Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nigdy mnie nie odgadniesz

I ja ciebie nie...

Ukrywamy się

W swoich światach

Zamykamy na klucz

Życie nasze 

Co jak wieczny blef 

 

W myślach 

I przestrzeniach

W prywatnych pustelniach 

W podróżach nocnych

Nawet w chwilach radości

Ukrywamy się

 

...

 

Wiemy jedno - 

jak na imię nam

I po twarzach się poznamy 

Taki jest nasz plan

 

Gdy spojrzymy sobie w oczy

Może błysk w nich wywołamy

Jednak nigdy nie zdradzimy...

Nic...

Łzy nam płyną tylko kiedy nikt nie patrzy

 

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jak się zna czyjeś imię to już dużo.
Szczerze powiedziawszy to większości osób z sąsiedztwa nie znam po imieniu.
Generalnie to jest tak jak piszesz, że ludzie zamykają się w swoich pustelniach.
Ja jestem bardzo kontaktową osobą i zagaduje kilka nowych osób dziennie, co daje w ciągu roku dobrze ponad tysiąc, ale zdecydowana większość nie chce rozmawiać lub ogranicza się do ogólników typu o pogodzie.

 

A Andrew słusznie zauważył że warto, gdy byłem zdrowy też się angażowałem w działania pomocowe i dobrze to wspominam.
Ale to nie z powodu samotności. Ja nigdy nie czułem się samotny. To uczucie jest mi obce. Nawet nie wiem, jak to jest.
Znam za to dobrze nadmiar towarzystwa i bliskości.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To mnie zaintrygowałeś....

A w jakich okolicznościach ich zagadujesz? Polacy są nadal średnio otwarci i średnio kontaktowi. Niestety...

Choć wydaje mi się, że jest odrobinę lepiej niż dekadę temu. 

Nie spotykasz się ze zdziwieniem czy nieufnością? 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W moim bloku mieszka około tysiąca osób na stałe plus Ci co przychodzą w gości, pracownicy, robotnicy to już sporo.
Wiele mieszkań jest w wynajmie tymczasowym, zatem jest ciągła rotacja. Niektórzy świadczą różnego rodzaju usługi np lekarze w prywatnych gabinetach. Jest też jeden psychoterapeuta, zresztą mój znajomy.

Dużo ludzi się ciągle kręci i to z całego świata. Obecnie oczywiście w przewadze Ukrainki. Ale sporo też jest Azjatów. Teraz mam w mieszkaniu naprzeciwko Japończyków. Znam też kilku Filipińczyków, Amerykanina i kilka Ukrainek, małżeństwo z Włoch i można by tak długo.

Ale to są wszystko bardzo płytkie znajomości. Takie gadanie o niczym. Ludzie boją się bliższych kontaktów.

 

Drugie miejsce kontaktów to jest park koło mojego bloku. 

Także mój kolega, który jest muzykiem ulicznym. Tam podchodzą ludzie i sami się zapoznają z nami, ale tutaj to już od kilkunastu do kilkudziesięciu dziennie. Też międzynarodowe towarzystwo.

 

A jak poznaje to zależy od okoliczności nawet nie umiem powiedzieć jak. Jak się coś robi od zawsze, to się robi odruchowo i się o tym nie myśli. A ja taki byłem od przedszkola, że wszystkich zaczepiłem.
Jak się zastanawiam teraz nad tym to wychodzi mi z analizy moich zachowań, że najczęściej zwracam uwagę ludzi na jakiś szczegół z otoczenia i coś wokół tego gadka idzie. Ale to różnie bywa. Mnie też często zaczepiają. Jak się jest niepełnosprawnym na wózku to o powierzchowne kontakty nie jest trudno. Ci na dwóch nogach mają znacznie trudniej.

 

 

Ze zdziwieniem to nie, ale z nieufnością jak najbardziej.
Według moich obserwacji to pogarsza się systematycznie począwszy od 1989 roku.

 

Opublikowano

@Rafael Marius Grono Twoich znajomych nawet jeśli mowa o znajomościach powierzchownych robi wrażenie. A jeszcze do tego ich  międzynarodowy charakter.  Sama mam znajomości zdecydowanie mniej i tych powierzchownych i pewnie tych mniej powierzchownych. Jak się tak zastanawiam nad tym, w zasadzie z mojego wyboru, taki stan rzeczy. Co prawda jestem towarzyska z natury, lubię kontakt z ludźmi - jednak potrzebuję też czasu na regenerację i tak zwany święty spokój jest mi niezbędny do normalnego funkcjonowania. Cieszą mnie chwile ciszy, pewnie dlatego, że aż tak dużo ich nie mam, póki co. W każdym razie grono moich znajomych nie jest tak duże i nie zabiegam o większe. 

Co do niepełnosprawności - być może faktycznie ona sprawia, że ludzie bardziej się otwierają a może też jest więcej okazji do tak zwanego zagajenia i łatwiej o nawiązanie kontaktu. W tym zakresie nie mam szans, bo w sensie fizycznym mam wszystko i póki co sprawne jeszcze i jakoś działa. Może dlatego nikt mnie nie zaczepia

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

w każdym razie bardzo rzadko się z zaczepkami spotykam. Czasem ktoś mnie spyta, która godzina albo jak dojść do jakiegoś miejsca. W windzie to tylko "Dzień dobry" lub ewentualnie jeszcze coś o pogodzie. My Polacy tak uwielbiamy narzekać na aurę, a to nam za zimno, a to za gorąco - czysta poezja te nasze pogodowe wywody :) 

 

Miłego dnia! 

 

Opublikowano

@Ewelina

Poruszasz bardzo istotne tematy w swoich utworach.

Po wierszami - "burza mózgów" :)

Podobnie jak @andrew uważam, że samotności nie oferuje los. To wybór - różnie uwarunkowany.

@andrew - to prawda. Ludzie, którzy angażują się w sprawy innych (ludzi, zwierząt lub dla przysłowiowej "własnej idei" ) - nie mają czasu  na samotność.

Pozdrawiam!

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Niektórzy podchodzą do mnie, żeby się wygadać na różne swoje trudne życiowe tematy, bo jest szansa, że ich wysłucham w przeciwieństwie do tych gdzieś wiecznie pędzących. Inni z kolei mają potrzebę zaopiekowania się kimś i oferują swoją pomoc w różnych sprawach.

Opublikowano (edytowane)

@Rafael Marius to znaczy, że ludzie odbierają Cię dobrze, pozytywnie i też swoją postawą nie zniechęcasz ich do kontaktu. Niektórzy niepełnosprawni są bardzo mocno pogniewani na życie i w ogóle ludzkość za to co ich spotkało, kipią frustracją i negatywną energią, a to skutecznie odstrasza potencjalnych rozmówców... Oczywiście ta postawa dotyczy także wielu pełnosprawnych, bo każdy z nas jak tylko się postara znajdzie powód do niezadowolenia i zalewania nim całej dostępnej w danym momencie części świata. 

 

Edytowane przez Ewelina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jak to bywa u wszystkich introwertyków. Ja też obecnie jestem introwertykiem, kiedyś byłem ekstrawertykiem. Rzadko to się u ludzi zmienia, ale jednak.

 

Ja nie jestem.

Tacy to na ogół siedzą w domach lub wychodzą rzadko.

Zamykają się w sobie coraz bardziej i nikt nawet nie wie, że są.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A do makowca pac - w oka moda.    
    • Karb: dokąd idą? Kodu brak.    
    • Prawdziwa Wiara i Wiara w Prawdę
    • Czy niewysłowione ludzkie cierpienie Może mieć swoją cenę?   Czy bezbronnych przerażonych dzieci łzy Można dziś na pieniądze przeliczyć?   Czy przerażonych matek krzyk Można zagłuszyć szelestem gotówki?   Czy za zrabowane schorowanym starcom przedmioty Mogą młodzi biznesmeni dziś żądać zapłaty?   Czy za zachowane obozowe opaski Wypada dziś płacić kartami płatniczymi?   Czy za wspomnienia młodzieńców rozstrzelanych Godzi się płacić przelewami sum wielomilionowych?   Niegdyś zabytkowe monstrancje i menory, Padały ofiarą rasy panów chciwości, Kiedy SS-mani pieniądze za nie liczyli, Jak przed wiekami Judasz za Chrystusa srebrniki.   I bezcenne pamiątki rodzinne, Często zacnym ludziom zrabowane, Nierzadko kryjące wyjątkową historię, Przez SS-manów były przeliczane na pieniądze…   Dziś niemieccy biznesowi magnaci, Zapominając o prostej ludzkiej przyzwoitości, Nie licząc się z swymi wizerunkowymi stratami, Na tamtym cierpieniu znów chcieliby zarobić,   Na głosy sprzeciwu pozostając głusi, Topiąc w drogich alkoholach sumienia wyrzuty, Tragedię tylu ludzi chcieliby spieniężyć, Kalkulując cynicznie łatwy zysk…   Niegdyś oni do naga rozebrani Głodni, wychudzeni, bezsilni Będąc na łasce SS-manów okrutnych, Bez pozwolenia nie śmiąc się poruszyć.   Niewysłowionym strachem wszyscy przeszyci, Z zimna i strachu przerażeni drżeli, Czekając na śmierć w komorach gazowych Wyszeptywali słowa ostatnich swych modlitw…   A dziś na niemieckich salach aukcyjnych, Panuje wszędobylski blichtr i przepych, Wszędzie skrojone na miarę garnitury, Połyskujące sygnety i sztuczne uśmiechy,   Szczęśliwi potomkowie katów i oprawców, Bez poczucia winy ni krztyny wstydu, Za tamtych ich ofiar niezgłębiony ból Żądają butnie wielocyfrowych sum…   Lecz my otwarcie powiedzmy, Że cierpienia spieniężyć się nie godzi, Niezatarte przyzwoitości zasady I tym razem spróbujmy uchronić...   Lecz my ludzie szczerzy i prości, Choć symbolicznie się temu sprzeciwmy, Może oburzenia głosem stanowczym, A może prostych wierszy strofami…   By te padające bezwstydnie ceny wywoławcze, Cywilizowanego świata wstrząsnęły sumieniem, Milionów ludzi budząc oburzenie, Głośnego sprzeciwu będąc zarzewiem.   By ten kolejny skandal Godzący w pamięć o ludobójstwa ofiarach I tym razem nie był zamieciony pod dywan, By upokorzoną była niemiecka buta...        
    • utkłem w polu bez granic  w pustej przestrzeni  pomiedzy nie a nic  a do tego brak    

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...