Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Prostytutka


marcin_wojdan

Rekomendowane odpowiedzi

Temat interesujący, ciekawie ujęty.
Gdyby nie rym "na jedno kopyto" wiersz zapewne by zyskał.
Mówię to chociaż sam piszę głównie wiersze rymowane.
Sam rym nie jest tu wadą, tylko jest "jednakowy".
Mimo woli jednak przypomniała mi się Elżbieta Jodłowska:
(Cytuję z pamięci):
"Ja jestem tylko dziewczyną do wzięcia
na jeden raz, na dwa na trzy
przede mnąserca się nie otwiera
za mną szybko zamyka się drzwi"
Życzę nieustającej weny i pozdrawiam ciepło :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobry wiersz.
Mi się podoba jego ironiczna fabuła. Śmieszne. Nic tu nie zmieniaj! Jest dobrze. Rym jest jednakowy, bo życie prostytutek jest monotonne i do niczego nie prowadzi. Jest jednym cuchnącym brudem jak ten rym, którego nie zmienisz tak jak i one nigdy się nie domyją.
Tak to odczytałem :) Mogę się mylić, ale to moje odczucie.

Pozdrawiam serdecznie


[sub]Tekst był edytowany przez Piotr_Sanocki dnia 17-12-2003 17:37.[/sub]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
    • @Marcin Sztelak Dobre pisanie, mała uwaga, wszechświat raczej nas przeżyje, przetrwa
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...