Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Naturalność


Rekomendowane odpowiedzi

W otulonej przez drzewa krainie,

tańczą luzem gałęzie,

ubrane w suknie z puszystego mchu

i czterolistnych koniczynek.

 

Przegrubaśne poczciwe dęby,

z wiszącymi zębami w rzeźbionych beretach,

szumią w rytm pluskającego czasu,

w płynnych zegarach napędzanych rybami.

  

Z falującej zieloności szybują krople muzyki.

Przysiadają na liściach.

Przezroczyste oczy ciekawskich motyli.

Zatopione w rozkołysanym wzroku,

szypułki dzikich truskawek,

jeszcze bardziej czerwienią swoje krągłe ciała.

 

W naciągniętych włosach wirujących harf,

poganiane wiatrem klonowe nosy,

katarowym psikaniem, wygrywają zieloną, ciepłą melodię.

Buszują w kwitnących nutach,

na falach przypominania,

o zmurszałych pniach i bolących sękach.

 

Starą samotną dziuplę owiewają wspomnienia,

w gęstych krzewach nieuniknionej przeszłości.

Jeszcze tak niedawno gościła hałaśliwe cząstki życia.

Wesoło trzepotały gołymi piórami,

domagając się robaczywych sił.

  

Marudzące korony drzew,

z trudem kołyszą czubate, nieuczesane czubki.

Taniec jeszcze trwa,

pod batutą rozbudzonej szarym świtaniem jutrzenki.

 

Rozłożyste górne czapy,

ocierają konary o drgający obraz,

rozgrzanego do niezłomności nieba.

Potrącają mechate barany,

czochrając skołtunione pierzyny,

na poduchach z wiatru.

 

Co niektóre, te bardziej wyrwane z zakątków snów,

stukają kopytami o cumulusy,

płosząc niewinne kłęby błękitu.

Szybują ku ziemi, otwierając gęgającym kluczem,

fruwające domy, z marzeń i kwiatów paproci.

  

Na zielonej patelni z trawy,

klopsy z mgły ugniata wiatr,

okraszając białoszarość pozostałością ozonu,

wyciśniętego z burzowej cytryny.

 

Dużo drzew, jeszcze niedawno,

rodziło wiele owocowych dzieci.

Podłamane fałszywą muzyką grających pił,

straciły wiele ożywczych soków.

Wsiąkły w podłoże,

dla następnych pokoleń tanecznych par.

  

Niewielki lelek zupełnie nie wie,

czy ma spać, czy fruwać tak... lelum polelum.

  

Ruch już teraz kleisty,

w cieniu zaplecionych w ciszę piosenek.

Spoczywają na stoliku, przykryte supłami złotych liści,

zapachem słodkiego poranka,

oraz cierniowymi płatkami róży.

  

Wiklinowe fotele lekko przegniłe,

podtrzymywane siłą własnego skrzypienia,

dźwigają na sobie zmartwychwstałą marzannę.

 

W gustownym kapeluszu z wodorostów,

łusek rybich i marchewek morskich bałwanów,

uśmiecha się falującymi ustami,

od przypływu do odpływu,

po horyzont nieznanych rytmów przemijania i powrotów,

chcianych i niechcianych plaż.

 

Rozmyśla nad swoim i nie swoim losem.

Przebłyski słonecznych promieni,

tańczą w rozczochranych włosach,

uplecionych z kryształków lodu i oddechów ech.

 

A każdy w inną stronę się ustawia,

wskazując kierunek ziarnom i różnorodnym glebom,

bo w końcu babie lato, też potrzebne.

  

Z ogrodu zasłanym koronkową ściółką tajemnicy,

wiele już ptaków dawno odleciało,

by wreszcie zrozumieć własne pieśni.

 

Niektóre jeszcze dźwięczą cicho,

zagubione w pustych ptasich piórach

lecz ciepły, lekki podmuch,

rozwiewa je w niewidoczną obecność.

 

Milkną odgłosy trzepotu skrzydeł.

Kropla ożywczej rosy

przygniata do ziemi podskok pasikonika,

lecz wszechobecne ślady, czekają na okręgu.

Gdy czas zatoczy koło, pewnie znowu się wypełnią.

 

°-O)»[]«(O-°               

    O«[]»O                 

     °~[]~°                 

        []                   

        []      

 
 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @aff Suplement: Pieńkowski został aresztowany w październiku 1962 roku. Podczas śledztwa miał być torturowany. Wkrótce Sowieci wytoczyli mu pokazowy proces. Wyrok: kara śmierci. Według najbardziej rozpowszechnionej wersji, w maju 1963 roku pułkownik został rozstrzelany. Według innych – spalony w hutniczym piecu. Badający sprawę dziennikarz Bogusław Wołoszański wysunął hipotezę, według której agent trafił do łagru i tam popełnił samobójstwo. – Może to zabrzmi brutalnie, ale z punktu widzenia historyka nie ma to większego znaczenia. Sowieci zdołali wyeliminować jednego z najcenniejszych agentów Zachodu. Uszczelnili system – podsumowuje prof. Kubiak. A co do reszty,  to chyba trzeba było "liznąć" co nieco z tamtego świata aby zrozumieć te kilka wersów... Czasy były brutalne,  więc łagodna forma zapisu byłaby groteską.  Dziękuję za komplement:) Pozdrawiam. 
    • Idę i szczeka za mną, przede mną. Co znajdę, szczeka. Może mnie zamkną, może przestraszą, głos wydobywa Mój uaktualniony. Nie jestem jego-onem, Lecz udowadniać muszę, że rozum nawet, gdym szczenię, nie wypełniony mam silikonem.      
    • Pani mej oczy jak słońce nie świecą; Korale od ust bardziej czerwone. Gdzie śnieg biały, jej biust śniady nieco; Włosy jak druty; czarne, skłębione. Róż w różnych barwach wiele widziałem, Lecz na policzkach coś nie ma żadnych; Wiele w perfumach woni wąchałem, Bardziej niż oddech mej Pani ładnych. Lubię gdy mówi, choć w mej opinii Muzyka milsze dźwięki przywodzi: Nie widziałem jak stąpa bogini, Ma Pani raczej po ziemi chodzi; A przecież, dla mnie jej piękno tak żywe, Krzywdą dam, porównania fałszywe.   I William: My mistress’ eyes are nothing like the sun; Coral is far more red, than her lips red: If snow be white, why then her breasts are dun; If hairs be wires, black wires grow on her head. I have seen roses damasked, red and white, But no such roses see I in her cheeks; And in some perfumes is there more delight Than in the breath that from my mistress reeks. I love to hear her speak, yet well I know That music hath a far more pleasing sound: I grant I never saw a goddess go, My mistress, when she walks, treads on the ground: And yet by heaven, I think my love as rare, As any she belied with false compare.    
    • Pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze, czyli wkrótce piętnaście tysięcy rubli, na temat rymów częstochowskich:   Mądrze powiada Wikipedia*: Rym częstochowski – rodzaj połączenia rymowego wyrazów będący zestawieniem banalnym, powszechnie znanym, zbyt często stosowanym (czasownik do czasownika; rzeczownik do rzeczownika; przymiotnik do przymiotnika)[1]. Przykłady rymów częstochowskich[2]: ludem – cudem, ciała – działa, kot – lot tyle kontrol-ce, kontrol-fał.   Rymy takie jak: blasków - lasków i przestrzeni - zieleni, też wydają się tę definicję spełniać. A Asnykowi wyszło tak: Prócz tych woni, barw i blasków Unoszących się w przestrzeni, Prócz szumiących śpiewem lasków I tej świeżej łąk zieleni; (Między nami nic nie było). To nawet całkiem ładnie brzmi, moim zdaniem. A w innych językach jest wręcz nachalnie banalnie. Byron nie brzydzi się rymować feet - sweet i name - fame, Rilke piłuje Gassen - lassen - hassen itd. Coś mi się wydaje że częstochowskość rymu nie jest jego wadą, ani też zaletą. Jest tylko cechą, która nie przeszkadza w tym, by - zręcznie użyty - był taki rym dużą uciechą.    *Proszę zauważyć, że w Wikipedii to hasło istnieje tylko w języku polskim - psipadek!?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...