Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oj tam, od razu niejasny. Wymyśl sobie, o czym jest - od tego jesteś poetą? ;D

A tak serio - wymyśliłem sobie taką historyjkę, że peel próbuje wymarzyć sobie drogę ku spotkaniu dawnej miłości, ale zamiast ruszyć naprzód, wciąż cofa się do dawnych wspomnień, karmiąc je łzami, a wszystko to w poczuciu, że bez wylania tych łez podróż w przyszłość "się nie liczy". No dobra, teraz jak patrzę na swoje wyjaśnienie, to faktycznie jest znikome prawdopodobieństwo, że ktoś odczyta wiersz podobnie xD

Ogólnie to bardzo spodobało mi się sformułowanie wyczytane w książce o muzykach rockowych - "mokry prowiant". Tam oznaczał po prostu zapas wódy na trasę koncertową, ale nie zdzierżyłbym, gdybym tak wdzięcznego wyrażenia nie użył po swojemu ;D

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem, choć w ogóle nie widziałem w tekście tego, co opisałeś. 

 

Właśnie, ale prawdopodobieństwo jednak istnieje. :)

 

Rozumiem. Wiersz krąży wokół cieczy. Piszesz o balaście, który niekoniecznie musi być ciekły, ale u Ciebie jest, ponieważ piszesz, że słony nadmiar upuszczasz w głębię, a kropla każda to czas. Następnie piszesz o płakaniu i łzach, a jak wiadomo łzy są słone. Ich nadmiar może być balastem, co sugeruje, że peel jest ciągle zapłakany.

 

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie widzę tego jako wadę. Ja piszę, o czym chcę, czytelnik widzi, co chce. Jeśli pomiędzy tymi dwiema wizjami nie zachodzi proces poezji, to ja już nie wiem, czym jest poezja ;P

 

W co drugim wierszu piszę o łzach, nic nie poradzę, że lubię ten temat i wciąż mam na niego pomysły.

Faktycznie, ciecz jest tu wszechobecna. Jak nie łzy, to rzeka wpadająca do morza. W innym miejscu w internecie stwierdzono, że napisałem szantę xD

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie napisałem, że to wada. Napisałem, że rozumiem, choć takiej interpretacji nie dostrzegam, a poezją to jest, jak najbardziej. Przynajmniej dla mnie. Klimat panujący w utworze jest super.

 

Grunt to mieć ulubiony temat, ale wiem... mam tak samo. :)

 

Rozumiem, choć nie znam się w ogóle na szantach.

Opublikowano

@Manek Czasem trzeba się cofnąć i spełnić, czy "załatwić" coś zaległego, żeby móc połączyć stan terazniejszy z droga w przyszłość i - wejść na nią. Dla mnie bardzo głębokie, poruszające przesłanie i do tego niezwykle piękna poezja :) Pozdrawiam!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiem, że to nie wada i że podzielasz mój pogląd. Ale nieustannie mam z tym problem. Ludzie raczej wolą skrajności - albo wiersze przekombinowane czy mocno enigmatyczne, albo takie, gdzie sens jest wyłożony całkowicie wprost. Staram się być ze swoimi gdzieś pośrodku, w związku z czym bywam upominany przez obie strony ;P

Zgadza się, trzeba. Tylko że czasem łatwo zafiksować się na punkcie "załatwiania" przeszłości do tego stopnia, że każdy krok naprzód będzie jedynie pozorny, a faktycznie będą to dwa kroki wstecz. I chyba o tym właśnie chciałem opowiedzieć w wierszu.

Dziękuję!

Opublikowano

Są ludzie, którzy lubią, czasami we łzach,  wracać do minionych czasów, ale wydaje mi się, że nie są specjalnie zadowoleni z dzisiaj, bo coś wyszło nie tak, a wtedy to było że ho ho.  Nie mam tak na szczęście. Wiersz, jak u Ciebie, ciekawy. Zapraszam tez czasami do odwiedzenia moich refleksji:).

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ciekawe spostrzeżenie. Myślę też, że są ludzie, którzy po prostu potrzebują czasem nad czymś zapłakać, więc wracają myślami do przeszłości. I choć to bolesne chwile, to jednak są im niezbędne do funkcjonowania.

Bardzo dziękuję!

Marku, ogólnie ostatnio mało się udzielam pod cudzymi utworami, wiem o tym. Na forum przebywam głównie w pracy, a tu bywa różnie - raz mam nadmiar czasu i się tu szwędam, a raz ledwie starcza mi czasu, by ogarnąć własne wątki. Przyjdę do Ciebie któregoś dnia, obiecuję ;>

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No i tu też czuję, że stoję pośrodku - w najmniej interesującym dla czytelnika położeniu, bo ani nie piszę takich dwuzdaniowych strzałów, ani nie rozwlekam się na milion strof. Wszystkim nie dogodzisz ;>

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mnie się wydaje, że są średnie. Zależy, jaką przyjmiemy skalę. Za początek osi przyjmując limeryk, a za koniec "Pana Tadeusza"... no dobra, piszę krótką formę jednak xD

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kto w dzieciństwie nie miał problemów z wymową choćby jednego słowa, niech pierwszy rzuci Słownikiem języka polskiego.  Dziękuję za każdy ślad zainteresowania, pozdrawiam. 
    • @lovej @lovej już mnie nie ma ….. powodzenia 
    • Pożegnałam się z nim około szóstej nad ranem w Poniedziałek... mniejsza o datę. Impreza praktycznie dogasła; Amanda, pełniąc rolę gospodyni, podczas gdy ja byłam zajęta rozmową z Andrzejem, zamykała drzwi za kolejnymi gośćmi. Toteż, z osoby na osobę - czy też z wyjścia na wyjście - robiło się coraz bardziej pusto.     Rozmawialiśmy aż do rana, do ostatnich chwil przed jego wyjazdem do swojego miasta i przed urlopem, który zaplanował - jeszcze przed poznaniem mnie - że spędzi w Chinach. Krótko przed tym, nim wyszedł,  popatrzył do kalendarza w telefonie.     - To jeszcze tyle dni, nim znów cię zobaczę... - powiedział markotnie.     - Zleci - odpowiedziałam szybko obojętnym tonem, chcąc ukryć własny smutek. Zresztą: co da smucenie się? Wiedziałam, że z obiektywnego punktu widzenia mam rację. Minie ten czas nam obojgu: jemu szybciej niż myśli, a mnie... Właśnie: a mnie?     Skreślałam na końcowo-majowej, a potem na czerwcowe, kartce ściennego kalendarza kolejne dni. Każdego dnia wieczorem, gdy kończył się, tuż przed pójściem spać. I patrzyłam na powoli malejącą liczbę tych, które przede nami pozostały. Istotnie, zlatywały. Myślałam, że będzie działo się to szybciej. Patrzyłam i myślałam, kląc w duchu, że przez ostrożność nie podałam mu swojego numeru telefonu.     - Nie, Andrzej, to za wcześnie - wykręcałam się, jak tylko mogłam. Z jednej strony zadowolona, że nie naciskał, a z drugiej zła, że tego nie robił. - Chcesz, żebym ci zaufała bardziej, to daj mi czas. Prosiłam: nie przyspieszaj. Tak, wiem: zostawiłeś mi swoje wizytówki. Ale z tobą jest inaczej. Ty...     Wydawało mi się, że te dni miną ot tak. Jak klaśnięcie w dłonie. Jak powiedzenie: "Cześć". A najwyżej "Dobrze,  że jesteś". Mijały i zarazeam nie. Dwunasty dzień Czerwca... trzynasty... czternasty. Och, Andrzej!...     Myślałam. Jak jego podróż? Jak doleciał? Czy jest bezpieczny? To długa podróż. Szalony z niego człowiek, wybierać się tak daleko! Ale interesujący, ba! intrygujący. Także przez swoją ciekawość świata, nie tylko przez talent malarski i artystyczną działalność.     Myślałam. Gdy wrócisz - jeśli w ogóle wrócisz, jeśli nie zmienisz zdania i nie okażę się dla ciebie mijalną znajomością,  jeśli nie poznasz tam jakiejś Chinki, jak ja czarnowłosej - to co będzie z nami? Z naszą przyszłością? Zaangażujesz się naprawdę? Oddasz mi część swojego czasu, który dotychczas miałeś tylko dla siebie? Opuścisz swoje miasto i przeniesiesz się tu, aby być bliżej mnie tak, jak zapewniłeś? Jak daleko sięgnie twoje rozumienie moich problemów? Twoja cierpliwość? Jestem trudną osobą, o wielu sprawach wciąż nie zdążyłam ci powiedzieć! I wreszcie ja, ja sama! Tak dawno nikt był przy mnie blisko. Długo już jestem sama, tylko ze sprawami dnia codziennego, zdrowotnym kłopotem mojej mamy i z pracą. Czy jeszcze potrafię z kimś być?? Czy ty potrafisz??    Czas. Czekanie. Myśli.     Dobrze, że kolejny dzień minął. Że chociaż jeden dzień bliżej do momentu, w którym zadzwonisz do moich drzwi umówionego dnia o umówionej godzinie. A gdy otworzę je z bijącym mocniej sercem, będziesz tam. Wręczysz mi kwiaty, moje ulubione goździki. A może peonie, jeśli jeszcze będą w sprzedaży. Wejdziesz, odsuniesz na bok trzymany bukiet, zapewnisz mnie: "Dobrze, że jesteś", obejmiemy się, przytulimy...    Andrzej, zaczęło mi na tobie zależeć. Cholera, co narobiłeś?!    Czekam twojego powrotu. Spotkania.    Czas mija. Myślę.    Lipiec się zbliża...      Hua-Hin, 14. Czerwca 2025        
    • @lovej

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • lubię opalać nogi ale czoła już nie nie tyle w chustce lepić pierogi ile skry mrozu łapać jak miech głęboką zieleń oczyma wodzić może w ramiona przygarnie mnie gdy w suchym korpus odważnie chłonie balon emocji w rwącym się śnie     gdy sypki parzy blade podeszwy ożywia złącza neuronów kwarc a w chmurze polar uszy tak pieści śnieg się zawiesza na czubku garb gdy palce kreślą pod przezroczystą taflą ósemki z jaskółczych gniazd wyfruną w oddech najcichsze z pieśni tyle by całym i żywym. Klaud          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...