Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Inne spojrzenie, część 216


Rekomendowane odpowiedzi

                     - dla Belli i dla A. 

 

   - Skoro już odpoczęliśmy trochę - następnego dnia przy śniadaniu Jezus uśmiechnął  się wieloznacznie - i zrelaksowaliśmy - na które to słowo Soa prędko przeniosła spojrzenie na blat stołu, a Zuzanna przywołała na twarz uśmiech, współtowarzyszący mężowskiemu - pora postanowić pomysły na dzień dzisiejszy. - Co proponujecie?

   -  Może wizytę na miejscowym targu? - poddał Oleg, zorientowawszy się błyskawicznie, iż jego wciąż zaczerwieniona zawstydzeniem żona nic powie, nadal mając - jak sama uprzednio to określiła - "ochotę na więcej". - Wyszlibyśmy pomiędzy ludzi, zobaczylibyśmy może coś ciekawego? Może napotkamy kogoś interesującego, z kim warto porozmawiać i kogo warto tu do nas zaprosić? - uzewnętrznił towarzyskość i chęć poznawania. - A może też trafi się coś pysznego do kupienia? - dodał oczywistą myśl. - Chciałbym skosztować tutejszych ryb i innego miejscowego wina.

   - Prawda, prawda - odrzekła mu Jezusożona - bo raczymy was niemal wyłącznie owocami i warzywami. Ale wiecie: nie jest w naszym zwyczaju zadawać ból i śmierć innym istotom, aby potem jeść ich ciała. Skoro jednak chcecie zrobić sobie  krótkotrwałą odmianę w jadle... - celowo zawiesiła głos, aby dać do myślenia obojgu gościom. - Proszę bardzo, pójdziemy - uśmiechnęła się. - Wiesz, Olegu: może akurat trafimy na wędrownych muzykantów - dopowiedziała, sczytawszy z umysłu męża wiadomość, że akurat trafią - zarówno na ciekawych ludzi, jak i na muzyków. - W takim razie szykujmy się - zachęciła męża i gości. - Ale, mój kochany, może ze względu na Soę i Olega udamy się tam drogą - pominęła wyraz "zwykłą", na co oboje natychmiast zwrócili uwagę zrozumiawszy, że Zuzanna ma na myśli, iż zazwyczaj razem z mężem teleportuje się do miejsca lub przestrzeni, w którym albo w której razem z nim chce się znaleźć. 

   Jezus uśmiechnął się do żony poprzedzającym odpowiedź uśmiechem.

   - W takim razie szykujmy się - Jego kolejny uśmiech był zachętą dla gości. - Czekamy na was przy bramie. Pół godziny wam wystarczy... - orzekł.

 

               *     *     *

 

   Droga na targ minęła w odczuciu Soi i Olega w miarę szybko. Chociaż dożywający z dnia na dzień i z nocy na noc swego kresu osiołek, któremu przed kilkoma ładnymi laty  Jezus z Zuzanną uratowali życie, człapał sobie spokojnie z kopyta na kopyto, ciągnąc wózek przeznaczony na zakupione na targu rzeczy.

   - Jak wam się idzie? - w pewnym momencie Jezus zagadnął padawana i jej męża.    - Cóż odrzec, trochę gorąco i kurz - odparł Oleg, zwyczajny chłodniejszego klimatu i przyzwyczajony do szybszych podróży konno, chociaż i w jego rodzinnych - w tym wcieleniu - stronach lata bywały upalne. - Ale, jak widzę,  już się zbliżamy - dodał na widok adalekiej, otwartej na oścież bramy. - Zgaduję, że tuż za nią jest targ.

   Soa szła w milczeniu. Była spragniona i trochę poirytowana, gdyż chciała przebyć tę drogę szybciej i w wygodniejszy sposób. Ale wkrótce jej obecne uczucia miały zostać odmienione. W zdecydowanie inne... 

Cdn.

 

   Voorhout, 9. Listopada 2023 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Wiesławie, miło mi było Cię gościć kolejny już raz

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. I kolejny raz otrzymać od Ciebie znak literackiego uznania.

   Serdeczne pozdrowienia .

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...