Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@kwintesencja trafiłaś w sedno z moimi odczuciami co do tego "dzieła" ;)) Co tu kryć czuję w stosunku do tego czegoś lekki niedosyt :) No ale cóż nie zawsze się udaje, a właściwie udaje się relatywnie rzadko :)

@iwonaroma możliwe, ale ciut wątpię, jak coś mnie najdzie to może coś lepszego wykombinuję :)

Opublikowano

@Leszczym

   Przeczytałem z zainteresowaniem Twoje "Wyplotkowanie". Miałeś ciekawy pomysł i realizacja tegoż jest całkiem-całkiem

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. Ale. 

   Powiedz, co oznacza "pilnować się tkliwie"? Owszem, pasuje Ci owo "tkliwie" swoistym rymem do "niegadatliwie", jednak byłoby lepsze "czujnie". Jako pierwsze, a "niegadatliwie" za nim. 

   Zaproponuję "jaskrawie" zamiast "jaskrawo" oraz poprawienie kolejności: "wychodzi się im naprzeciw" zamiast "wychodzi im się naprzeciw" i "mocniej je się podsyca" w miejsce obecnego szyku. 

   Zaletą wiersza jest kontrast pomiędzy "Pilnujcie się", "Omów", "Pamiętaj proszę" i "Zważ" a kolokwializmami jak "daj kiedyś stop" czy "promo". 

   Serdeczne pozdrowienia .

Opublikowano

@Corleone 11 tklwie w sensie rzewnie, delikatnie, czule, trochę inaczej niż dotkliwie, a już z całą pewnością nie na chama :)) Nic to jako, że pewne dziwne towarzystwo - skądinąd bardzo podejrzane - snuło pokraczne podejrzenia, a podejrzeń bynajmniej nie należy dementować tylko je z lubością potwierdzać -  zatem biorę rower i jadę do swojego tajnego trzysamochodowego garażu i tylko się zastanawiam, którą brykę wybrać na przejażdżkę i skłaniam się ku mojemu zielonemu Aston Martinowi, za którym się już trochę stęskniłem :))) No a potem lu w Polskę, póki na to jeszcze czas ;))  

Opublikowano (edytowane)

@Leszczym

   Dzięki za wyjaśnienie. Teraz mi powiedz, czy "tkliwie", tak znacząc, pasuje do "Pilnujcie się"? 

   Już jawny ten Twój trzysamochodowy garaż, skoro o nim napisałeś

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. Zielony Aston Martin? Proszę, proszę . >>Nazywam się Bond. Michael "Leshtchym" Bond.<< 

   Ja mam tylko Rolls-Royce'a...  

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Czarek Płatak pojedynczo - ludzie są generalnie fajni. Pogadasz, pożartujesz, wiadomo że nie z każdym i nie zawsze w nogę, ale idzie się dogadać. Idzie zrobić interesującą rozmowę, idzie coś komuś opowiedzieć, idzie czegoś wysłuchać, człowiek wydaje się być wartością. Ale skrzyknięte grupy ludzi, gdzieś przesiąknięte hierarchią, zadaniami, plotką właśnie, kasiorą i często lewą, rywalizacją, całym bałaganem za plecami - dla mnie bywają wręcz okropne. Dla mnie my ludzie właśnie w grupie bardzo często i zdecydowanie za często dostajemy jakiegoś małpiego rozumu... i jak to zrozumiałem i w pewien sposób odkryłem swoją naturę po prostu często wolę być samotny i nawet w pewien sposób aspołeczny...

Edytowane przez Leszczym (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@et cetera O aborcję nie chcę się kłócić, choć ja akurat jestem bliżej normalizacji prawnej tego zagadnienia jednak na wzór państw zachodnich. I nie chodzi mi wcale o sprzyjanie aborcji jako takiej, ale o nie robienie tego potwornego bałaganu prawnego wokół tej sprawy. Policjanci i prokuratorzy i sędziowie i tak w tych czasach mają ręce pełne roboty i zupełnie nie rozumiem po co dodawać im kolejnych zadań. No ale na normalność to ja wątpię żebym się doczekał :))) Ano właśnie też tacy jesteśmy jak już ploty pójdą no to panie i panowie tematu skończyć się nie da :))))

Też prawda :) Również życzę miłego dnia ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Sąsiedzkie smaki tianguis między blokami rodzinny piknik grają w Dobble ona wierci ognistym ciałem madrytczykom za trzy lata umrze jej matka na pogrzebie wpatrzę się w jej przyschniętą twarz resztkami melona na Kijowskiej ulicy czy mam współczuć wiedząc jak żyła ojciec trząsł się kładąc wieniec na kratę jest mi przykro że cierpisz powiem tak każdemu szpikulcowi bo to broń przeciwko sobie a ksiądz niech się lepiej już zamknie nie ma ładnych pogrzebów.
    • oglądam nieśmiałe  dawne marzenia  które nie ujrzały światła dziennego    gdyby… tak czasami myślę    jaka byś była  w bliskim spotkaniu    tam wtedy  czarowałaś  byłaś niezachodzącym  słońcem  a ja  ja chmurami na niebie    bawiłaś się  moim cieniem    6.2025 andrew 
    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
    • Ciekawe, czy innych książkach też będzie.  Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        (dla Raskolnikowa Sonia po prostu była święta, ale dawno czytałam).
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...