Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Inne spojrzenie, część 129


Rekomendowane odpowiedzi

   - Moi szanowni goście - królowa Wenus, wstawszy z tronu, ukłoniła się Jezusowi, Jego żonom i Soi. - Jest mi niezmiernie miło powitać was na mojej planecie. Po tradycyjnym spacerze po stołecznym zamku i otaczającym go ogrodzie zapraszam na powitalną ucztę - dodała uśmiech do ukłonu. Niezbyt szczery, jak Jezus od razu zauważył. Uznał więc, że właściwa - albo proporcjonalna - duchowa reakcja będzie jak najbardziej na miejscu.

   - Dziękujemy, wasza królewska mość - odkłonił się uprzejmie. Odrobinę mniej głęboko, niż nakazywał dworski obyczaj, wysyłając wszakże lekki energetyczny impuls, aby królowa nie zauważyła różnicy. - Witamy cię również. 

- Witamy waszą królewską mość - w imieniu współżon, skloniwszy się, przemówiła Arwena. - Jesteśmy zaszczycone przyjęciem mając nadzieję, że pobyt na dworze waszej wysokości upłynie w pozytywnej atmosferze i przyczyni się dobru planety i jej mieszkanek  - dodała obyczajowo przyjętą formułę. 

   - Niech tak się stanie - władczyni Wenus wypowiedziała zwyczajowe potwierdzenie w odpowiedzi na ukłon, złożony przez pozostałe Jezusomałżonki. - Czujcie się, moi drodzy, jak u siebie - dopowiedziała swobodniejszym tonem, dopełniwszy poprzednim zdaniem przywitalnego rytuału. 

   - Z przyjemnością pokażę wam nasz zamek i otaczający go ogród - uśmiechnęła się królowa. - Szczególnie wam: Mariko, Ewo i Soo - poparła słowa gestem pełnym w równych miarach dostojeństwa i naturalności. - Wiem, że jesteście miłośniczkami roślin, a szczególnie ty, rośliniarko Soo - użyła słowa, dostrzeżonego w jej umyśle. - Drogie damy, miłujecie i szanujecie Świat Zieleni - uśmiechnęła się znowu. - To świadczy o waszym energetycznym rozwoju.

   Spacer po zamkowym ogrodzie, jak łatwo się domyślić, trwał zdecydowanie dłużej niż ten po przestronnych zamkownętrzach. I towarzyszył mu zdecydowanie większy zachwyt zwiedzających... 

 

                              *     *     *  

 

   - Nareszcie sami, moy muzh, mój mężu - stwierdziła Małgorzata, dając się unieść kobiecym pragnieniom, gdy wraz z pozostałymi współżonami znalazła się w przydzielonej im wielkiej komnacie. Z, oczywiście, stosownie szerokim łożem. 

   - Nareszcie sami, Jezusie - powiedziała Arwena, uśmiechając się powściągliwie. 

   - Nareszcie sami, mój królu - księżniczka Maya uniosła ręce tyleż powolnym, ileż czytelnym gestem. 

   - Sami, Jezus-san - oszczędna w słowach Mariko uznała, że trzy uprzednie "Nareszcie" wystarczą w zupełności. 

   - Sami... Jezusie - Ewie tylko w pewnym stopniu udało się pokonać skrępowanie. 

   Autor ma nadzieję, że wystarczająco rozbudził poprzednimi rozdziałami Twoją, Czytelniku, wyobraźnię. Abyś przedstawił sobie, co też owego wieczoru i owej nocy wydarzyło się w owej komnacie... 

 

                              *     *     * 

 

   A tymczasem Soa, samotna w swojej komnacie i domyślająca się, na co Jezus z żonami poświęca czas nocy owej, wracała wspomnieniami do czułych chwil z Milem. Momentami zaś, odrywając myśli od przeszłości i przenosząc je w przyszłość, wyobrażała sobie siebie samą na sam z Olegiem. 

   - Mam nadzieję, że okaże się równie niepowściągliwy jak Mil... - uśmiechnęła się do niepowściągliwych myśli, które już zdążyły przejąć władanie nad jej krwiobiegiem. - Mam... nadzieję... 

Cdn.

 

   Voorhout, 24.04.2023

 

   

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...