Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Drzewo życia. (szorcik lekko przyrodniczy)


Rekomendowane odpowiedzi

.

Rośnie sobie w ogrodzie mojej babci tak już od pokoleń. Umarł pradziad, syn jego Józef (mąż babci) , ojciec mój Konstanty a kasztan wciąż stoi nienaruszony. Większy i większy. Nie wiem czemu, ale lubię mu się przyglądać wyjątkowo zimą. Uwielbiam ten mroźny prześwit między bezlistnymi konarami. Zawsze staję tak, by podczas kadrowania w prostąkącie splecionych palców stał przy prawej krawędzi. Wtedy mam wrażenie, że zaprasza nas do siebie.
Pamiętam jak będąc dzieckiem wdrapywałem się z braćmi na sam szczyt. Zanim do tego doszło musiałem stoczyć bratobójczy, bokserski pojedynek. Czasem przegrywałem i ze łzami w oczach patrzyłem jak któryś z nich cieszy się wolnością tam na najwyższej gałęzi. Kiedy ja wygrywałem nikomu nie pozwoliłem zająć mojego miejsca.
Kiedy bracia odeszli w swoją stronę ja zostałem w domu, by opiekować się schorowaną matką. Pewnie dlatego, że byłem najmłodszy. W przerwie między sprzątaniem jej odchodów a przynoszeniem wody ze studni, przychodziłem do Niego z moją obecną małżonką. Siadaliśmy na ławeczce tuż przy Nim i gawędziliśmy zwyczajnie. Często czytałem jej wiersze Norwida. Lubiła zasłuchiwać się w jego poezji. Tłumaczyła mi, że tylko on działa na nią tak bardzo nostalgicznie. Pod kasztanem pocałowałem ją poraz pierwszy( z języczkiem). Miałem wtedy siedemnaście lat. Dziwne, ale już wtedy, choć znaliśmy się kilka tygodni i była moją pierwszą dziewczyną, wiedziałem że zostanie moją żoną i tak też się stało.
Ślub wzieliśmy w kościele św. Anny, jedynym w promieniu osiemdziesięciu kilometrów co może w naszym kraju należy do rzadkości, bo co jak co ale kościołów to u nas w Polsce jest w bród. Wesele natomiast odbyło się w ogrodzie, a stół weselny zastawiony był właśnie w cieniu naszego rodzinnego drzewa. Doskonale chronił przed lipcowym upałem. Kiedy tańczyłem z Elą pierwszy taniec, patrzyłem na jego gruby pień i przyrzekłem małżonce, że gdy tylko urodzi się nam syn, zetne je, żeby mu głupie myśli po głowie nie chodziły i krzywdy sobie jakieś nie nawywijał przypadkiem podczas wchodzenia. Mówią,że każdy facet powinien zbudować dom, spłodzić syna i zasadzić drzewo. Ja dom już mam,z dziedziczenia bo zdziedziczenia ale najważniejsze, że mój, drzewo stoi od pokoleń tylko syna brakuje. Ela uśmiechnęła się i przytuliła się wtedy do mnie mocno w tańcu.
Nie wszystko może się w życiu układać tak jakbyśmy tego chcieli. Osiem miesięcy poźniej żona zmarla na stole operacyjnym. Lekarze mówili, że ciaża byla zagrożona i ani jej ani dziecka nie udało sie uratowac. Pochowałem żone i córeczke pod kasztanem. Codzienne przychodzę do ogrodu. Rozmawiam z nimi i zawsze towarzyszy nam to stare drzewo, które rośnie tu odkąd pamiętam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zaciekawił mnie tytuł, bo uwielbiam przyrodę
wciągnął początek -obietnicą odkrycia tajemniczej zagadki, jakie zawsze w szortach się znajduje
i zaskoczył koniec i zasmucił bardzo, pomimo oswojenia się z tą starą prawdą, że nie wszystko się układa tak, jak chcemy

a drzewa rosną obok, dumne i obojętne

pozdrawiam ciepło

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznaję, że początek jest najlepszy. Później odrobinę wysypuje się jezyk, pojawiają się błędy - nieznaczne, chyba pisałeś szybko? i tak środek przeczy stylistycznie początkowi, a koniec i jednemu i drugiemu. Puenty się nie spodziewałem, więc zaskoczenie było.

Czołem,
F.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma tu żadnej "pompy", górnolotności. Tekst toczy się, jak powolna rzeka. Wytworzyłeś specyficzny klimat w tak krótkim tekście. Brawa ode mnie. Namawiam do małych poprawek, ale do tych spraw nie włączam się. Odwiedzi Cię może Leszek, albo Natalia (do mnie nigdy prawie nie zagląda, a szkoda). Smutne zakończenie. Cóż, niestety w życiu często się zdarza. Pozdrawiam/Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tekścik niezły. Trochę melancholi i zamyślenia nigdy nie zaszkodzi.

Widocznie drzewo zrozumiało mordercze zamiary bohatera i w jakiś niepojęty sposób uśmierciło jego biskich chcąc się ratować.
Albo też wyprosiło u swego ducha opiekńczego uratowanie życia.

Tyklo to zdanie z wynoszeniem odchodów jest nieco naturalistyczne i zbyt dosłowne, a przez to nie pasuje mi do reszty.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...