Na przydrożnym kamieniu, siedzi Sumienie.
Zatem kulturalnie zaczepia osoby:
–– Ej człowieku. Jeżeli jestem twoje, to nie bądź cham i kładź mnie z powrotem w tożsamość. Nogi mi ścierpły.
Reakcje są podobne, co do meritum sprawy.
— Nie jesteś moim sumieniem, boś brudas.
Pewnego razu, biedne siedzące, z przebiegłą łezką w oku, wpada na pomysł. W pobliskim strumieniu, jeszcze krystalicznie czystym, zmywa z siebie wspomnianą wyżej insynuację.
Po krótkim czasie kamień pustoszeje. Sumienie zostaje rozszarpane na kawałki, z odgłosami zachłannego darcia, niczym szata, którą wielu chciało przyoblec, dla spokojności myśli.
***
Czasami wieczorem, nieopodal wspomnianego miejsca,
można usłyszeć, jakby… niepewne pluskanie.
@Hiala Bardzo udany klimat starego pamiętnika ( sprawdziłem tytuł) - przemijania i pokory do losu jaki nas spotyka. I wiara w Boga i że będzie lepiej.
Hmm nie oczekujesz rady, więc jej za bardzo nie udzielę poza tą, że Bóg daje znaki, a do nas należy inicjatywa.