Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kryterium ilosci sylab to w haiku kryterium chyba najmniej istotne...
W kazdym razie haiku nie sluzy do nauki liczenia ;o).

A mnie sie podoba "rozsadzanie", czuje, ze udalo nam sie zwiesc
Piotra na zla i wystepna droge... I jakos mnie to cieszy! ;o)
Podoba mi sie to haiku.

Pozdrawiam serdecznie
Opublikowano

Haiku to wiersze składające się jedynie z siedemnastu sylab, które porzucają swój temat niemal zaraz po jego podjęciu. Ludziom którym obca jest kultura Japonii, haiku mogą się wydać zaledwie początkiem wiersza lub nawet tylko jego tytułem, przy czym przekazanie w przekładzie efektu związanego z jego brzmieniem i rytmem jest niemożliwe. Pomimo to tłumaczenie jest zazwyczaj w stanie oddać treść wiersza, i to jest najważniejsze. Istnieje, rzecz jasna, wiele haiku, które są równie sztuczne jak japońskie obrazki na tanich tackach z laki przeznaczonych na eksport. Należy jednak pamiętać, że dobre haiku jest niczym kamyk wrzucony do sadzawki umysłu słuchacza, przywołujący skojarzenia z głębi jego pamięci. Zaprasza on raczej słuchacza do współpracy, zamiast wprawiać go w stan bezbrzeżnego podziwu dla poetyckich wyczynów autora.


trochę o haiku czytałam. i nie wiem jak z tymi sylabami wkońcu... może w praktyce nie trzeba tego stosować - jednakże teoria, jak widać...

Pozdrawiam kallinowo ;)

Opublikowano

Droga kall, do liczby sylab nalezy sie stosowac.
Jednak nie za wszelka cene, czasem warto od niej odejsc zeby
nie szukac na sile jakichs innych - np. krotszych sylabowo slow,
kosztem zrezygnowania ze swietnie wspolgrajacych,
ktore sie same prosza o zapisanie.

Poza tym, jezyk japonski jest inny jak polski,
w naszym trudniej o taka lapidarnosc sylabowa.
Tu chyba wszyscy maja to samo zdanie.

Pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Kurczę!! Nie zapisałam sobie jak było wcześniej. ;o)
Ale tak jest bardzo dobrze wg mnie.
Tyle tylko, że zwrot wytarty, tamten miał w sobie
coś dziwnego i jednocześnie zastanawiającego.

Ogólnie i tak na plus.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Kurczę!! Nie zapisałam sobie jak było wcześniej. ;o)
Ale tak jest bardzo dobrze wg mnie.
Tyle tylko, że zwrot wytarty, tamten miał w sobie
coś dziwnego i jednocześnie zastanawiającego.

Ogólnie i tak na plus.

Na początku był zwrot rozsadzają mrok, zmieniłem na ciszę, ale tu z kolei wystąpił problem z sylabami. Zastanawiałem się dość długo co wybrać....
Stierdziłem, że z utworu moża wywnioskować sytuację niekoniecznie użwając słowa mrok. Ponadto to cisza była przerywana a nie mrok. Pozostał problem słowa rozsadzają - moim zdaniem za mocne stwierdzenie, określające bardziej czynność dokonaną niż dokonującą się. Słówko drążą jest bardziej na miejscu bowiem niesie za sobą uporczywość działań, powtarzalność...jak kropla za kroplą....

takie są bolączki twórcy :)

pozdrawiam serdecznie
Piotr
Opublikowano

Dziękuję za tyle pożytecznych informacji w komentarzach.
Haiku bardzo mi się podoba. Myślę, że "drążą" jest najodpowiedniejszym określeniem.
(ale ja tylko tu "cichutko mówię", bo mało się jeszcze znam na haiku)
Pozdrowienia/Ania

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...