Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Vox praeses upupam 

 

A nad moją głębią: otchłanią - cichą,

czarodziejska błyszczy promienista - aureola

nieboskłonu - opera

 

życia: widzisz, oczy, widzisz

spokojnie, otwieram: na wylot twoją duszę

umarłą

 

i jak chcecie wy: po prostu wziąć,

wziąć, możecie, wziąć: ten obcy ciężar świata

straszny - dworek...

 

Łukasz Jasiński (luty 2023)

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Łukasz Jasiński Nie wszystkie Twoje wiersze rozumiem. Ten zdaje się, że zrozumiałam. Użyłam właściwego klucza. To tak trochę jak z VBA, cholera nie potrafiłam pojąć tego języka. Z czasem trafiłam dzięki koleżance, na fajne szkolenie i coraz jaśniej mi w tej makówce. Pozdrawiam serdecznie Łukaszu. 

Edytowane przez A-typowa-b (wyświetl historię edycji)
  • 6 miesięcy temu...
Opublikowano (edytowane)

Komentarz

 

          Od Autora - odautorski: wszystkie moje teksty i artystyczne zdjęcia są moją własnością intelektualną jako prawo autorskie objęte ochroną w kodeksie postępowania cywilnego, dokładnie: ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, otóż to:

 

Rozdział 14

 

Odpowiedzialność karna

 

Artykuł 116

 

1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.

 

2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w ustawie pierwszej w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.

 

3. Jeżeli sprawca uczynił sobie z popełnienia przestępstwa (czynu określonego w ustawie pierwszej) stałe źródło dochodu albo działalność przestępczą (określoną w ustawie pierwszej), organizuje lub nią kieruje, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do pięciu lat.

 

4. Jeżeli sprawca (czynu określonego w ustawie pierwszej) działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

 

Łukasz Jasiński (2023)

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano (edytowane)

Mój drogi świecie* **

 

          Zapewniam: zostały w moim wypadku złamane artykuły Konstytucji Trzeciej Rzeczypospolitej Polskiej z dnia drugiego kwietnia z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego roku, tutaj: oddaję głos ustawie zasadniczej, oczywiście - demokratycznej: rozdziału drugiego artykułu trzydziestego: "Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych. Rozdziału drugiego artykułu trzydziestego pierwszego: "Każdy jest obowiązany szanować wolność i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje." Rozdziału drugiego artykułu trzydziestego drugiego: "Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne." Rozdziału drugiego artykułu pięćdziesiątego siódmego punktu pierwszego: "Obywatel ma prawo do ubezpieczenia społecznego w razie niezdolności do pracy ze względu na chorobę lub inwalidztwo oraz po osiągnięciu wieku emerytalnego. Zakres i formy ubezpieczenia społecznego określa ustawa." Rozdziału drugiego artykułu sześćdziesiątego siódmego punktu drugiego: "Obywatel pozostający bez pracy nie z własnej woli i nie mający innych środków utrzymania ma prawo do zabezpieczenia społecznego, którego zakres i formy określa ustawa." Rozdziału drugiego artykułu sześćdziesiątego ósmego: "Władze publiczne są obowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku." Rozdziału drugiego artykułu sześćdziesiątego dziewiątego: "Osobom niepełnosprawnym władze publiczne udzielają, zgodnie z ustawą, pomocy w zabezpieczeniu egzystencji, przysposobienia do pracy oraz komunikacji społecznej." Rozdziału drugiego artykułu siedemdziesiątego szóstego: "Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania." Na zakończenie pragnę dodać: rozdział drugi artykułu siedemdziesiątego siódmego punktu pierwszego mówi: "Każdy ma prawo do wynagrodzenia krzywdy, jaka została mu wyrządzona przez niezgodnie z prawem działania organu władzy publicznej." Natomiast rozdział drugi artykułu siedemdziesiątego siódmego punktu drugiego mówi: "Ustawa nie może nikomu zamykać drogi sądowej dochodzenia naruszonych wolności lub praw." A tym samym: mam prawo być oskarżycielem z wolnej stopy!

 

*rozdział drugi artykułu siedemdziesiątego trzeciego: "Każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury."

 

**rozdział drugi artykułu pięćdziesiątego czwartego punktu pierwszego: "Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji."

 

P.S. Posiadam już należny mi prawnie lokal socjalny, a więc: sprawa jest zamknięta, jednocześnie: jeśli będę atakowany personalnie i będzie naruszana moja wolność - będę zmuszony w samoobronie jej bronić, a używam przede wszystkim rozumu i stosuję prawną, artystyczną i poetycką szermierkę słowną.

 

Łukasz Jasiński (2017)

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Kwiatuszek  Witaj Kwiatuszku, dziękuję, że zajrzałaś, kawa dla Ciebie :)  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • mój albo raczej sam swój Misiek kundel i wiejski i polski zatrzymał się na chwilę przy małej gruszy dzikiej z nabitą na jaj kolec jaszczurką skulił się zastygł w zamyśleniu ale Borys szczeknął Misiek głowę podniósł i zniknął za nim wśród drzew
    • @Alicja_Wysocka Ta Twoja delikatność w wierszach, jak magnetyzm:-) Pięknie! Pozdrawiam:-)
    • @andreas dziękuję za miłe słowa.  Pozdrawiam wiosennie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Bardzo gorący lipiec 2014 r. Jak zwykle pod jabłonką na mojej wiejskiej posiadłości wyleguje się goła pani Mania, jedyna sąsiadka jaką mam. Zawsze przychodzi tanecznym krokiem w zniszczonej podomce. Zdejmuje ją ruchem znanym jej od lat. Ta podomka ma pewnie tyle lat co jej właścicielka, a pani Marysia nie jest już od dawna dziewczynką. Rozkłada ją na bujnej trawie i tak wyleguje się wśród traw i kwiatów na podomce w wyblakłe niezapominajki.  Pani Mania jest postawną brunetką, pochodzi gdzieś z gór, wygląda na lat 40 ale  z pewnością ma kilka lat mniej.  Te jej kąpiele wśród polnych traw i kwiatów, trwają każdego roku w jego gorących dniach. Wiem o tym dobrze, tak dobrze jak znam szczegóły anatomiczne sąsiadki. Wiem gdzie ma pieprzyk, bliznę czy ślad po ukąszeniu komara, jakie ma piersi, brzuch, cipkę i nogi. Bywały dni kiedy przygotowany na jej „odpoczynek”, uzbrojony w lornetkę  o dużym przybliżeniu, czołgałem się za drzewami aby podejść jak najbliżej. Czasami myślałem nawet i dzisiaj też tak myślę, że pani Mania dobrze o mojej obecności wiedziała. Kiedy przychodziła tak, pod tę samą od lat jabłonkę, mruczała coś jak kotka i sama do siebie się uśmiechała.  Jej mąż Stefan był murarzem, a gdy nie miał pracy w swoim fachu pracował jako robotnik leśny. Nie było go w domu całymi dniami. Ale kiedy był, sąsiadka sprzątała podwórko, myła okna, gadała z psami i kurami.. Pani Mania nie wylegiwała się w tym leśnym sadzie z samej chęci odpoczynku. Zaraz na początku po kilkunastu minutach wewnętrznego uspokojenia zaczynała się sama sobą zabawiać. Przyciągała piersi do ust i powoli, z namaszczeniem, ssała swoje sutki. Śliniła palce i kreśliła jakieś magiczne figury erotyzmu na swoim brzuchu. Jej mruczenie było już wtedy słodkie i namiętne jak marcowej kotki na dachu. Później, mniej więcej po 30 minutach dotykała wreszcie cipki. Nogi podkurczone i szeroko rozchylone, a ona leniwie, pomalutku, masowała pokaźną już wówczas łechtaczkę. Jej ciało prężyło się i widać było, że przebiega przez nie jakiś niewidoczny prąd. Po długiej chwili naładowanej ekspresją zdarzeń erotycznych następował orgazm. Ciało autorki orgazmu gięło się i prostowało jakby dopadł ją atak epilepsji. Jeszcze tylko krótki, urywany krzyk i zapadała cisza, ustawało miauczenie, a pani Mania ściskała nogi, uśmiechała się do siebie i powolutku kładła się na bok, podkurczając kolana aż pod brodę. Nigdy nie dowiedziałem się czy wtedy spała. Gapiłem się jak oszalały w wygoloną, ogromna cipę wystającą za zgięte uda. Znałem każdy szczególik, każdą fałdkę, każde zagłębienie. Czułem niemalże słodki zapach jej wnętrza. Oddychała ciężko, chrapliwie jak po wyczerpującym biegu. Ale ten bieg miał inne imię. To było kolosalne podniecenie. Widziałem ciemną piękną odbytnice. Jej wygląd zwiastował nie byle jakie przyjemności. Gdy tak rozdygotany i rozogniony gapiłem się przez lornetkę, bywały dni, gdy trzepałem konia jak oszalały. Gdy wytrysnąłem, leżałem na plecach odpoczywając, czasami też zasypiałem. Kiedy zaś oddałem się samemu patrzeniu, seans trwał dalej. Mania budziła się z orgastycznego snu, przeciągała, uwodzicielsko uśmiechała, śliniła dwa palce prawej dłoni i wskazujący z lewej. Te poślinione palce lewej ręki, po dość długim masowaniu całej cipki wpychała w jej mroczne, ekscytujące wnętrze. Palec lewej dłoni wędrował przez zgięto udo do pupy. Masturbowała się pięknie. Teraz już cicho bez krzyków i mruczeń, wierciła tymi palcami w swoich ponętnych dziurkach. Co jakiś czas wyciągała palce z cipki, wkładała je głęboko do buzi, a ja z odległości kilku metrów, słyszałem basowe mlaskanie. Sąsiadka z lubością smakowała sama siebie. I dalej do cipki i jazda i wolno i szybko i jeszcze wolniej i trochę szybciej. Aż przychodziła ta chwila, że przeżywała drugi orgazm. Głęboki, wewnętrzny, pełny. Czasami tryskała swoimi sokami. Wtedy ten jej zapach doprowadzał mnie do wewnętrznego szaleństwa. Erotyzm namiętności sprawiał, że dygotałem. Zamglone oczy przeszkadzały mi w patrzeniu. Ale byłem bardzo, bardzo szczęśliwy. Jeżeli nic sobie nie robiłem,to wieczorem przeżywałem katusze przez bolące jądra. Lecz pani Mania miała buzię uśmiechniętą, czarne włosy zwichrzone, ale szczęście promieniało z całej jej postaci. Wolne już wilgotne dłonie, wędrowały leniwie po brzuchu i piersiach, a ona wyciągnęła, z lekko rozchylonymi nogami zasypiała. Można było wtedy podejść i pocałować ją, ale ja nigdy tego nie zrobiłem. Korciło mnie wiele razy ale się nigdy na to nie zdobyłem. Po pierwsze bo mi nie wypadało zrobić to podstępem nieświadomej sąsiadce, a po drugie pan Stefan zabił kiedyś w bójce o swoją żonę dwóch ludzi, odsiedział 12 lat w więzieniu i uważany był w całej okolicy za zakapiora.  Po pewnym czasie te erotyczne seanse mi spowszechniały. Wolałem spać na leżaku w cieniu podwórkowej lipy albo iść z psami na spacer. Kiedy jednak przyjeżdżali do mnie koledzy ciągnęli mnie tam ze sobą, abym pokazał im to co znali z moich opowieści lub wcześniej doświadczyli. Czułem się wtedy jak przewodnik w muzeum. W końcu przestałem tam chodzić w ogóle, bo nawet największy erotyzm człowiekowi spowszednieje. Wtedy zacząłem dostrzegać pewne rzeczy których dawniej ani bym się domyślał. Najpierw zobaczyłem wydeptane ścieżki w młodych sosenkach na krańcach mojej działki. Początkowo myślałem, że to sarny lub dziki ale kiedyś zobaczyłem odciśnięty na mokrym piasku ślad buta. Stałem się czujny. Któregoś dnia spotkałem w swoim lesie wiejskiego faceta. Zapytałem za czym to łazi. Odpowiedział niespokojnie, że za maślakami. Nie miał jednak koszyka, ani worka, ani innej reklamówki. To mnie zaciekawiło. Zostawiłem go lekko speszonego i poszedłem dalej. Odchodząc w odbiciu szkieł okularów przeciwsłonecznych .dostrzegłem, że facet walnął się na ziemie i zaczął się czołgać w kierunku sadu. Pomyślałem sobie, że oto amator wdzięków pani Marysi. I nie myliłem się. Z odległości około pół kilometra, przez  lornetkę, zacząłem przyglądać się leśnej okolicy sadu, a dokładniej, okolicy ulubionej przez sąsiadkę jabłonce. Po chwili dostrzegłem i drugiego osobnika wijącego się wśród traw. Później jeszcze jednego zamaskowanego brzozowymi gałązkami. Na czereśni zaś (sąsiadce jabłonki), dostrzegłem zawieszonego gościa ubranego mimo ciężkiego upału w maskujące ubranie wojskowe. Pani Mani nie widziałem, ale po tym co te wiejskie chłopy robiły swoim koniom wiedziałem, że „seans” już trwa. Ten „grzybiarz” walił fujarkę ruchem powolnym, ale tak rytmicznym, że można było regulować zegarek. Przy wytrysku jedną wielką wiejską łapę zacisnął na ustach. Był naprawdę bardzo dyskretny. Temu w wojskowej panterce było niewygodnie. W końcu wyćwiczonymi ruchami zsunął się na niższą gałąź, a drugą grzmocił konia tak wielkiego jak małego cygana noga. Jego ciało drżało, gięło się i prężyło. Myślałem, że zleci na łeb. Ale nie. Trysnął w końcu na bujne trawy trzy metry niżej a jego zwiotczale ciało zawisło i wyglądał jak jakaś wielka nadrzewna jaszczurka. Trzeci przyklęknął za młodym świerkiem i widziałem tylko jego drżenie. Wtedy dojrzałem jeszcze, blask odbitego słońca. Pochodził on ze środka okazałego jałowca. Po paru chwilach wszystko było jasne. W jałowcu siedziało dwóch chłopaków w wieku licealnym, a ten błysk zdradziecki to błysk okularów jednego z nich. Nie mogłem dojrzeć co tam się dzieje, ale sądząc po wyginaniu się wielkiego jałowca musiało tam być wesoło. Znudziło mnie to w końcu.  Trwałem jednak na posterunku dalej aby zobaczyć to do końca. Wreszcie pani Marysia wstała, poprzeciągała się i tym swoim tanecznym krokiem popłynęła do domu.  Na drugi dzień nie było mnie na wsi bo pojechałem odwiedzić mamę. Ale następnego, już od samego rana zastanawiałem się jak mam się pozbyć, tych nieproszonych gości nie wchodząc w otwarty konflikt z dalszymi, ale przecież też sąsiadami. Nie mogłem przecież pozwolić na dalsze masowe trzepanie koni na swoim terenie. Około 11-tej przyjechał w odwiedziny mój przyjaciel Piotr. On właśnie wpadła na szalony pomysł by przepędzić klientów hukiem. Wybuch w tej małej polodowcowej dolinie byłby tak głośny jak wybuch bomby. W jakieś pół godziny po przyjściu sąsiadki. Piotrek napompował gazem z butli dwa kondomy, złączył je ze sobą i przywiązał do nich długi na metr nasączony benzyna sznurek. Zakradliśmy się cichutko w okolice sadu, ale od strony podwórka czyli tam, gdzie podglądaczy być nie mogło, bo obraz stamtąd był żaden. Po zajęciu właściwego miejsca Piotrek podpalił sznurek i zaczęliśmy się nawet wycofywać, ale od razu grzmotnęło tak, że poczułem jakby mi pękła głowa.  Nic nie słyszałem (przez następne dwa tygodnie zażywałem antybiotyki bo pękła mi błona bębenkowa w uchu) ale patrzeć mogłem więc patrzałem. To co się działo trudno opisać. Czy mogłem się spodziewać, że pani Mania ma aż siedmiu amatorów swojego ciała. Ziemia, drzewa, krzaki, wszystko nagle ożyło. Młodzieniec w harcerskim mundurku, starszy facet, w podkoszulku i krótkich spodenkach, ktoś inny z rowerem pod pachą. Jakiś elegant w marynarce w pepitkę i pod krawatem, ale bez spodni, z podniesionym jeszcze podnieceniem kutasem zasuwał zboczem tak szybko, że był to pewnie najszybszy bieg w jego życiu i ten „grzybiarz” z przewieszoną lornetką. Ostatni pędził prawie zupełnie goły, ubrany tylko w zwisającą z konia prezerwatywą i sandały, podglądacz o skórze tak czarnej, że Piotrek do dzisiaj twierdzi, że tam wtedy był murzyn.  A pani Mania? Widziałem jak się zerwała by zaraz potem wyrżnąć na ziemię, podniosła się jeszcze raz i znowu walnęła. Wtedy zauważyła, że ma nogi zaplatane w podomkę w wyblakłe niezapominajki. Złapała ją wreszcie i dziwnym cwałem z „fruwającymi” cyckami popędziła do domu. I to już prawie koniec całej historii. Jeszcze tylko tyle, że w krzaku jałowca znaleźliśmy dziwny przedmiot. Były to dwie tekturowe rolki po papierze toaletowym połączone taśmą izolacyjną dla elektryków. W ich wnętrzu znajdowały się różne szkła od okularów, a były one tak dobrane, że jakiś wiejski wynalazca z kilku par okularów zrobił lornetką o niezłych przybliżeniach.  I to już wszystko, gdyby nie żal po tych wspaniałych chwilach naładowanych taką dawką erotyzmu, że po samych wspomnieniach ciarki latają mi po mózgu. I musze przyznać, że ucieszyłem się, gdy pod koniec miesiąca, pani Mania, swoim tanecznym krokiem szybowała pod jabłonkę.  Zrozumiałem wtedy, że ci nieproszeni goście nie byli tak bardzo uciążliwi jak mi się początkowo wydawało.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...