Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

@error_erros Bardzo lubię taki klimat, choć końcówka wydaje mi się trochę nierówna, ponieważ płonie rymuje się z dłonie i moja płynność czytania łamie się w tym miejscu.

 

@Somalija W życiu bym nie przypuszczał, że to wiersz o przyjaźni. 

 

Szczerze mówiąc, nie umiem określić o czym jest ten utwór, choć naprawdę podoba mi się jego klimat, jak już wcześniej wspomniałem. Być może o przyjaźni, nie wiem, nie lubię posiadać przyjaciół, bo przyjaźni nigdy szczególnie nie potrzebowałem i jakoś specjalnie nie rozumiałem. No ale podoba mi się, naprawdę.

 

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czy ja wiem, czy takie fajne... :P To jest wiersz o przyjacielu, który siada przy ognisku, które go parzy.

Fakt, chyba tak bardzo skupiłem się na rymach tam, gdzie powinny być, że nie zauważyłem, że dodatkowe szwędają się gdzieś w środku :P

 

Friendly fire to określenie na sytuację, w której grając z innymi w co-opie w jakąś grę komputerową i strzelając na oślep, zadajesz obrażenia również ludziom po swojej stronie. Po prostu przeniosłem to na grunt bardziej życiowy ;> Zatem jest to wiersz o przyjacielu, który trwa przy Tobie, mimo że kiedy masz gorsze momenty, pokornie przyjmuje rykoszety. I też nie wiem zbyt wiele o przyjaźni. W zasadzie wszystko, co wiem, napisałem w tym wierszu :P

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak, tak, wiem co to jest friendly fire. Mnóstwo czasu spędziłem grając po sieci. Lubię Quake'a i CS-a, choć dzisiaj nie mam już kompletnie czasu na granie.

 

I to jest właśnie jedna z wielu kwestii, której nie rozumiem w przyjaźni. Załóżmy, że są dwie osoby, przyjaciele. Jednej coś leży na wątrobie, a druga ma się dobrze. Osoba, której coś leży na wątrobie, przelewa swoje smutki w drogą osobę, więc teraz mamy dwie cierpiące osoby, zamiast jednej. Może to zabrzmi brutalnie, ale nie lubię przyjaźni, ponieważ częstokroć spotkałem się ze zjawiskiem wlewania we mnie negatywnych emocji, pomimo chęci pomocy z mojej strony i pomimo szukania przeze mnie rozwiązania problemu. Skoro pocieszenie nie pomaga, skoro rozwiązania nie pomagają to mamy takie właśnie dwie osoby zalane negatywnymi emocjami jednej osoby - sytuacja pozbawiona sensu.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Och, dziękuję! Zatem jest to wierszyk przez duże "W" ;P

Jest dokładnie tak, jak piszesz. Miałem kiedyś przyjaźń, a z niej tyle, że zamiast pchać kogoś w górę, sam dałem się ciągnąć ku dołowi. Dziś już bardziej krytycznie patrzę na tego typu więzi. Nawet napisałem kiedyś taki wierszyk pt. "Nie potrzebuję przyjaciół, jestem już dorosły", czy jakoś tak :P

Zjadłbym takiego ziemniaka!

Opublikowano

@error_erros to były młode ziemniaczki, które rosły obok naszej rzeczki:) z między czasie się opalałam i kąpałam w rzeczce przy takim rozwidleniu rzeki, to była kryjówka, bo były drzewa olchy i krzaczki, czekało się na te ziemniaczki, aż były parzące, gdy się jadło :) miałam wspaniałe dzieciństwo, jakie można sobie wymarzyć:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No właśnie, kompletnie nie kupuję idei przyjaźni. Skoro jest się czyimś przyjacielem to należy o tego kogoś dbać, a nie zalewać go swoimi problemami. Relacja powinna być zupełnie odwrotna, niż ta, którą obaj rozpatrujemy.

 

Druga kwestia: dość często spotykam się ze stwierdzeniem: zrobię dla niego to czy tamto, bo jestem jego przyjacielem. Nie chce mi się straszliwie, ale jestem w końcu przyjacielem. Czyli co? Temu człowiekowi się nie chce, nie czuje w ogóle takiej potrzeby, by robić to czy tamto, ale jest do tego zmuszony, ponieważ zadeklarował przyjaźń i już nie ma wyjścia, ponieważ, jeśli tego czy tamtego nie zrobi, druga strona (czyli przyjaciel) się obrazi. Pomaga więc przyjacielowi z niechęcią, co jest nielogiczne, ponieważ przyjaźń nie powinna wywoływać tego typu emocji.

 

Nie wiem, naprawdę nie potrafię tego pojąć. Bardziej wolę luźne koleżeństwo, ponieważ ono nie niesie za sobą tylu niepisanych zobowiązań.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja w pobliżu miałem kompleks pięciu kąpielisk, ale nie za bardzo mnie to obchodziło, bo miałem tzw. pegasusa i kardridże z bazaru :P

Po Twoich komentarzach czuję się rozsądny, bo nie zawiązuję obecnie żadnych "przyjaźni" ;D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Kąpielisko to to jest teraz. Jak byłem mały, to były praktycznie dzikie jeziorka. Ryby pływały między nogami, jak się stało w wodzie. Nawet raki były! Teraz pływają butelki, bo cywilizacja tam dojechała na peron ;>

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Gosława Jest w tym wierszu autentyczność, szorstkość i piękno. Super.
    • Nie spodziewała się. Nie spodziewała się, i to absolutnie całkowicie - bądź też całkowicie absolutnie - że jej uczucie do niego przetrwa. Pomimo tego, że do chwili, kiedy zyskała pewność odnośnie do swoich doń uczuć, upłynął już długi czas - ponad rok. Ponad dwanaście miesięcy od chwili, kiedy nie dotrzymała danego mu słowa i znikła bez wyjaśnienia - zamiast przyjechać tak, jak obiecała.    Myślała o nim przez cały ten czas, to prawda. I było jej głupio przed samą sobą z powodu wtedy podjętej pod wpływem chwilowego impulsu decyzji. Było głupio nawet pomimo faktu, że przeżyta po aktórych krajach południowo-wschodniej i zachodniej Europy, a dokładniej po Grecji, Holandii, Słowenii, Albanii oraz Włoszech, w jaką wybrała się za namową bliskiej koleżanki i wraz z nią, była ekscytująca.  Chociaż zarazem fizycznie wyczerpująca - szczególnie na Rodos i w Atenach - przy sześciodniowym tygodniu pracy w tamtejszym upale, a jeszcze bardziej przy wylewnej emocjonalności mieszkańców.     - Od wspólnych z nim chwil - pomyślała po raz kolejny, słysząc znów po raz kolejny i znów od wspólnych znajomych - minął już tak długi czas. To naprawdę ponad rok, określiła trzema słowami tę kilkunastomiesieczną prawdę. Może przyjdzie, skoro dowiedział się, że wróciłam do pracy do miejsca, w którym poznaliśmy się, zamienić chociaż kilka słów. Chociaż przywitać się. Chociaż spojrzeć. Chciałabym - nie, nie chciałabym: chcę - go zobaczyć. Chcę usłyszeć. Chcę ujrzeć w jego oczach te chęci i te zamiary, o których wtedy zapewniał. Chcę usłyszeć w jego głosie te uczucia, które wtedy poczułam. I przed którymi...     - Wybaczysz mi? - pomyślałam po raz następny, nadal przepełniona wątpliwościami. - Nie wiem, czy ja sama wybaczyłabym ci, gdybyś to ty mnie zostawił.     Przyszedł.     - Chodź, poprzeszkadzam ci w pracy - powiedział jakby nigdy nic, z tym swoim - ale już nie takim samym - lekkim uśmiechem. Serce zabiło mi dwuznacznie. Z jednej strony radośnie na jego widok, z drugiej aspokojnie na widok tego, że uśmiecha się inaczej niż wtedy. Aspokojnie na tak właśnie odczutą świadomość, że on jest już innym człowiekiem. Że zmienił się, podobnie jak ja.     - Dajcie nam trochę czasu - zakończyłam swoją opowieść szefowej prośbą o dodatkową przerwę. - Odlicz mi ją - poprosiłam wiedząc doskonale, że to zrobi.     Usiedliśmy.     - Chcesz wrócić? - zaczął bez ogródek. - Jeśli tak, to pamiętaj: jeden błąd i po nas - nacisnął mnie spojrzeniem i tonem. Udałam całkowity spokój.     - Pozwól, że opowiem ci, co wydarzyło się u mnie przez ten czas - włożyłam awidocznie wysiłek, aby mój głos zabrzmiał swobodnie. I pierwsze, i drugie udanie wyszło mi łatwiej, niż sądziłam.     - Jestem już inną dziewczyną niż wtedy - uznałam wewnętrznie. - Na pewno mnie chcesz? - spytałam go niemo kolejnym spojrzeniem.     - Kontynuuj opowieść - poprosił, dodawszy "proszę" po krótkim odstępie. Poczułam, że celowo.     Opowiadałam, a on słuchał.    -  Muszę to wszystko poukładać - powiedziałam na zakończenie. - Sam teraz już wiesz, że to skomplikowane.     - Pomogę ci we wszystkim, w czym tylko będę mógł - obiecał.     Spojrzałam na niego, uśmiechając się. Do niego i do swoich uczuć.    - Bardzo cię lubię - zapewniłam go. - Ale małymi kroczkami będzie najlepiej...               *     *     *      Dwa dni później przysłał mi zdjęcie białego anturium w doniczce.      Gdańsk - Warszawa, 25. Października 2025   
    • @Gosława dodam jeszcze, i w taki elektryzujący pierwiastek, kobiecy :))))) 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi ...przeczyć nie trzeba, gdyż jako drewno, cal za calem, stanie się wkrótce w piecu opałem.   Pozdrawiam z uśmiechem 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...