Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Homo sapiens jest na ukończeniu swoich możliwości, powoli przestaje czerpać przyjemności z życia. Ewolucja daje o sobie znać, już niedługo będą się nowi rodzić, o wyższej inteligencji nas przewyższającej :)

Opublikowano

A wiesz w mojej rodzinie pojawi się we wrześniu maleństwo:) jedna dziewczyna złapała moje syna:) oni nie są na to gotowi, w weekendy będę zajmowała się dzieckiem:) mam nadzieję, że to będzie dziewczynka:)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To nie Teksas, mój Drogi, wykorzystałam wspomnienia Japończyków po ataku na Hiroszimę w sierpniu 1945 roku i upadek człowieka z kultury brązu, kiedy był już wyrafinowany i potrafił wiele. Nagle przyszła zagłada jego technologii, pisma i inne ludy musiały zaczynać od początku, między innymi Słowianie...

 

Pozdrawiam, miłej niedzieli. Ja może pojadę na rower... Już go wyjęłam w czwartek i przemierzyłam kilka kilometrów...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Viola, gratuluję Ci... i trochę zazdroszczę. Tak, to będzie dziewczynka, przynajmniej moje jasnowidzenie, na to wskazuje...

Edytowane przez Somalija (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Najważniejsze żeby zdecydowali urodzić, bo dziewczyny wyjeżdżają teraz do Słowacji niby na narty i po sprawie...

Po holenderskiej i słowackiej ziemi tułaja się duszyczki... niechcianych dzieci...

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Entuzjaści astrologii już ogłosili Erę Wodnika... Nie znam się na horoskopach... czytam świat inaczej, bliżej Słońca...

 

Dobrej niedzieli

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Opublikowano

@violetta Już ją kochasz... to jest piękne i magiczne...

@Tectosmith A tam, kogo interesują koczownicy irańscy

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A na serio, to musiałam poszukać książki i znalazłam w niej zakładkę kupioną w Budapeszcie... 10 lat temu A potem dostałam karę, 36 godzin bez dostępu do forum... to chyba po rozmowie z miłą Panią...

Niżej książka i zakładka

 

 

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A mnie to zaciekawiło bo chciałem wiedzieć czy wspomnisz Wikingów, Gotów i innych, sam nawet nie pamiętam, ale wiem, że przez te europejskie ziemie przewaliło się mnóstwo ludzi :-)

Ha ha ha ha :-) A jednak miła Pani okazała się nie miła i Cię zgłosiła :-) Mnie chyba nie było za co bo się bardzo starałem :-)

 

Opublikowano
@Somalija przeczytałam przypadkiem o "miłej pani" i że kolejny raz obrabiasz mi dupę, na boku
jest to obrzydliwe
 
nie, nie doniosłam na ciebie i to nie przeze mnie spotkała ciebie ta straszna tragedia, 36 godzin bez dostępu do forum, widocznie nie każdemu podobają się twoje kiecki np. i spamowanie pod twórczością (jaka by nie była) innych autorów, tak przypuszczam, a za co dostałaś chwilowego bana, nie wiem
 
ego masz wywalone w kosmos, przyjmij więc do wiadomości, że mam sporo do zrobienia w życiu, mnóstw swoich zajęć i niespecjalnie mnie interesuje co na mój temat sądzi jakaś somalija z poezja.org, ale nie pozwolę, żebyś manipulowała moją osobą i kłamała na mój temat oraz wrabiała mnie w donosicielstwo, z którym ty, nie masz problemów, a ja się nim brzydzę
 
co do wierszyczeczka się nie wypowiem, nie moje klimaty
nie pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A ja, jeżu, dam u kuma duże jaja
    • Pokrzywy nie parzą moich łap. To nie wzrok świdrujący na wskroś, ludzkich marionetek. Ich jad i moja nienawiść równoważą się na szalach niekończącej się walki zła, bytu doczesnego z bytem nie z tego a innego wymiaru. W najczarniejszym odludziu, modrzewiowego, skąpanego w delikatności świeżego mchu i opadłego igliwia boru. Stąpam bezszelestnie przez piach, kałuże i zdradliwe zaschłe od dawna, połacie chrustu. Utykam na przednią, prawą łapę. Wyrwana na siłę z uścisku metalowych zębów ludzkiej pułapki, doskwiera tętniącym aż w najgłębszych zmysłach bólu.   Ale nic to. Z czasem ogarnięty opieką starych kapłanek i szeptuch, wydobrzeję. Blizny nigdy nie dadzą o tym zapomnieć. Twoją twarz zdradziecką i los Twój, przekląłem u Bogów, daniną z krwi. Nóż, karabin, brzytwa. Słowo jedynie rani i wodzi na manowce. Dlatego zwą mnie kapłanem i orędownikiem ciszy. Chcę widzieć ludzi, lecz tych co umarli. Wśród ostępów bagiennych i w świetle ślepi graniczników ich ogniki dusz błądzą po rozstajach. Ja ich do granic Nawii bezpiecznie sprowadzam.   Czyn. To on zabija. Miłość zabija w człowieku człowieka. A bestię rani mechanizmem uśpionej pułapki. Nie wyciągnąłem z niej łapy na czas. W starej dziupli, okazałego grabu. Zasnąłem. A śniłem jedynie o krwi. Leżałaś naga, ze skręconym karkiem. Przed chatą. A Bogi patrzyły z drewnianego panteonu, dziesiątkami twarzy. Nagle grzmot i błyskawica przecięła sen. Jak linię mej świetlanej przyszłości.   Musiałem się upewnić po raz tysięczny może. Wyszedłem z dziupli. Zaskowyczałem żałośnie w ledwie rozjaśnioną poświatą, ubywającego księżyca noc. Jeszcze raz spojrzałem na strzaskaną łapę. Musisz nie żyć. Nie z zemsty. A w imię wyższych zasad. Perun zesłał burzę. Nawet deszcz zamienił w krew. Osiadła na cokole nieboskłonu. Jak rydwan podniebny. Jego żałobę zsyłająca chmura. A ja ruszyłem duktem pod znajomy aż za dobrze adres. Deszcz zagonił duszę gościńców ku kniei. Dukt był pusty jak oko wykol. Słyszałem jedynie swój oddech chrapliwy. Raz jeden skrzyżowałem swój trop ze śladami swych pobratymców. Wataha jest rodziną której nie dane mi było nigdy mieć. Samotność jest moją rodzicielką. A ojcem demon przeszłości. Jej błędów i namiętności.   O północy dotarłem nad granicę drzew. Dalej był świeżo zasiany, pasiasty krój pól a za nim ku południu, zabudowania wsi. Nie czułem już zapachu. Twoich dłoni czy włosów. Odrzwia były zabite na głucho. Okiennica wyrwana z zawiasu a front domu solidnie ugodził upływ cielesnego czasu. Z komina nie sączył się dym. Palenisko zalały dekady, cyklicznych opadów. Obejście zarosło zielskiem, trawą i dzikimi drzewami. Armią, płożącego się rdestu. Skręconych w uścisku kłączy. Namnożonych na potęgę truskawek i dzikich malin. Studnia zapadła się i zapewne wyschła lub woda w niej zatruła się od gnilnych resztek. Jak nasza miłość.   Czy Ty też gnijesz? Pobiegłem ku pagórkowi na krańcu wsi. Ci którzy przybyli tu onegdaj z krzyżami i ogniem, którym wypalili obyczaj dziadów i święte gaje, nazywali to miejsce odludne i ciche cmentarzem dla dusz. Odnalazłem okazały, kamień nagrobny zaraz po lewej od wejścia. Na nim była Twoja podobizna i trochę liter i cyfr. Litery układały się w Twe imię i nazwisko a ciąg cyfr w datę narodzin i w to po co tu przybyłem. Chmury odeszły gnane wiatrem. Znów wyjrzał nieśmiały księżyc. W jego świetle porzuciłem choć na moment postać wilka i stanąłem na dwóch nogach przed zaniedbaną mogiłą. Nie mogłem się powstrzymać i wybuchłem śmiechem. Szczerym do bólu i zimnym jak stal moich oczu. Śmiałem się odczytując datę Twojej śmierci.
    • - Z rac jajami Ted zbija popa, a Popaj i bzdet. - I ma jajcarz.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...