Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nie-ziemia Marsjasza wydała
ona nie rodzi przegranych
matka samych bogów

przez rzęsy przechodzi
podstęp
niczym łza
okrucieństwa

nie-niebo gościło Prometeusza
tam nie ma zdrajców
uczta wielkich dóbr

z chmur kapią dziś krople
obłudy
kwaśne deszcze
- nie uchronią nawet parasole

i choć Odyseusz dalej wędruje
gęstnieją obawy - nowość wśród herosów

Nadziejo
Idąca
Krokiem
Entuzjastycznym

przyjdź

Opublikowano

moim zdaniem nienajgorsze
ale mam ale

np. ta częć o kroplach obłudy - mało ciekawa w stosunku do reszty
+ nie wiem kto to jest Marsjasz (może wstyd się przyznać)
+ niepotrzebne dopowiedzenie oceany pół-przytomności - po co umysł?jakoś nie pasuje

to wszystko obiektywne uwagi
i odnoszę wrażenie, że mam ich więcej
tylko nie mogę ich teraz wyartykułować

pozdrawiam

Opublikowano

Marsjasz - symbol klęski. rywalizował z Apollinem o miano persony najlepiej grającej na aulosie (nie wiem, czy dobrze odmieniam); sylen grał wspaniale, jednakże to Apollo zdobył pierwszą nagrodę; mimo zwycięstwa - z zazdrości bóg postanowił obedrzeć ze skóry konkurenta.

co do tych oceanów to się zgadzam - ulegną zaraz zniszczeniu ;)

Pozdrawiam
Kalina

Opublikowano

proszę bez posądzeń o zbytnią zrzędliwość. Naprawdę proszę :)

Ech, mitologia... jeśli można cichaczem odchrząknąć to z jednej strony fantastycznie, że odwołujesz się po przykłady do Greków, bo to nieocenia i chyba niedoceniona skarbnica, lamusik etc. Wynieśc można stamtąd wszystko, tylko trzeba trochę poszukać, bo w Parandowskim, którym karmiono nas w szkole, nie powiedziano ze względów pedagogicznych wszystkiego. Marsjasz od razu odsyła do Herberta, czy chcesz tego czy nie :) - itd. itd.

ale mam wrażenie, że mimo chwalebnego sięgnięcia do zacnego źródła, wybrałaś najbardziej konwencjonalne, żeby nie powiedziec, oklepane przykłady: Marsjasz, Prometeusz, Odys. W mitologii samych tylko Greków roi się od postaci, każda ma różny resort, czasem pokrywający się z inną. Oczywiście niesie to ze sobą zagrożenie bycia niezrozumianym, a robienie przypisów do wiersza wydaje się śmieszne - na dwoje babka wróżyła...

Zgrzytnęło mi w czwartej strofie, kiedy wspaniałe antyczne przykłady zostają zestawione z... parasolem. Mam tam wrażenie, że po mocnej, popartej tradycją końcówce, rozjeżdżasz się wstawiając refleksję od siebie. Być może ta refleksja jest zbyt serio? słowo "obłuda" wymaga pewnej odwagi, bo sugeruje, że wiersz jest zaangażowany (społecznie? moralnie? jakkolwiek), a zaangażowanie może budzić śmieszność - trzeba się z tym liczyć.

Koniec zrzędzenia. Miło było mi tu zajrzeć :) Naprawdę :)

F.

Opublikowano

nie bardzo cię kojarzę, ale dzięki temu tekstowi zapamiętam przynajmniej jedno; kall to ta od mitów...szkoda, że tak mało...no cóż, widziałam tu lepsze wiersze. serdeczności- Samo zło

Opublikowano

Freney : dziękuję Ci przede wszystkim za wizytę i słowo (a nawet ich kilka ;)) o zrzędliwość posądzać nie zamierzam - po to są te komentarze, żeby ukazać swoje sa i przeciw.

co do przykładów mitologicznych... cóż, początkowo wiersz ten - o dziwo! - nie wiązał się z mitologią. był po prostu takim sobie utworkiem. dzisiaj postanowiłam go trochę "dopieścić" i pokazać społeczeństwu ;) co do przykładów - starałam się wybrać najbardziej oczywiste dokładnie z tego powodu, który został wymieniony w twoim komenarzu. jak widać - i tak Marsjasz nie jest postacią "aż tak" znaną :) obiecuję, przy następnej próbie napisania czegoś takiego przewertuję mitologię w poszukiwaniu bardziej orginalnych przykładów.

Parasol. ciężko było inaczej wyrazić myśl nie używając tego słowa. przemyśle inne rozwiązanie. wiersz - jak mam nadzieję wszyscy zauważyli - składa się początkowo z dwóch części - boskiej i ludzkiej, która potem się uwspólnia. parasol występuje w części ludzkiej, więc - mam nadzieję - aż tak bardzo w oczy nie razi ;)

Odesłanie do Herberta - chciałam dokładnie to osiągnąć. myślę, iż mój wiersz jest troszkę kontynuacją myśli autora, takim podtrzymaniem tematu.

dziękuję Ci bardzo Freney za poświęcony czas i skierowane do mnie uwagi ;)

Pozdrawiam z mitami ;)
Kalina

Opublikowano

Plakietka "ta od mitologii" jest w moim mniemaniu plakietką zaszczytną ;)

Mam słabość do wierszy choćby odrobinę muzealnych. Dlatego rzeczywiście chętnie i przychylnie zajrzałem tu, do Ciebie. Mitologii nie warto wertować tylko w poszukiwaniu przykładów. Lepiej i przyjemniej dojść do tego od drugiej strony, w trakcie lektury :)

Starczy. Żeby nie było, że zgrywam znawcę, którym nie jestem. Czołem :)

F.

PS. Wobec rosnącego zainteresowania mitologią: Na Parandowskim się temat bynajmniej nie kończy :> że o Kubiaku nie wspomnę, nie mówiąc o całej rzeszy książek, które można po polsku na temat przeczytać.

Opublikowano

mitologia - rzecz zaszczytna, aczkolwiek stwierdzenie "ta od mitów..." jest niezbyt podbudowujące. zresztą ciągłe odwoływanie się do bogów antycznych może wkońcu okazać się "przeżytkiem" :)

Racja - Kubiak bardzo pozytywnie, nawet może lepszy momentami od Parandowskiego...

Pozdrawiam
Kalina

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Na początku było bajoro. Czas jeszcze się nie zaczął, a błoto już miało ambicje na filozofa. Niebo nie wiedziało jeszcze, że ma się odbijać - stało jak ekran, który czeka na pierwszy trailer stworzenia. A Bóg ziewnął, zgasił słońce jak żarówkę z Ikei i pomyślał: - Niech się stanie coś śmiesznego. Bóg wpatrywał się w bajoro jak w niedokończony sen, który postanowił sam dokończyć, nie znając zakończenia. I buch ! Piorun zjechał z nieba jak po zjeżdżalni z empatii, prosto w środek kałuży boskiej nudy, a błoto eksplodowało jak myśl, kiedy pierwszy raz zdała sobie sprawę, że istnieje. Woda zaczęła bulgotać jak czajnik podłączony do Wieczności. Komary zemdlały z wrażenia, żaby odśpiewały hymn do Chaosu w tonacji błota-dur, a wodorosty zaczęły tańczyć walca z gromem. W środku zamieszkała myśl - jeszcze bez kształtu, ale już z planem założenia konta na Facebooku i kanału na YouTubie: „Życie od zera.” Życie zaczęło mrugać jak neon w tanim motelu kosmosu - raz świeciło, raz gasło, jakby Wszechświat próbował przypomnieć sobie hasło do samego siebie, ale już chciało być reklamą sensu. Tak narodziło się życie - mokre, bez sensu, ale z potencjałem na reality show. Pierwszy okoń otworzył oczy i rzekł: - Kim jestem? A drugi mu na to: - Nie wiem, ale mam ochotę kogoś zjeść. I to była pierwsza rozmowa egzystencjalna w dziejach świata. I od tamtej pory wszelkie filozofie zaczynały się od pustego brzucha. Trzeci, z zacięciem na medyka, uznał, że połowa okoni będzie miała pipki, a druga połowa psipsiaki. Czwarty, bardziej filozoficzny, wyciągnął płetwę z błota i zawołał: - Zróbmy coś wielkiego! Może drzewo genealogiczne! I tak zaczęła się ewolucja. Okonie rosły, kłóciły się o priorytety genetyczne, zakładały pierwsze partie polityczne: Koalicja Naprzód z Funkcją do Tyłu (czyli Do Dupy), Płetwa+, Zieloni Byle Była Kasa, i Partia Przemiany w Gówno - obiecywali złote rybki, a wyszły karasie po wypadku. Wszystko kwitło - dosłownie i w przenośni - aż pewnego dnia dwie panie okoniowe, z oczami jak perły i ogonami jak wąż boa, postanowiły wyjść na brzeg. Ich ruch był powolny, ale historia zawisła jak ekran ładowania w komputerze Boga - 99% stworzenia i ani procent pewności, po co. – O, patrz,  powiedziała jedna, to chyba ląd. - A po co nam to? spytała druga. - Nie wiem. Ale może tam mają Wi-Fi. I wyszły. Na brzegu trawa pachniała jak świeżo otwarty mem, a słońce przypiekało łuski jak grzeszne sumienia. Z każdą minutą coś w nich pękało. Z płetw robiły się łapy, z łap dłonie, a z dłoni - selfie. A potem pierwsze filtry - żeby stworzenie wyglądało lepiej niż Stwórca. – Patrz ! krzyczały. - Możemy się dotknąć! – Możemy się pomalować! - Możemy mieć opinie! Tak narodziły się kobiety - z błota, z ognia i z potrzeby depilacji. nawet tych miejsc  których nikt nie powinien oglądać bez zaproszenia. Pierwsza wynalazła szminkę, druga eyeliner, a trzecia - sens istnienia (ale tylko do weekendu). Kiedy Karol Darwin z Galapagos zobaczył to w wizji, wypluł herbatę i napisał teorię, żeby jakoś to wytłumaczyć światu. A świat mu uwierzył, że brunatny ptaszek to dziadek niemieckiego kanclerza. Bo ludzie zawsze wierzą w rzeczy, które pozwalają im spać spokojnie. Darwin notował: „Człowiek pochodzi od małpy.” A Bóg na marginesie dopisał: „Nie, Karolu. Człowiek pochodzi od żartu.” Tyle że żart wymknął się z kontekstu. Człowiek - to tylko śmiech, który nauczył się chodzić na dwóch nogach. Bo ewolucja nie miała celu - miała tylko poczucie humoru. Małpy zeszły z drzew, bo liście nie miały dostępu do Netflixa. Zeszły z drzew, zostawiając w koronach echo, które do dziś udaje sumienie człowieka. Pierwsi ludzie odkryli ogień, żeby podgrzać swoje ambicje. Potem żelazo, proch i kapitalizm. I tak oto życie zaczęło się sprzedawać w promocji. Teraz, po tysiącach lat, siedzimy w klimatyzowanych jaskiniach, piszemy wiersze o sensie istnienia, a w tle reklama mówi: „Kup nowego człowieka - teraz z funkcją auto-ironia!” Darwin przewraca się w grobie z prędkością trzydziestu trzech obrotów na minutę, jak stara płyta winylowa z napisem Survival Mix. Bo ewolucja trwa - tyle że dziś odbywa się w wersji cyfrowej. Kliknij. Zmutuj. Wyślij. Zaktualizuj geny. Zgódź się na pliki cookies istnienia, zanim algorytm oceni, czy nadajesz się na Bajoro 2.0. Ewolucja to kabaret, w którym Bóg udaje, że nie zna pointy, a publiczność udaje, że ją rozumie. A śmiech jest tylko sposobem, w jaki Wszechświat ukrywa swoje łzy. A Bóg, poprawiając się w fotelu z galaktyk, pomyśli: Żart był dobry. Ale sequel jest fatalny.        
    • @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję Waldemarze, że tutaj zajrzałeś @huzarc, Również dziękuję 
    • Chciałbym napisać nowe słowa dla starego siebie, bo wmawiają mi, że jestem algorytmem Nowa religia jest odbiciem starej i ma jednoczyć siedzących, już nie klęczących Czytam ją, znam każde jej przykazanie i podobnie, jak stare sekty, jest mym największym wrogiem, bo niszczy wolność. Nie wolność rozumianą przez tłum, bo motłoch wierzy wszystkim Łysenkom świata, ale… są na świecie ludzie wolni, tylko nie w moim najbliższym otoczeniu Moim marzeniem byłoby żyć między nimi, a nie tylko ich odwiedzać, skakać nad iskrami przy taborze, wygrywać poezje na gitarze, uczyć dzieci starych języków i malować z nimi uczucia, śpiewać ze skowronkami i oglądać słońce w przezroczystym stawie   i już nigdy nie podłączyć się do świata, w którym mogę to wszystko robić wirtualnie, ale obawiam się, że jego magnesy zatruły mój… algorytm, ponieważ Miłość w mym kolejnym życiu była zaledwie krótkim telefonem  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...