Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

- Jak chcesz...
- Jak to? "Jak chcesz” ?!Nic nie powiesz?
-...nie....- odwróciła głowę w przeciwnym kierunku, żeby nie widział napływających do jej oczu łez. Patrzyła w niebo, głęboko oddychając. „Nie rozpłaczę się, nie rozpłaczę się, nie rozpłaczę...”- powtarzała tysiąckroć w myślach.
On tymczasem wbił wzrok w łąwkę stojącą naprzeciwko. Gniótł w palcach zużyty bilet.
Przyroda nie zwracała wcale uwagi na toczący się gdzieś na ławce w parku dramat. Ptaki nadal darły się w niebogłosy, kwiaty kwitły, a wiatr lekko muskał zielone liście drzew. Te zaś kołysały się delikatnie, radośnie połyskując w promieniach letniego słońca.
„...nie rozpłaczę się, nie rozpłaczę...” No i nic nie dało powtarzanie sobie tych słów. Łzy popłynęły strumieniem po jej policzkach, jak rwący, górski potok. Nie mogła ukryć już swojego smutku. On nie wiedział czy może ją przytulić , teraz kiedy „wszystko skończone”. Patrzył bezradnym wzrokiem jak hydraulik nie mogący dokręcić cieknącej rury.
Uśmiechnęła się mokrymi oczami i zdołała wykrztusić tylko;
- To ja już pójdę...- Przejechała dłonią po jego włosach, potem przetarła oczy i oddaliła się powolnym krokiem-„Nie odwracaj się...nie odwracaj...” Powtarzała sobie, próbując nad sobą zapanować...Kiedy odeszła już na bezpieczną odległość, spojrzała za siebie. Ławka ,na której przed chwilą oboje siedzieli, była pusta.
Płakała. Teraz już zupełnie swobodnie i głośno. W głowie dudniły jej własne słowa; „Jak chcesz...” Chwile się nad tym zastanowiła i miejsce łez zajął nerwowy śmiech. „ Jak chcesz! Szczyt mojej elokwencji!”
Teraz bawiło ją wszystko. W jednej chwili otaczający świat stał się zabójczo śmieszny! Czerwony samochód zaparkowany na chodniku tylko przednim, prawym kłem, Ptasia kupa na ramieniu przechodnia, dziura w parasolce stojącej przed sklepem. To wszystko doprowadzało ją do szaleńczego śmiechu.
Szła ulicą , głośno komentując śmieszność świata. Ludzie patrzyli podejrzliwie, chcąc ujrzeć w niej obłąkańca, wariatkę...
Nagle poczuła zmęczenie. Stanęła na środku szerokiego chodnika. Na jej twarzy widać było pełne skupienie. Przypatrywała się chwilę kostce brukowej po czym położyła się bez najmniejszego zawahania.
Było późne, lipcowe popołudnie, ulice pełne ludzi, słońce grzało pełną mocą. Ona po prostu się położyła. Poczuła ,że chce się położyć i to zrobiła. Teraz z żabiej perspektywy patrzyła na przechodniów, a oni na nią z perspektywy „normalnych”.
- Nic pani nie jest?- zainteresowała się jakaś starsza pani
- Nie, dlaczego?
- Bo...Pani leży na ulicy!
- Na chodniku leżę...
Kobieta poczuła się poruszona taką bezczelnością.
- Pani widziała?!- napomknęła jakąś kobietę stojącą niedaleko- Jacy wariaci teraz chodzą po świecie!
- Ja tam z tej pozycji żadnych wariatów nie widzę! Ale może pani coś o nich opowie...
- Bezczelność! – i obie Panie oddaliły się pospiesznie.
Znów zaczęła się śmiać. Kiedy leżała jej głos brzmiał inaczej- jak rechot żaby. Lubiła tego słuchać. Ten dźwięk doprowadzał ja do jeszcze większego rozbawienia.
Śmiała się, śmiała....a przechodzący obok ludzie omijali ją z daleka.
Czas mijał, a ona zupełnie nie wiedziała co zrobi, kiedy w końcu się podniesie...

Opublikowano

pierwsze zdania nawet nawet, ale zaraz potem zaniepokojenie, że to jednak coś nieciekawego będzie, a kawałek dalej miłe rozczarowanie :) bo dobre i przyjemne :)
też uważam, że wystarczający jako całość, no ale skoro jest ciąg dalszy...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Gosława Jest w tym wierszu autentyczność, szorstkość i piękno. Super.
    • Nie spodziewała się. Nie spodziewała się, i to absolutnie całkowicie - bądź też całkowicie absolutnie - że jej uczucie do niego przetrwa. Pomimo tego, że do chwili, kiedy zyskała pewność odnośnie do swoich doń uczuć, upłynął już długi czas - ponad rok. Ponad dwanaście miesięcy od chwili, kiedy nie dotrzymała danego mu słowa i znikła bez wyjaśnienia - zamiast przyjechać tak, jak obiecała.    Myślała o nim przez cały ten czas, to prawda. I było jej głupio przed samą sobą z powodu wtedy podjętej pod wpływem chwilowego impulsu decyzji. Było głupio nawet pomimo faktu, że przeżyta po aktórych krajach południowo-wschodniej i zachodniej Europy, a dokładniej po Grecji, Holandii, Słowenii, Albanii oraz Włoszech, w jaką wybrała się za namową bliskiej koleżanki i wraz z nią, była ekscytująca.  Chociaż zarazem fizycznie wyczerpująca - szczególnie na Rodos i w Atenach - przy sześciodniowym tygodniu pracy w tamtejszym upale, a jeszcze bardziej przy wylewnej emocjonalności mieszkańców.     - Od wspólnych z nim chwil - pomyślała po raz kolejny, słysząc znów po raz kolejny i znów od wspólnych znajomych - minął już tak długi czas. To naprawdę ponad rok, określiła trzema słowami tę kilkunastomiesieczną prawdę. Może przyjdzie, skoro dowiedział się, że wróciłam do pracy do miejsca, w którym poznaliśmy się, zamienić chociaż kilka słów. Chociaż przywitać się. Chociaż spojrzeć. Chciałabym - nie, nie chciałabym: chcę - go zobaczyć. Chcę usłyszeć. Chcę ujrzeć w jego oczach te chęci i te zamiary, o których wtedy zapewniał. Chcę usłyszeć w jego głosie te uczucia, które wtedy poczułam. I przed którymi...     - Wybaczysz mi? - pomyślałam po raz następny, nadal przepełniona wątpliwościami. - Nie wiem, czy ja sama wybaczyłabym ci, gdybyś to ty mnie zostawił.     Przyszedł.     - Chodź, poprzeszkadzam ci w pracy - powiedział jakby nigdy nic, z tym swoim - ale już nie takim samym - lekkim uśmiechem. Serce zabiło mi dwuznacznie. Z jednej strony radośnie na jego widok, z drugiej aspokojnie na widok tego, że uśmiecha się inaczej niż wtedy. Aspokojnie na tak właśnie odczutą świadomość, że on jest już innym człowiekiem. Że zmienił się, podobnie jak ja.     - Dajcie nam trochę czasu - zakończyłam swoją opowieść szefowej prośbą o dodatkową przerwę. - Odlicz mi ją - poprosiłam wiedząc doskonale, że to zrobi.     Usiedliśmy.     - Chcesz wrócić? - zaczął bez ogródek. - Jeśli tak, to pamiętaj: jeden błąd i po nas - nacisnął mnie spojrzeniem i tonem. Udałam całkowity spokój.     - Pozwól, że opowiem ci, co wydarzyło się u mnie przez ten czas - włożyłam awidocznie wysiłek, aby mój głos zabrzmiał swobodnie. I pierwsze, i drugie udanie wyszło mi łatwiej, niż sądziłam.     - Jestem już inną dziewczyną niż wtedy - uznałam wewnętrznie. - Na pewno mnie chcesz? - spytałam go niemo kolejnym spojrzeniem.     - Kontynuuj opowieść - poprosił, dodawszy "proszę" po krótkim odstępie. Poczułam, że celowo.     Opowiadałam, a on słuchał.    -  Muszę to wszystko poukładać - powiedziałam na zakończenie. - Sam teraz już wiesz, że to skomplikowane.     - Pomogę ci we wszystkim, w czym tylko będę mógł - obiecał.     Spojrzałam na niego, uśmiechając się. Do niego i do swoich uczuć.    - Bardzo cię lubię - zapewniłam go. - Ale małymi kroczkami będzie najlepiej...               *     *     *      Dwa dni później przysłał mi zdjęcie białego anturium w doniczce.      Gdańsk - Warszawa, 25. Października 2025   
    • @Gosława dodam jeszcze, i w taki elektryzujący pierwiastek, kobiecy :))))) 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi ...przeczyć nie trzeba, gdyż jako drewno, cal za calem, stanie się wkrótce w piecu opałem.   Pozdrawiam z uśmiechem 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...