Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                     - dla Belli i dla A. 

 

   - Moi drodzy - zwrócił się Mil do gości - jak podoba się wam w innym świecie? Mało tego: w innym wymiarze? Wiecie, pytam nie tyle wszystkich was razem, ile właśnie każdego z osobna. Bo tutaj odbiór i wrażenia mogą być tylko własne. Osobiste. 

   - Świat jak świat i wymiar jak wymiar - zaczęła powoli Yennefer. - Wszędzie tam, gdzie są ludzie, wygląda on i funkcjonuje podobnie. Bo tylko tak może funkcjonować i wyglądać: w oparciu o system, oparty z kolei na ludzkiej naturze. Czyli na uznaniu - zaakceptowaniu - i na wykorzystywaniu przede wszystkim tego, co w człowieku złe. Czyli na słabościach różnego rodzaju, w tym małości jako takiej i na żądzy pieniądza. Oraz władzy w przypadku niektórych, co oczywiście z bogaceniem się kosztem innych idzie w parze. Ale jedzenie mi smakowało, drink też. Mm... chyba odnalazłabym się w nim. Moja wiedza i umiejętności przydałyby się wielu, mogłabym tu spokojnie żyć i uczciwie zarabiać... 

   - Za to ja nie bardzo się w nim widzę - Geralt zaczekał, aż jego żona skończy wypowiedź. - Co miałbym tu robić? Potworów ni monstrów już nie ma w owym uporządkowanym świecie, więc najzwyczajniej jestem tu zbędny. Co prawda, skoro są tu kraje, to każdy z nich ma władcę i wojsko. Ale zaciągać się nie zamierzam, bo prowadzenie wojen przez władców w ich własnym interesie, a nie dla ich poddanych uważam za mało sensowne. Nie chcę zatem brać w tym udziału.

   - Jeśli moglibyśmy tutaj swobodnie polować i cieszyć się niezależnością w naszym zamku - zaczęła Milwa, spojrzawszy na barona - to czemu nie? Moglibyśmy wtedy tu zostać. Pytanie jednak, jak cały ten świat wygląda? Bo dotąd widzieliśmy tylko mały fragment, małą część tego kraju - Brazylii, jak go, czy też ją, Bellu, nazwałaś. Właściwie nawet tylko fragment miasta. A co z resztą miasta? I kraju? A inne? Ogólny porządek? 

   - Zgadzam się z narzeczoną - rzekł baron, w reakcji na które to słowo Milwa ucałowała go z wdzięcznością. - Dowiedzmy się więcej. Zapoznajmy, a wtedy będziemy w stanie zadecydować. 

   - Angoulême? Regis? - Mil spojrzał na nich, przytaknąwszy wraz z Bellą Milwie i jej baronowi. Wampir zachęcająco uścisnął dłoń dziewczynie. Odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się doń, nim zaczęła. 

   - Ładnie jest tutaj - odrzekła - i bardzo ciepło, podoba mi się to. A ludzie, chociaż wyglądają dziwnie, zdali mi się dobrzy z tym ich ciągłym uśmiechaniem się. Może więc byłaby to dobra myśl? Spokój i bezpieczeństwo są najbardziej istotne. Znalazłabym zajęcie, a i ten mój - wypowiedziała te słowa miłośnie, chociaż z pewnym wahaniem, rzuciwszy nań niepewne spojrzenie - zarobiłby tu spory grosz.

   Regis pokwitował samozwycięstwo narzeczonej ledwie zauważalnym uśmiechem. Uznawszy zaś, że mogąc podjąć w ich imieniu wspólną decyzję, Angoulême poczuje się przy nim jeszcze pewniej i swobodniej, zapytał:

   - Jak więc, kochanie? Zostajemy w Brazylii? 

Cdn.

 

   Warszawa, 18. Stycznia 2024 

   

   

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...