Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Stoimy oślepieni słońcem, gdzieś pomiędzy frazami naszych oddechów.  Wietrznej etiudy.

 

Ściskamy palcami nitki kobaltowego nieba,

które przesączają się zwierciadlanym strumieniem czystego blasku.

 

Przede mną bogini.

Przyglądam się

twoim oczom,

w to ujarzmione

w krysztale piękno.

 

Przyglądam się twoim oczom…

 

Skąd nadlatują te ptaki? Znad jakich wzlatują obłoków?

 

Widzę ciebie zatrzymaną w czasie. Falujące włosy zanurzone w oceanie smutku.

 

Rozdzierają cię roztańczone cienie, drgające refleksy,

jakbyś opadała na dno jeziora

półprzezroczystym ciałem meduzy.

 

Oddalasz się ode mnie tak bardzo powoli,

jak księżyc od ziemi… Milimetr po milimetrze…

 

… wyciągasz ramiona…

 

Lecz nim zerwą się grawitacyjne więzy,

spopieli nas supernowa w potoku straszliwego blasku.

 

Widzę

ciebie.

 

Twoje

usta.

Dłonie…

 

I mógłbym tak ciebie powtarzać. I mógłbym powtarzać wciąż. I mógłbym…

 

Co się stało z naszą miłością? Powiedz…

 

Nasłuchuję…

 

W uszach

― piskliwy szum…

 

Błądzę, potykam się, kluczę…

 

… docieram jedynie ― do  n i c z e g o…

 

Widzę

ciebie.

Twoje

wspomnienie.

 

Zaciskam mocno powieki, aż do granicy bólu. Otwieram.

 

Rozmazują się wilgotne plamy. Skapują srebrnymi kroplami po nagłej lipcowej ulewie.

 

Spływają po szybach łzy…

 

Za szybami burza melancholii.

 

Za szybami

samotna noc…

Sperlona łąka.

Ogród. Las…

… za oknami noc…

 

Wsłuchuję się

w to ciągłe milczenie.

 

Ty umiesz wszystko. Wiesz…

 

… umiem już ciebie na pamięć. Tęsknię.

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-07-22)

 

 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @viola arvensis Dodam tylko do tego co napisałem powyżej, że to nie jest pouczanie, tylko urywek doświadczenia z mojego życia i lekcje jakie z tego wyciągnąłem. Młodość jest porywcza i często bezmyślna, dopiero w późniejszych latach człowiek staje się ostrożny.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witam - cieszy mnie owa 6 - dzięki -                                                                     Pzdr. @huzarc - dzięki -
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @lena2_ Zgadza się, lecz takiej kontrolowanej złości, gdyż nie warto burzyć swój wewnętrzny spokój.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @viola arvensis Egzystujemy w świecie złamanych serc. Przydałby się warsztat naprawczy, gdzie plastry miodowej miłości zabliźniałyby takie rany. Viola, każdy człowiek to osobny świat i aby takie dwa światy - kobieta i mężczyzna- mogły razem funkcjonować w trwałym i długim związku, potrzeba jest nie tylko miłość, lecz obopólne zrozumienie, które powinno się razem wypracowywać.  Pozdrawiam Cie serdecznie. 
    • Kiedy miałam kilka lat, ogłoszono stan wojenny. Wysłuchaliśmy komunikatu przez radio, które zwykle było puszczane nad ranem. Choć jeszcze było ciemno, mogliśmy wykorzystać nagle dany nam czas na koziołki i inne radosne wygłupy. Cieszyłam się, że zostanę w domu, ale nagłą sielankę przerwała mama, wyjaśniając, że to znaczy, iż mogą nadjechać czołgi. Odtąd, od tego dnia i tej godziny, czołgi mogły wynurzyć się w każdej chwili, zwłaszcza że nie tak daleko od nas znajdowała się jednostka wojskowa. Mijaliśmy się czasem z nimi w drodze do lasu, gdy wyjeżdżały na poligony, zza mijanych murów, wracając z zakupów. W święta odwiedzaliśmy je, nieruchome, ustawione jeden obok drugiego, niosąc w sercach kolorowe chryzantemy. Tym razem tylko opuściły swoje pudełka i jak nakręcane zabawki wyjechały w strajkujących, przeciw bliżej nieznanemu wrogowi, który czai się tuż, tuż.    Gdy zniknęła koleżanka z klasy, uciekała przed czołgami. To właśnie one z bliżej niezrozumiałych mi powodów nakazały opuścić dom małej dziewczynce o dwóch warkoczykach zawiązanych na kokardki, zupełnie takiej samej jak ja. Dopiero co bawiłyśmy się u mnie w domu i na umówiony sygnał udawałyśmy przerażenie, zaglądając przez przedpokój w puste oczodoły straszliwej maski Króla Olch. Eksponat już rangi historycznej, zaprojektowany przez pana Zitzmana. Skądinąd ręce, które ją wykonały, były przedłużeniem nierealności wszelkich alternatywnych zakończeń, jakie niesie z sobą teatr. Na domiar złego, zamieszkałam przy drodze oznaczonej w planach jako droga ewakuacyjna dla czołgów. Przeciw możliwemu niebezpieczeństwu posadzono szpaler drzew. Okna wybudowano wyłącznie w ścianach sąsiednich od tych, których usytuowanie mogłoby zdradzić, iż ktoś chciałby usłyszeć lub potajemnie zobaczyć wyjeżdżający na misję czołg.   Schowaliśmy się tam, drzewa wybujały do góry, szansa na niezauważenie nas, wysoce wzrosła. Życie jednego człowieka, cóż znaczy w żarcie historii.      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...