Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Hmmmm....
Czytam ten utwor juz nie pierwszy raz,
(nie tylko tutaj) dlatego zdazylam sie juz z nim nieco oswoic.
Odbiega, jak wiekszosc pisanych tutaj wierszy
od twardych regul haiku. Zwlaszcza srodkowy wers,
metaforyczny, z dziwnie zestawionych slow.

Odstawmy badanie haikowosci na bok -
jako utwor, nie bede ukrywac, jest bardzo ciekawy.
Tytul "gra" przeszkadza mi w odbiorze,
bo wiersz sklada mi sie raczej na obraz tanca dwojga partnerow.
Bardzo interesujaco, haikowo malo, jednak przyjemne w odbiorze.

Pozdrawiam
Opublikowano

Piotrze, made in POLAND but by a little bit more than only Little China Girl ;-)

Lenko, tytuł "gra" nie jest oryginalny, sama wiesz, ale niestety "tu" autorzy poddani są próbie podporządkowania ;) - nie możemy stosowac znaków specjalnych ani numerków przy nadawaniu tytułu, a pt. haiku są prawie wszystkie tutejsze utworki ;). Przepisywałam to dzis rano i po kilku wkurzenich po drodze, bo nie chciało mi publikować - zdecydowałam, że ten wiersz GRA mi już na nerwach ;)... ale tak poważnie to tytuł "gra" nie wyklucza twojej interpretacji tj. tanca dwojga...(między nimi takowa się odbywa...).

Pozdrawiam ciepło

Opublikowano

P.S. hmm, czytałam trochę o haiku i podobno poza Japonią nie są te zasady ściśle przestrzegane: http://www.toyomasu.com/haiku/#howtowritehaiku . Mimo, że jest to pseudo haiku, mam nadziję, iż nikt się nie pogniewa jeśli zostawię ten wierszyk tutaj :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zgadzam się , że zasady haiku jakie były narzucone na samym początku tworzenia tego rodzaju poezji są w pewnym stopniu archaiczne i w "nowoczesnym " haiku często omijane. Jednak są rzeczy , które wyróżniają haiku spośród innych wierszy. Jeśli by tak nie było wszystko co napiszemy w trzech wersach i co będzie miało 17 sylab będziemy uważali za haiku??? Chyba jednak tak nie jest!!! Twój wiersz jest ciekawy, jednak ja postawię jeden podstawowy zarzut. Otóż w haiku wyklucza się rym, u Ciebie może jest on troszkę ukryty, jednakże "rąk - pong" !!!!! Dla mnie to jednak rym. Ale jako pewna odmiana jest przeze mnie traktowany Twój wiersz z pełnym uśmiechem.
Pozdrawiam
Jacek.
Opublikowano

Jacku, wiem - to pseudohaiku - pisałam we wcześniejszym komentarzu juz.... a jednak nie śmiałam wrzucić tego do działu wierszy.... przecież to "taka mała głupotka" ;) ...aha, i cieszę się ze choć uśmiałeś się...choć to troszkę na ironię zakrawa, nieprawdaż?... serdelki

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie było tam ziarenka ironii--jesli tak to odebrałaś to przepraszam. Uważam , że trzeba próbować--to jest chyba najważniejsze. Następne spod Twego pióra będzie już lepsze o te właśnie komentarze.
Pozdrawiam
Jacek.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...