Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rzeźnia w Błękitnej Poświacie


Rekomendowane odpowiedzi

 

Całun zmierzchu, już z lekka pokrywa ziemię, kiedy to nie świadom przyczyny, stoję przed wielką, drewnianą bramą. Melodyjnie skrzypi w podmuchach delikatnego zefirka, ozdobiona płaskorzeźbami kolorowych motyli oraz lepką, gęstą czerwienią. Ścieka po małych skrzydełkach, cienkimi strumyczkami. Z wewnątrz, poprzez pionowy prześwit, blady błękit, sączy skrawki światła. Nieco przestraszone zewnętrzem, siada na okolicznych drzewach, zdobiąc czarne surduty kruków.

  

Z głośnego krakania wnioskuję, iż mam wejść do środka. Odnoszę wrażenie, że coś nie tak ze mną, a także ze światem, którego stanowię, chcąc nie chcą, niechcianą część. Dlatego nie odczuwam zbytniego strachu, zestrojony z otoczeniem. Jedynie pokręconą umysłowo, ciekawość. Jednocześnie odczuwam zewsząd jakiś nieokreślony gwar, z niezgodnością czasową, tego co wokół i tego, co bliżej mnie.

  

Z pewnym wysiłkiem, uchylam wielkie wrota. Kropla czegoś spada na rękę. Z trudem też odrywam dłoń, od owiniętej lepkością klamki. Pachnie intensywnie lawendą. Wchodzę do środka pomieszczenia, czując lepki, gęsty zapach. Bo obu stronach dostrzegam kosze kwiatów. Stają na stolikach, na białym obrusie. Wszystko pogrążone w błękitnej poświacie mgły, sprawia wrażenie spowolnionego snu czarownika. Po jakimś czasie, zaczynam dostrzegać niektóre szczegóły.

  

Najpierw końce skrzydeł. Drgają rytmicznie, jakby od uderzeń. Zjeżdżam wzrokiem po białych piórach, w kierunku ich wyrastania. Są doczepione do grzbietu, pokaźnych rozmiarów, spoconej świni. Właśnie szlachtuje człowieka, odcinając ręce i nogi.

 

Zastanawia mnie, w jaki sposób może racicami, trzymać ostre, ząbkowane narzędzie. Choć przyznać muszę, iż obraz niezbyt dokładny, z racji wspomnianej, niebieskawej mgły. Postanawiam pójść trochę do przodu. Widok zyskuje na przejrzystości. Tym bardziej, że co jakiś czas, rusza skrzydłami, rozganiając nieco, słabą niewidoczność. Chociaż całkiem możliwe, że jej po prostu duszno.

 

Zaczynam też słyszeć, zgrzytające dźwięki, przecinania, oraz wiele innych o ciekawym, tajemniczym brzmieniu. Także na modłę ludzką. Otaczają zewsząd, niczym kokon. Tak jak nieustanne kapanie. Wnioskuje, że zapewne do metalowych wanienek.

 

Natężenie szumu skrzydeł przybiera na sile. Mogę dostrzegać więcej, w tej gęstej klaustrofobii. Całe rzędy oskrzydlonych świń i krów, stojących na dwóch nogach, pracują lub mają przyjemność, wzdłuż ślimaczego taśmociągu, pomalowanego czerwienią. Jeżeli wzrok nie płata figli, jestem świadkiem pewnej prawidłowości. Mycie, opalanie kłaków, obcinanie kończyn, patroszenie.

 

Dalszy horyzont, spowija tajemnica zamglenia. Możliwe, że cała reszta pracujących, nie ma skrzydeł lub są niezdolne do machania.

 

Spoglądam w drugą stronę. Sytuacja bardzo podobna. Niczym lustrzane odbicie. Tylko barwa skrzydeł niezgodna. O ile tamte, lśnią śnieżną bielą, to te są doskonale czarne. Lecz wszystko poza tym, dokładnie takie same. No prawie. Horyzont nie spowity zamgleniem, ale i tak próżno patrzeć. Tylko zamazane kontury.

 

W pewnym momencie, niedaleko od miejsca w którym stoję, wielki wół, popycha taczkę, załadowaną dziecięcymi główkami. Zastygłe, okrwawione uśmiechy, przylepione śmiercią do twarzyczek, sprawiają wrażenie pewnego paradoksu, co wywołuje we mnie, odruch zastanowienia.

Ten szczegół sprawia, iż nagle odczuwam nieokreślony lęk. Jakby dopiero teraz, wszystko zaczęło docierać do umysłu, w jakiej jestem sytuacji.

 

Na domiar złego, słyszę siorbanie i mlaskanie. Najpierw ciche, bo odległe, zaś coraz głośniejsze, gdy kieruję kroki, w tamtym kierunku.

To jest coś w rodzaju stołówki. Chyba trafiłem na przerwę śniadaniową, jednej z ekip przy taśmociągach. Biesiadują przy normalnym stole. Opodal, lecz nie za daleko, wiszą nad wanienką, niemowlaki, z mniejszą ilością krwi. Znacznie mniejszą. Zwisają główkami w dół.

 

O ile widzę dokładnie zawartość talerzy, to już wiem, co jedzą.

To przeważa szalę krwawej goryczy, gdyż nie cierpię czerniny.

 

Postanawiam niezwłocznie opuścić to cuchnące miejsce, ze śliską posadzką, leżącymi wszędzie flakami, tudzież połamanymi kośćmi. Pragnę wyjść na zewnątrz. Odetchnąć świeżym powietrzem. Zaczynam uciekać, lecz brama nie ma już prześwitu.

 

Nagle z tyłu czuję świdrujący wzrok. Spoglądam za siebie. Chociaż odległość spora, dostrzegam świnię i krowę. Patrzą w moim kierunku znad talerzy, siorbiąc niemiłosiernie. Jakby mnie pierwszy raz zobaczyły, tymi swoimi zaropiałymi ślepiami, o żółtej barwie. Dziwne. Dopiero teraz, gdy postanowiłem zwiać. Na domiar złego, wdepnąłem w coś miękkiego, lecz bardzo lepkiego z odłamkami czegoś. Nie mogę uwolnić nóg. Jakby zaklinowane w czymś.

 

One w tym czasie wstają od stołu, łapiąc ząbkowane narzędzia. Nie widzę dokładnie, lecz tak wnioskuję z zamazanych kształtów. Są coraz większe. Wychodzą z mgły, lecz nadal obraz niezbyt wyraźny. Pomimo tego, w tle widoczna, nieskończona ilości taśmociągów. To akurat nie wzbudza mojego zainteresowania. O wiele bardziej, ciężkie, słyszalne kroki oraz metaliczne stukanie o betonową posadzkę.

 

Nagle kurtyna opada zupełnie, jakby zamieniona w namacalny dotyk. Zewsząd słyszę jakiś gwar, nie pasujący do panujących tu dźwięków. Ząbkowane narzędzia, są nad moją głową. Jak jakiś głupek, próbuje je odgonić, niczym natrętną muchę. Zaczynam machać skrzydłami…

  

*

–– Spokojnie. Jest pan tu bezpieczny. Proszę wziąć tabletki. Nie poczuje pan bólu i za chwile ustaną te straszne wizje. Nie jestem barbarzyńcą, tylko lekarzem. Badamy przy okazji, pewne zachowania.

–– Przecież nie czuję bólu.

–– Proszę wziąć przeciwbólowe. Grzecznie nalegam. Dla pana dobra.

 

Zatem biorę z jego dłoni, dwie błękitne kapsułki, czując przez chwilę, dotyk twardej racicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I sikawa pana woja majowa napawa, kisi.  
    • łatwo  i MIŁĄ zgubimy  gdy grosza  skąpimy    więc liczmy  mniej troszeczkę  starczy do Rzymu  na wycieczkę    więc niech rozsądnie płynie  spodoba się to  i dziewczynie    11.2024 andrew  Sobota,Już weekend  
    • - To zapał; za to kota złap. - Azot?                     Kota but, tu bat - 'ok.            Azo, kot i kogut tu. Go... kito - koza.                Natala; kotku, tu kto kala tan?    
    • Stojąc nad spokojną wodą, spoglądamy w kierunku oddalających się deszczowych chmur, gdy za nami zachodzi słońce następnego dnia mozołu nad życiem doczesnym.   Widzimy tęczę poniżej waniliowo brunatnych spodów chmur oświetlanych jakimś dziwnym złotym blaskiem zza pleców, na tle granatowego nieba.   Wszystko wydaje się zalane jakby ciepłem i światłością, kontrastem tego co było i co nastąpi.   Tego, czego tak poszukujemy wędrując pomiędzy barwami życia.   Właśnie tak patrząc i szukając opadamy już z sił, skalani bezradnością.   Prawdę mówiąc ileż można się katować i mordować by tę syzyfową pracę doprowadzić do końca i poczuć, że znowu trzeba będzie zacząć   Zacząć następny dzień, obładowany kolejnym ciężarem. Ciężarem bezskutecznych prób wzajemnego zrozumienia. Ciężarem bezskutecznych prób wypowiedzenia tego, co leży na sercu. Jedno i drugie nigdy nie zostało ustanowione, ni usłyszane.   Może byłoby lekko po prostu udawać, wypić razem kawę czy herbatę. Rytualnie odmówić pacierz przed zbawicielami samotności Rytualnie wejść do łóżka i odbyć cowieczorne bębnienie ciał   Może byłoby ani to lekko, ani to ciężko zacząć studia z przykazania matki i ojca. Popołudniami zasiąść przy tytule magistra nad telewizyjnymi bujdami posolonymi zawiłościami z zaskoczeniami. Popołudniami zasiąść przy szachach i łamigłówkach z nadzieją, że uznanie innych da nam moc władcy Eterni.   Może byłoby pikantnie zjeść trochę boczku, karkóweczkę; przyjarać wielbłądkiem lub pobawić się z Marysią. Cmoknąć wujka Janusza czerwonymi, niespełnionymi od namiętności ustami Grażynki. Cmoknąć obrazek Jezuska, który powędrował do zeszytu 10-latka podczas noworocznej kolędy.   Nie mówmy o bólu, to takie passe.. teraz mówimy już wprost o chorobach i niedoli. O demencji starości, gdy człowiek nie może zapomnieć o tym, jak będąc dzieckiem robił w majtki O demencji starości, gdy człowiek nie może przypomnieć sobie o tym, jak będąc w kwiecie wieku bawił się drogimi zabawkami   Gadane, gadane, gadane całe życie przerobione.   Może najmniej myśleć musi ten, który myśleć nie musi.. oczywiste Może najmniej spożywać musi ten, który spożywać nie musi.. oczywiste Może najmniej cierpieć musi ten, który cierpień nie rozumie no cóż, chyba nie trafiłem tutaj z sensem i z rytmu wybiłem tę pieśń. Praca nie jest pracą dla kogoś, kto się jej wyuczył i wykonuje ją bez zastanowienia Umysł przydymiony nie przejmuje się konsekwencjami nieprawidłowości, w które wpadł a jazda na ostro przypomina co najwyżej bieganie dzikiego wieprza po zagrodzie.   Nie ma ciężarów i nie jest lekko właściwie wszystko jest w stanie nieważkości; grawitacja bawi się udając istnienie. Względne, bowiem cóż istnieje?   Szczęśliwy ten, który nie wie czym jest szczęście. Radosny ten, który nie wie, czym jest radość. Przejrzał ten, który nigdy niczego nie widział. Mądry ten, który nie wie, czym jest wiedza. Uznany ten, który nie wie, czym jest uznanie. Odważny ten, który nie wie, czym jest odwaga. Sprawiedliwy ten, który nie wie, czym jest sprawiedliwość. Prawdomówny ten, który nie wie, czym jest prawda. Zbawiony ten, który nie wie czym jest zbawienie. Poznał Boga ten, który nie wie kim jest Bóg. Żywy ten, który nie wie czym jest życie.   Wiara w tym, który nie wie, czym jest wiara. Nadzieja w tym, który nie wie, czym jest nadzieja.   Nie ma go ani tu, ani tam. Nie ma go ani jutro, ani dziś.   Jak wiatr przeminął już, bowiem nie ma ni czasu, ni przestrzeni. Wszystko jest tym czym jest i czym nigdy nie było.   Taka w swojej istocie jest śmierć a skoro w ogóle jest śmierć nie ma miłości.     Tak właśnie kończy się jesień zmiana jest tym, co jest stałe zmiana jaźni w nicość.   Żadne teorie nie odpowiedzą na żadne pytanie jesteśmy w kropce i nie ma wyjścia Czarna dziura - mówiąc potocznie przemieniła się w więzienie niczym czeluść cyklu życia i śmierci zabezpieczona męskim orgazmem zapieczętowana wytryskiem nasienia i wchłonięciem plemnika przez kobiece jajeczko   Chociaż w sumie.. mamy metody, by i to powstrzymać. Spirala domaciczna - spiralą wyginającego ludzkiego gatunku jest w dwóch kierunkach biegnącą. Tak właśnie jest lżej, czyż nie?   Niektórzy twierdzą, że wiemy o świecie dużo ale znajomość praw nie jest wiedzą, co najwyżej, właśnie - znajomością praw. To co się wydarzyło... to, co się wydarzy... Wszystko wyjaśni determinizm, pomimo i tak nieistotnych anomalii na poziomie kwantowym Bo któż je ogarnie?   Więc wędruj przez życie i nie daj się znieść prądom wmawianego sensu. Korzystaj ze wszystkiego, bo przecież z czego miałbyś nie korzystać, a cóż masz do stracenia? Wiatr w polu.   A na końcu? Cóż, będzie ciekawie! Bowiem.. przecież, jak to wszyscy lubimy sobie śpiewać: "wesołe jest życie staruszka". A jeśli nie masz na to wszystko ochoty? Cóż, każdy znajduje swoje drzwi, bo jak to bywa mało kto zna słowa Królowej Popu: "you will find the gate that's open even though your spirit's broken".   Skrajności. Kiedy jeszcze kochałem i myślałem, że jestem kochany miałem ksywkę na portalu o poezji SkrajSkraj   Zwiastun tego czym stanie się ta miłość która nigdy przecież miłością nie była.   Lecz teraz cieszę się bardzo, że po tej całej burzy przyszło mi poznać pierwsze słowa wypowiedziane przy założeniu świata, których treść ukryta jest w literach powyżej. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko zdrada.   I znam te, które wybrzmiewały wcześniej i wybrzmiewać będą już zawsze. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko wzajemność.
    • Raz co udał; koparka, kra, pokładu oczar.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...