Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Takie są skutki, jak ktoś nie patrzy, co wystukuje:)
Ale proszę wybaczyć, jadłam śniadanie...

W wersie trzecim nie potrzebnie dałam ten znak zapytania. Nie wiem skąd tam się wziął, nie miałam w zamiarze...
Pozdrawiam serdecznie:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ciekwe spostrzeżenie. Jednak ja dostrzegam malutki "błąd". haiku to czas teraźniejszy, to opisywanie chwili obecnej. Sam niejednokrotnie borykałem się z podobnym problemem. Dlatego warto by było popatrzeć na trzeci wers; ''zapachniało bzem''. Czyli...a może po prostu ''pachnie bzem". Pozwolę sobie na małą improwizację na temat. Wersja uboga w sylaby;

po deszczu
zapach jaśminu
przez okno

I wersja bogatsza;

po letnim deszczu;
słodki zapach maciejki
przez otwarte drzwi

lub

po pierwszym deszczu
słodki zapach jaśminu
przez stare okno

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Po deszczu, w oknie na ogród zapachniało bzem.

szczerze mówiąc, nie robi na mnie wrażenia (bezdusznik jestem)

Po podlaniu trawy wieczorem pachnie ziemia.

pozdrawiam wiosennnnnnie
lef
Opublikowano

Dziękuję za odwiedziny:)

Jacku, ciągle mam problem co zrobić z tym "zapachniało". Chodziło mi nie o to, że pachnie cały czas, ale o taki lekki, ledwie wyczuwalny zapach, który czuć tylko przez chwilę. Po prostu zapachniało i już nic nie czuć. Jak to zapisać w inny sposób nie wiem na razie. Pomyślę, najlepsze pomysły zawsze przychodzą po czasie.
Pozdrawiam serdecznie, wiosennie:)

Opublikowano

Polemizowałbym z tym lekki. ;)
A to dlatego, że wiem jak pachnie bez po deszczu. Bez opamiętania, oszałamiająco, powalająco, niesamowicie, soczyście, wiosennie po prostu... :)

po deszczu
w oknie na ogród
zapach bzu

Noriko

ja wyłuskałem taką wersję i taką przyjmuję :).

pozdrawiam
Piotr

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Ja też wiem jak pachnie bez po deszczu. Tylko, że to okno może być nieco oddalone, wtedy czuć tylko lekki zapach.
Ale po zastanowieniu stwierdziłam, że masz rację. Może po prostu pozwolić temu komuś w oknie cieszyć się pełnią tego zapachu ;)

Dziękuję i pozdrawiam,
Noriko

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...