Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Leszczym Albo dobra, napiszę. Niech więc będzie to jedna z interpretacji.  :-)

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeśli z trudnością, to znaczy, że tak naprawdę ona tego numeru dać nie chce.

 

To się może udać, ponieważ podobno niektóre kobiety coś podobnego lubią. Nie wiem, podziwiam Cię, bo ja tak nie umiem.

 

BMW powinieneś kupić sobie, żeby ją tym autem wozić. Jeśli kupisz jej BWM, wyciśnie Cię jak cytrynę.

 

Jeśli dziewczyna poleci na BMW, ten krok może okazać się zbędny, a nawet może Cię pogrążyć.

 

Błąd. Traktując łóżko jak egzamin, będziesz spięty, zwłaszcza przy kobiecie, która poleci na Twoje BMW.

 

Jesteś spalony :-)

 

Albo na ulicy, pośród innych nieszczęśników. :-)

Opublikowano

@Wędrowiec.1984 Jako że i Twoje wiersze podziwiam, jestem Ci po prostu wdzięczny za interpretację :) Ech, żarty żartami, ale faktycznie ubawiło mnie dzisiejsze pisanie. Ale, ale ten romantyczny plan ma sens, tylko po prostu poetom i poetkom kompletnie nie przystoi zgodzić się na coś takiego. Takie jest moje, choć starzejące się, pragmatyczne zdanie :)

Opublikowano

@Leszczym Dzięki. Interpretacja, którą przedstawiłem została napisana na podstawie ogólnie znanych stereotypów, ponieważ nigdy nie spotkałem na swojej drodze kobiety lubiącej BWM, albo takiej, której BMW chciałbym podarować. Nie wiem jak by się zachowała, trudno powiedzieć, nie mam porównania, ale stereotypy sugerują, że właśnie tak.

 

W ogóle powiem Ci, że zaloty są bardzo skomplikowane. Przydałby się jakiś standard, żeby nie trzeba było tylu rzeczy się domyślać. To trochę tak, jakby porównać XIX-wieczny pojedynek do bójki. Pierwsza opcja jest obwarowana kodeksem, zasadami, wiadomo jak się zachować, a druga... taka trochę jak te nieszczęsne zaloty. :-)

 

No i wiesz, z wierszy uczę się emocji i naprawdę chciałbym, żeby życie było tak magiczne jak w niektórych utworach, nawet jeśli podmiot liryczny ponosi ostatecznie porażkę. 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ale w sensie, że poetkom chodzi o to, by przegrać, ale koniecznie po walce, ponieważ to w dobrym stylu? 

 

Czyli nie chciałbyś, by jakaś dziewczyna kupiła Ci BMW z miłości, ponieważ jesteś poetą i Ci to nie przystoi? No, bo skoro to ma sens, to znaczy, że istnieje duża szansa, że się uda mieć BMW i miłość tejże dziewczyny, więc całkiem sporo.

 

PS: Nie pytam złośliwie, broń Boże. Czysta ciekawość i chęć zrozumienia.

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Wędrowiec.1984 Tak, z poetką można przegrać, ale właśnie stylowo. Akurat od poetki nie chcę BMW, bo do niczego ono mi nie jest potrzebne, ale jak kupi moją książkę, lub choćby ją przeczyta no to jesteśmy w domu :)) I tutaj wychodzi pewien zgrzyt, ale on nie obrazuje mi się wydaje braku logiki, a raczej w sumie żart tego co napisałem... Inna sprawa, że BMW to czasem naprawdę ładne i z klasą samochody... Ale ale ten wiersz mimo pewnych zaprzeczeń pokazuje atencję... I ku niej najbardziej bym się skłaniał... I może to wcale nie jest takie głupie - ot pokazać jak możesz - pełne spektrum -  że Ci na niej zależy... Ale co ja tam wiem? Ot snuję różne teorie, a w praktyce siedzę na ławce, palę fajki i chodzę do baru...   

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ale przegranie z poetką na jakiej płaszczyźnie? Literackiej w pojedynku, czy emocjonalnej w uczuciach, ponieważ np. odrzuciła Cię, jako kandydata na partnera? 

 

Rozumiem. Bardzo się ucieszyłem, gdy małżonka kupiła mi kiedyś Nową Heloizę, Rousseau. To rzecz jasna nie była książka, którą napisałem, ale trafienie w gusta jednak się liczyło. 

 

Nie rozumiem.

 

Życie nauczyło mnie, że pokazanie pełnego spektrum jest jak wyciągnięcie wszystkich asów z rękawa. Niczym już nie da się zaskoczyć drugiej osoby, więc nie wiem czy to dobra taktyka, dla płci, która, przynajmniej stereotypowo, ponoć bardzo lubi być zaskakiwana. 

 

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Plan chytry, ale idę o zakład, że wszystko się rozbije o jakieś drobiazgi. Pisałem o tym ostatnio w fraszce „Diabeł tkwi w szczegółach”.

Opublikowano

@Wędrowiec.1984 Słuchaj, zgadzam się z Tobą. Potwierdzam!! Tyle tylko, że zaznaczam, że w teorii, a będąc sobie samotnym i nie podchodząc do kobiet po prostu łatwiej jest o teoretyzowanie... I faktycznie wszystkich asów z rękawa na wstępie nie ma co wykładać i pewnie na przyszłość trzeba sobie coś zostawić, ale inna sprawa jest taka, że nie każdy potrafi te sprawy rozgrywać, bo nie każdy jest tutaj szulerem...

@Franek K właśnie, właśnie...

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Właśnie, właśnie. Ponoć może to nawet sprawiać przyjemność, takie rozmyślanie jak by tu do niej podejść i od której strony zagaić, czy poderwać, tylko że mnóstwo takich przemyśleń zderzy się później z brutalną rzeczywistością, ponieważ...

 

Tja... ależ bym chciał, żeby łączenie się w związki nie było bójką, lecz XIX-wiecznym pojedynkiem. 

 

No już dobrze. Nie będę Cię męczyć, bo widzę, że się zdenerwowałeś, albo poirytowałeś i zapewne masz mnie już dosyć. Chciałem po prostu zrozumieć Twój punkt widzenia. Już się odczepiam. 

 

Pozdrawiam :-)

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Wędrowiec.1984 Nic z tych rzeczy. Po prostu nie mam co napisać :) Zwłaszcza, że co do zasady się z Tobą zgadzam, tyle tylko, że gdzieś w tyle głowy, gdzieś w realiach, gdzieś za oknem bywa coś na kształt pragmatyzmu i w tym świetle swój tekst uważam za wcale - może wbrew pozorom - nie najgorszy. Bo gdy tak zrobisz, gdzieś zgodnie z tym całkiem zabawnym planem może się okazać, że będzie sukces. Nie musi, ale okazać się może. Tylko tyle. A jak jest nie wiem, bo od prawie 6 lat po prostu związkowo nie praktykuję. 

@Rafael Marius I o to chodzi.

@Wędrowiec.1984 A i jeszcze jedno - po napisaniu 2000 tekstów (circa) ja naprawdę nie mam czegoś takiego jak punkt widzenia... Naprawdę nie mam... W poezji (o ile to w ogóle poezja) tworzę raz lepiej innym razem gorzej tylko różne wariacje na temat punktów widzenia...  

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mnie proszę nie liczyć. Policzcie sobie nawet psa, kota czy świnkę morską. Ale beze mnie… Że co? Że co się ma wydarzyć? Nie. Nie wydarzy się nic ciekawego tak jak i nie wydarzy się nic na płaskiej i ciągłej linii kardiomonitora podłączonego do sztywnego już nieboszczyka.   I po co ten udawany szloch? Przecież to tylko kawał zimnego mięsa. Za życia kpiarsko-knajpiane docinki, głupoty, a teraz, co? Było minęło. Jedynie, co należy zrobić, to wyłączyć ten nieustanny piskliwy w uszach szum. Ten szum wtłaczanego przez respirator powietrza. Po co płacić wysoki rachunek za prąd? Wyłączyć i już. A jak wyłączyć? Po prostu… Jednym strzałem w skroń.   Dymiący jeszcze rewolwer potoczy się w kąt, gdzieś pod szafę czy regał z książkami. I tyle. Więcej nic… Zabójstwo? Jakie tam zabójstwo. Raczej samobójstwo. Nieistotne z punktu widzenia rozradowanych gówniano-parcianą zabawą mas. Szukać nikt nie będzie. W TV pokazują najnowszy seans telewizji intymnej, najnowszy pokaz mody. Na wybiegu maszerują wieszaki, szczudła i stojaki na kroplówki… Nienaganną aż do wyrzygania rodzinkę upakowaną w najnowszym modelu Infiniti, aby tylko się pokazać: patrzcie na nas! Czy w innym zmotoryzowanym kuble na śmieci. Jadą, diabli wiedzą, gdzie. Może mąż do kochanki a żona do kochanka... I te ich uśmieszki fałszywe, że niby nic. I wszystko jak należy. Jak w podręczniku dla zdewociałych kucht. I leżących na plaży kochanków. Jak Lancaster i Kerr z filmu „Stąd do wieczności”? A gdzie tam. Zwykły ordynarny seks muskularnego kretyna i plastikowej kretynki. I nie ważne, że to plaża Eniwetok. Z zastygłymi śladami nuklearnych testów sprzed lat. Z zasklepionymi otworami w ziemi… Kto o tym teraz pamięta… Jedynie czarno białe stronice starych gazet. Informujące o najnowszych zdobyczach nauki. O nowej bombie kobaltowej hamującej nieskończony rozrost… Kto to pamięta… Spogląda na mnie z wielkiego plakatu uśmiechnięty Ray Charles w czarnych okularach i zębach białych jak śnieg...   A więc mnie już nie liczcie. Idźcie beze mnie. Dokąd.? A dokąd chcecie. Na kolejne pokazy niezrównanych lingwistów i speców od socjologicznych wynurzeń. Na bazgranie kredą po tablicy matematyczno-fizycznych esów-floresów, egipskich hieroglifów dowodzących nowej teorii Wielkiego Wybuchu, którego, jak się okazuje, wcale nie było. A skąd ta śmiała teza? Ano stąd. Kilka dni temu jakiś baran ględził na cały autobus, że był w filharmonii na koncercie z utworami Johanna Straussa. (syna). Ględził do telefonu. A z telefonu odpowiadał mu na głośnomówiącym niejaki Mariusz. I wiedzieliśmy, że dzwonił ktoś do niego z Austrii. I że mówi trochę po niemiecku. I że… - jest bardzo mądry…   Ja wysiadam. Nie. Ja nawet nie wsiadłem do tego statku do gwiazd. Wsiadajcie. Prędzej! Bo już odpala silniki! Ja zostaję na tym padole. Tu mi dobrze. Adieu! Poprzytulam się do tego marynarza z etykiety Tom of Finland. Spogląda na mnie zalotnie, a ja na niego. Pocałuj, kochany. No, pocałuj… Chcesz? No, proszę, weź… - na pamiątkę. Poczuj ten niebiański smak… Inni zdążyli się już przepoczwarzyć w cudowne motyle albo zrzucić z siebie kolejną pajęczą wylinkę. I dalej być… W przytuleniu, w świecidełkach, w gorących uściskach aksamitnego tańca bardzo wielu drżących odnóży… Mnie proszę nie liczyć. Rzekłem.   Przechadzam się po korytarzach pustego domu. Jak ten zdziwaczały książę. Ten dziwoląg w jedwabnych pantalonach, który po wielu latach oczekiwania zszedł niebacznie z zakurzonej półki w lombardzie. Przechadzam się po pokojach pełnych płonących świec. To jest cudowne. To jest niemalże boskie. Aż kapią łzy z oczu okrytych kurzem, pyłem skrą…   Jesteś? Nie. I tam nie. Bo nie. Dobra. Dosyć już tych wygłupów. Nie, to nie. Widzisz? Właśnie dotarłem do mety swojego własnego nieistnienia, w którym moje słowa tak zabawnie brzęczą i stukoczą w otchłani nocy, w tym ogromnie pustym domu. Jak klocki układane przez niedorozwinięte dziecko. Co ono układa? Jakąś wieżę, most, mur… W płomieniach świec migoczące na ścianach cienie. Rozedrgane palce… Za oknem jedynie deszcz…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-03)    
    • @m1234wiedzialem, że nie zrozumiesz, szkoda mojego czasu. Dziękuję za niezrozumienie i pozdrawiam fana.   PS Żarcik etymologiczny od AI       Etymologia słowa "fun" nie jest w pełni jasna, ale prawdopodobnie wywodzi się ze średnioangielskiego, gdzie mogło oznaczać "oszukiwanie" lub "żart" (od XVI wieku). Z czasem znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki", które są obecnie głównymi znaczeniami tego słowa.  Początkowe znaczenie: W XVI wieku angielskie słowo "fun" oznaczało "oszukiwanie" lub "żart". Ewolucja znaczenia: W XVIII wieku jego znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki". Inne teorie: Istnieją spekulacje, że słowo "fun" mogło pochodzić od średnioangielskich słów "fonne" (głupiec) i "fonnen" (jeden oszukuje drugiego). 
    • Po drugiej stronie Cienie upadają    Tak jak my  I nasze łzy    Bo w oceanie nieskończoności  Wciąż topimy się    A potem wracamy  Bez śladu obrażeń    I patrzymy w niebo  Wszyscy pochodzimy z gwiazd 
    • na listopad nie liczę a chciałbym się przeliczyć tym razem
    • Dziś dzień Wszystkich Świętych: Na płótnach ponurych I tych uśmiechniętych, Ale wspomnij zmarłych, Nie tych, co tu karły, – Co drzwi nieb otwarli! Choć w spisach nie ma, Bo jakieś problema... – Na dziś modlitw temat!?   Ilustrował „Grok” (pod moje dyktando) „Nierozpoznany święty”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...