Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nie każdy dzień

nie każda noc

musi smucić

 

są dnie i noce

które cieszą

są na tak

 

jest słońce

są gwiazdy

nadzieja

 

są dni i noce

którym warto

zaufać

 

bo życie to tylko

chwila która

przemija

 

nie każdy dzień

nie każda noc

musi dokuczać

 

dlatego warto jest

nie bać się

smutków

 

tylko być sobą

kochać cień

i horyzont

 

to on pomaga

nam życie

zrozumieć

 

 

Opublikowano (edytowane)

@Waldemar_Talar_Talar

Może cień to anioł stróż? Ja tak przypuszczam. Horyzont to wiadomo. Horyzont i cień świetnie do siebie pasują. Nie bać się – to największe chyba zadanie. Nie wolno mi publikować ze względu na obietnicę, ale w komentarzu mogę, to zostawię. 

 

Światło nieprzespałe

 

Pod przestworzem powały muchy tańce miały:

Niestworzonej radości życiom ubijały

Pianę. Niestworzony dni radował musze:

Grał im tańce prościutko w maluteńkie dusze.

 

Na posłaniu swym człowiek muchom się dziwuje:

Po godzinie godzinę patrząc – nie tańcuje;

Może chciałby – nie może: Nie jest muchą Bożą

Ani myszką, jest nędzą: Własne myśli grożą

 

Potępieniem i sądem: One sądem właśnie.

Da-li Bóg mu oświatę – zrozumie, nim zaśnie,

Taniec muszy, mszę muszą, jej porządek skryty:

Te zakręty, przegony, w ciasną izbę wryty.

 

Tak! zrozumiał olśniony z... zamknionymi oczy...

Lecz czy on? czy sen śnieżył patrzeniu przezroczy?

Pod niebieniem powały, pod niebieszczem białym,

Rozśnielony na powrót – w świetle nieprzespałym.

 

(Pozmieniałem wierszyk, iloczas się sypał)

 

Pozdrawiam :)

 

 

Edytowane przez Olgierd Jaksztas (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam - miło że czytasz - dzięki - 

                                                               Pzdr.

 

Witaj - dzięki za czytanie i wiersz - 

                                                                    Pzdr.

Witam - cieszy mnie twoje czytanie - 

                                                                   Pzdr.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
    • 1) - Łaskawy, zasłużony, zasłużony… dobry, dobry, dobry… - bry, bry… ( Zasypia znużony)                          2) Łaskawy, szczery, szczodry… i niedobry. Frajer ! Święty – przez lucyfera zaklęty. Taki diabli bajer…          
    • @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję @Wochen
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...