywając sobą teraźniejszość, którą zamalowano jak na starych obrazach, aby na jej miejsce postawić coś o wiele piękniejszego.
    • za czerwonym słońcem łowiliśmy ryby czas mrugał jednym okiem na wyspie łotrów zawieszonych głowami w dół dzieliliśmy łuski jakby tego nie było przeszliśmy dalej nie mogąc znaleźć haczyka
    • @Tectosmith ze zdumieniem czytam ten twój elaborat, który świadczy o jednym : nienawidzisz chrześcijan, uważasz religię za największe zło . Ania napisała ci, że trzech papieży przeprosiło za inkwizycję.Przeciez zawsze w każdej historii jest rozdział z czarnymi kartami.Ale to nie jest dowód na to, że kościół to tylko zło.Na pewno kościół ma więcej w swojej historii białych kart. Tylko wam niewierzącym trudno w to uwierzyć.Ale to jest wasz problem i wasze zmartwienie. A teraz popatrz w głąb własnego sumienia czy jesteś od zawsze w porządku i nie masz sobie nic do zarzucenia ?,Bo brakuje ci tolerancji i szacunku do osób wierzących. A sama kwestia wiary też jest dylematem.Bo osobiście nie podejrzewam , że są ludzie którzy w nic nie wierzą. Każdy ma swojego Boga albo tego prawdziwego albo wymyślonego. Wybór jest zawsze zgodny z sumieniem.A czy jest czyste czy skalane nienawiścią do innych to już temat na inną polemikę. PS. Spotkanie z Jezusem to nie jest zwykle spotkanie bo ma inny wymiar.Ale i tak tego nie zrozumiesz bo trzeba najpierw uwierzyć....    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...