Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Aff↔Dzięki za "fajny"↔Co do famuły, to ten wyraz, nie jest mi obcy. tak samo jak zapach chleba,

i np: deczko:)↔Lubię się czasami wczuwać:)↔Pozdrawiam:)

*

Sylwester Lasota↔Dzięki:)↔Podobno nadzieja umiera ostatnia. To kto wie, jak jeszcze ów świat,

zostanie "upieczony" Oby się za bardzo "ciasto nie przypaliło"↔Pozdrawiam:)

Opublikowano

*

Jan_komułzykant↔Dzięki:)↔ Teraz też taki możliwy. A co nie niemożliwe, to możliwe, chociaż fakt... nie koniecznie do realizacji. Inne "nosy" teraz:)↔ Obejrzałem, przeczytałem. Jak sytuacja będzie się nasilać w tym kierunku, to my kiedyś będziemy dodatkiem, do menu↔owadów:)

Pozdrawiam:)

 

 

Opublikowano

niemałą pajdę zaliczył wnuczek

z masłem co właśnie skręciła Frania

spojrzał na babcię i szczery uśmiech

"jeszcze jest cukier do posypania"

 

na końcu także dostał i dziadek

co się do pieca ciepło przytulił

i choć był z niego niezły niejadek

westchnął: o kilka plastrów cebuli  

 

szybko ułożył je na śmietance

solą posypał lecz nie obficie

założył szczękę co trzymał w szklance

chrupiąc zajadał - jak smakowicie

 

:)

Frania - pralka używana w latach 60 do robienia masła 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mam wciąż sprawną Franię jeszcze po dziadkach, dzisiaj służy do mycia np. pokrzywy,

ale o maśle pierwszy raz słyszę i jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. Nie zapchało się nic,

nie spalił się silnik? O zacierze słyszałem, ale o maśle pierwszy raz :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@Dekaos DondiPuenta zaiste humorystyczna i zapewne nie śmieszna dla wujka. W latach minionych miałem okazję spędzić trochę czasu w starej piekarni zbudowanej z czerwonej cegły i pamiętam tamte dwa piece w które piekarze wsuwali i wyciągali smaczne pieczywo. Świeże pieczywo plus kiełbasa na obiad, albo świeże pieczywo i prawdziwe mleko to były rarytasy tamtych czasów dla zjadacza chleba. 
Nigdy nie zapomnę smaku kapusty kiszonej własnej roboty, którą moja babcia kisiła w drewnianej beczce, albo smaku masła wiejskiego bez żadnych dodatków chemicznych.
Na samą myśl o tym, chciałoby się tam powrócić chociaż na krótko. Dodam również i to, że moja druga babcia od czasu do czasu wypiekała chleb własnej roboty i nigdy nie zapomnę zapachu świeżego chleba i rozkoszy smakowej tegoż.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wiersz. http://wielkiezarcie.com/file/40097356.jpeg

Opublikowano

Violetta↔Dzięki:)↔ Aż mi apetytu narobiłaś Swoim komentarze. Też je. A co!:)↔Pozdrawiam:)

*

Wiesław J.K↔Dzięki:)↔Też zaiste plastycznie napisałem. Kiedyś, też miałem okazję, być w podobnej sytuacji

zapachowej i tego co wokół:)↔Pozdrawiam

*

Jacek_Suchowicz↔Dzięki za uroczy, apetyczny wierszyk. Uzupełnia mój, zaiste odpowiednio.

Można by napisać wiersz↔O miłości Franka do Frani:)↔Pozdrawiam:)

Gość Franek K
Opublikowano

Raz robiłem masło, a nadgarstek boli mnie do dzisiaj ;) Przechlapana robota. 

Wiersz bardzo fajny.

Przy "buzię" brakuje dzyndzołka.  Zmieniłbym też jakoś ten wers "zajada smacznie a nawet chętnie".

 

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta   wiem Violetta :) a ja z Tobą ! Zawsze !    I tylko sobie żartuję:)))
    • @KOBIETA plusik za pracę na lekcji ;) - nazywasz uczucia.  
    • @Robert Witold Gorzkowski   :) odurzenie i otrzeźwienie    świetny wiersz !!! :)   
    • mróz, aż oko wykol. w wieczornych ciemnościach aż eksploduje blask bijący od gospody Pod Wściekłym Azorem. w środku – dziesiątki gorących żyłek (w tych stronach, aby nawiązać kontakt z drugą osobą, trzeba wysnuć z nozdrzy świetlistą pajęczynkę, wetknąć ją w ucho "rozmówcy"). bezdźwięczny rozgwar. pospolity środek odrętwiający wlewa się do ust gości. zziębnięty proboszcz-staruszek zwiesza nos na kwintę, żali się szynkarzowi, że znowu odór i zgroza, kolejny utopiec i dwóch nieumarłych przywlokło się prosić o rozgrzeszenie. jak tak dalej pójdzie – sama Śmierć zjawi się przy konfesjonale! sołtysowi jest wstyd, że potrafi majsterkować (talenty i umiejętności to tutaj straszny obciach!). zapomniał maski, więc podnosi przydrożny kamień, po czym z zapamiętałością uderza się nim w twarz. może sąsiad, do którego idzie pożyczyć wyrzynarkę, nie połapie się, z kim ma do czynienia, w przypływie hojności-gościnności da urządzenie nieznanemu opuchleńcowi.   tymczasem opadam z Księżyca, kochanie, wprost pod twoje okno. mam napomadowane wąsiska półłokciowej grubości, na sobie – plażowy strój z lat 20. XX wieku. paskudny i w paski. robi ci się lepko na sercu na mój widok. wsiadasz do gondoli balonu. przesyłam pajęczynką miłosne wyznania, komplementy, po czym zwiększam płomień. wzlatujemy. nawet jeśli coś pójdzie nie tak i przyjdzie się rozbić – bądź spokojna, nie skończy się tragedią. Śmierć, zamyślona, robi listę grzechów. jest zajęta rachunkiem sumienia.
    • Stary rok, przygarbiony, posiwiały i bez Jednego zęba, gdyż życie dało mu w kość, Pakuje swoje manatki i układa w kartony Kalendarium zebrane w czasie kadencji.   Usiadł ostatni raz w fotelu i wspomina Miniony czas porażek i wielkiego smutku. Przywitano mnie hucznie fajerwerkami, Strzelały szampany i konfetti na balach.   Niech żyje nowy rok – niosło się hucznie Od wsi po metropolie, witano mnie brawami, Jak króla, a może i cesarza, wznoszono toasty, Klepano się po plecach jak po wygranej w totka.   Z tego uwielbienia unosiłem się niczym ptak, Na skrzydłach niesiony radością ludzi I marzeniami o lepszym, szczęśliwym życiu. Cóż, z początkiem stycznia, gdy opadła euforia,   I krzyki poniosły się po krainie, a tamtamy Zadudniły, że podwyżki, podatki i brak chleba. Zamknąłem oczy ze wstydu i zatkałem uszy, A w kalendarzu przerzuciłem kartki na kwiecień.   Niech wiosna nastanie, uśmiechnięta, radosna, I da promyk nadziei, a zapach kwiatów Niechaj się niesie i mile drażni nosy złośników. Niestety, zaczęły się jęki na upały i powodzie,   A rolnik rzucił beretem w glebę, klnąc I złorzecząc na nieurodzajny, zły rok. Chwalono babie lato i barwną jesień oraz Zbiory grzybów, lecz o mnie cicho sza.   W smutku minął listopad, nadeszły srogie mrozy, Oczywiście też z mojej winy, a w grudniu podają Deszczową prognozę pogody na Sylwestra I psioczą pod nosem: „Na ciebie, starcze, już czas”  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...