Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Winogrona


Rekomendowane odpowiedzi

Winogrona.

 

1)   Szybko minęło dzieciństwo.

Mój syn wyruszył w Świat.

Ja Karierę robiłem.

Żona to Wolny Ptak.

 

2)   Dom okazały, bogaty,

Szlachectwo w murach wpisane.

Na kolumnach oparty…

tylko tak jakby od komina zaczęty…

 

3)   Wszystkiego w nadmiarze - dziś wiem.

Prawdy zabrakło mu.

Ojcowskiej silnej ręki

i matki ciepłych słów.

 

4)   Synowi dałem wszystko…

Wtedy myślałem tak.

Pieniądze…,auto…,

studia prestiżowe hen w świecie…

 

5)   Co było dalej - widzisz…

Samotny jestem jak…

Syn w świecie - rzadko dzwoni…

uczucia jakby brak.

 

6)   Popatrz tu - kartkę mam, 

a na niej słowa te…

Księga Ezechiela: ”Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby cierpły synom…,

a przecież „syn nie będzie ponosił odpowiedzialności za winę swego ojca, ani ojciec - za winę syna swego”(Ez 18.2-4)

 

7)     Czego zabrakło? Dziś wiem…

Czasu nie cofnę już.

PRZESTROGĄ dla innych

NIECH BĘDĘ…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, czas trzeba spędzać nie gdzie, tylko z kim:) dzieci to skarb:) odwiedziła mnie koleżanka z córeczką po latach z mężem, są z Rumunii, przyszedł mój syn i razem gadaliśmy sobie po angielsku. Moja koleżanka ma na imię Nicoleta, a syn Nikodem, a jej mąż takie dziwne imię Viorel. Ostatnio odwiedzają nas ludzie z całego świata, ostatnio był Brazylijczyk z dziewczyną.:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bożena De-Tre Tak, ale siejąc można (przynajmniej orientacyjnie) oczekiwać, co z danych ziaren wyrośnie, a synowie są mz mniej, czy może inaczej emocjonalnie związani z rodzicami i telefon raz na jakiś czas uważają za wystarczające okazanie uczuć. Córki bywa dzwonią kilka razy dziennie, żeby sobie pogadać:). Z autopsji. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marek.zak1 Środowisko i tępo życia..próba dorównanie wszystkim we wszystkim i brak autorytetów..i oczywiście ziarno z kąkolem zmieszane daje plony jakie mamy..susza robi swoje-:)Nie bez powodu kolejne pokolenia z różnych stron Świata są różne..

@duszka Dlatego uważam że odpowiedzialność po stronie Rodzica.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bożena De-Tre

Dzieci uczą się przez obserwacje i doświadczenie.

Dostali wzorzec robienia kariery to będą ją robić zamiast miłości.

Często to przechodzi z pokolenia na pokolenie.

Taki wzorzec bez uczuć.

Chyba, że ktoś przerwie ten łańcuch.

 

Dobrze opisałaś. Wiele takich rodzin. Może i większość obecnie.

 

 

 

Edytowane przez Rafael Marius (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
    • siedzimy na błoniach popijając jogurt   to jest ten moment kiedy widać jednocześnie słońce księżyc i gwiazdy   Julek mówi że początek to było jedno Wielkie Pierdolnięcie jest z technikum i wie co mówi ale ja czuję że było zgoła inaczej   byliśmy tam wszyscy na samym początku ktoś coś powiedział ktoś się nie zgodził i tak się zaczęło    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...