Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Wtedy się wszystko zmieniło.

 

*

Dzisiaj w naszym uroczym miasteczku, został zakłócony jakikolwiek ład, pomimo iż działalność rozpoczął niewielki niepozorny sklepik, o szyldzie przykuwającym uwagę. Tak się właśnie składa, iż jestem pierwszym kupującym, także dlatego, że zgubiłem pieska. Przede mną, tylko pan sprzedawca, a za mną, już nie tylko. Długo nie tylko.

 

–– Dzień dobry. Poproszę dwadzieścia dekagramów tęsknoty – mówię grzecznie.

–– Zapakować, czy potęskni szanowny pan na miejscu – pyta sprzedawca, też uprzejmie.

–– Potęsknię na miejscu. Mam dzisiaj urwanie głowy.

 

Głowa zaczyna turlać się przy nogach oczekujących. Wnerwiona wrzeszczy:

 

–– Poproszę dwadzieścia osiem dekagramów świętego spokoju, bo jak mnie włoży z powrotem na kark…

 

–– Bierz pan ten głupi baniak, bo jeszcze kto rozdepcze. Ja tu za miłością stoję.

 

Podnoszę głowę i zaczynam tęsknić za pieskiem. Towar pierwsza klasa. Trza przyznać. Ten co za mną stał, właśnie kupuje, to o czym wspominał:

 

–– Poproszę trzydzieści gramów miłości dla żony i pięćdziesiąt dla kochanki –– mówi uśmiechnięty.

–– Panie. Deprawacje pan wprowadzasz. Tu dzieci słuchają –– piszczy zbulwersowany głos z końca kolejki. –– Proszę mi w tej chwili sprzedać kilogram opanowania, bo inaczej…

–– Spokój tam –– rzecze sprzedawca. –– To szanownego pana kupującego sprawa, do czego potrzebuje miłość.

 

Wreszcie facet dostaje swoją miłość. Wychodzi. Nie wiadomo, do której.

 

Widzę, że sytuacja robi się niewesoła. Ludzie drepczą skołowani nieco, więc nic dziwnego, że słychać utyskiwania:

 

–– Żądam pół kilograma cierpliwości dla mnie i jedenaście dekagramów, dla dziecka. Chcemy wytrwać do zakupu, zawiści. Sąsiadka nową chałupę wybudowała. A nasza rudera.

–– Proszę się nie pchać –– znowu wrzeszczy sprzedawca. –– A zawiści do wszystkich starczy.

–– Kiedy wreszcie dostanę moją miłość. To doprawdy niesłychane. Byłem drugi w kolejce. Żądam gratis trochę wspomnień miłych spraw, by odreagować.

 

Wtem podchodzi jakiś poważny jegomość, z biało czerwoną flagą, robi orła na białych kafelkach, wstaje i dobitnie rzecze:

 

–– Poproszę jeden gram patriotyzmu.

–– Jeden? Przepraszam najmocniej, lecz ośmielę się zapytać, czy szanowny pan ma problemy z miłością ojczyzny?

–– Wypraszam sobie. Gdy ktoś czysty jak łza, to wystarczy, że raz po raz, tylko stopy umyje. Taki jestem od małego.

–– Powyżej, czy poniżej –– ciekawy jeden z kolejki.

–– No właśnie –– dolatuje głos z tyłu. –– A poza tym, załóż pan buty, bo padniemy. I lepiej myj codziennie.

–– Skoro tak –– dodaje nagabnięty –– to jeszcze poproszę, kilogram pogardy, do tego odmieńca, co plecie jak pojebany.

 

Coraz większe zamieszanie. W końcu czupurny rodak wychodzi, wymachując czerwonym makiem i bocianem, na czubku, a ja słyszę kolejną kupującą. To niewielka dziewczynka. Dziwię się, że w ogóle doszła do punktu sprzedaży.

 

–– Poproszę trochę pychy. Mam pieniążki ze świniobicia różowej świnki.

–– Dziecko. Po co tobie pycha. Poczekaj, aż dorośniesz –– radzi czule sprzedawca.

–– Nie mogę czekać. Mamusia gotuje fatalne obiadki, a jak będę dokładała trochę pychy, to będą pyszne.

–– To tak nie działa…

–– A skąd pan wiesz, że tak nie działa –– pyta głos z kolejki. –– Klient nasz pan. Dziecku chcesz odmówić.

 

Dziewczynka dostaje i wychodzi rezolutnie uśmiechnięta. Widzę, że podchodzi chyba trzeci, gdyż straciłem rachubę. Zaczyna nadawać:

 

–– Kiedyś dochodziłem i dochodziłem i dochodziłem…

–– Panie skończ prędko, bo ja jeszcze opanowania nerwów nie kupiłem.

––… aż w końcu doszedłem do krawędzi dachu i spuściłem się po linie, na głowę przechodnia, ale że akurat kupił ostatnio w innym mieście, dwa i pół kilograma przebaczenia, to mi wybaczył, dlatego też poproszę o taką samą ilość…

–– Co to za pojebaniec przy tej ladzie –– słychać wnerwione głosy tych, co to jeszcze opanowania nie kupili.

–– Proszę bardzo, szanowny panie. Zapakować, czy wybaczy pan na miejscu?

–– Nie wybaczę, bo mi zabraknie, jak na mnie zleci.

 

Nagle do sklepu wpada zdyszana babcia i z racji wieku chce być obsłużona poza kolejnością. Jedni nie reagują, bo kupili co trzeba, inni też nie reagują, gdyż kobieta wygląda na wściekłą.

 

–– Proszę mi w tej chwili sprzedać pięć i pół funta zapomnienia –– wrzeszczy chyżo do sprzedawcy. –– Zakochałam się w młodym fircyku i chcę o starym zapomnieć. Tylko skrzypiał wiecznie fotelem i dymił fajką w twarz.

–– Droga pani –– zagaja pan sprzedawca –– jak to skrzypiał i dymił. A teraz już nie skrzypi dymem?

–– Durnyś pan. Proch nie może skrzypieć. Jam wdową jest z potrzebami. O właśnie, bym zapomniała. Chuci potrzebuję. Oczywiście zapłacę dodatkowo.

–– Chuci?

–– No, dla niego. Żeby mnie chciał.

 

Nagle słychać wzmożone głosy, gdyż wielu z kolejki nerwy ponoszą.

 

–– Wypłoszyć w cholerę to popieprzone babsko. Bo jak przywalę…

–– Co się pan denerwujesz. Spoko luzik.

–– Pan kupiłeś nieprowokowalność, toś spokojny. A ja dopiero się zaopatrzę.

 

***

 

I nagle nie wiem, gdzie jestem.

 

***

 

–– Pamięta mnie pan? Przyszedłem podziękować.

–– A, to panu sprzedałem wyjątkowe halucynacje dotykowo – wzrokowe, jeszcze przed oficjalnym otwarciem?

— Znakomicie pan pamięta. Jakże się cieszę i pragnę drugi raz gorąco podziękować. Nigdy w życiu tak się nie ubawiłem, jak w tym sklepiku.

–– To niech pan zażyje jeszcze to. Gratis.

–– Ufam panu… ale gdzie moja walizka, z połową kasy co została, bo inflacja wie pan…

–– Śmiem wątpić w realność walizki.

–– A niech to. Cha cha. Oczywiście. Jeszcze ciekawsze działanie, niż przewidywałem. Z nutką dreszczyku.

–– Miło mi zatem i zapraszam ponownie.

–– Niewątpliwie skorzystam, tylko kasę uzbieram.

–– Ależ drogi panie. Ja wolontariusz. Z dobroci serca działam.

–– Ufam panu, ufam, ufam, ufam…

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)
  • Dekaos Dondi zmienił(a) tytuł na Poproszę 20 dekagramów tęsknoty

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pod murami szpitali cisza jest gęstsza niż krzyk. Powietrze pachnie kroplówką i strachem, a ludzie czekają na cud, którego nie ma w kasie, nie ma w kolejce, nie ma w oczach lekarzy, którzy już przestali marzyć o ratunku. Wiatr przewraca kartki skierowań, jakby czytał nekrologi przyszłości. Dzieci gasną na białych oczach nowotworów, a śmierć ma twarz anioła w masce chirurga. Brak pieniędzy waży więcej niż życie. Ich śmiech kona w korytarzach, jak płomień świecy w przeciągu - i nikt nie zdąży przyłożyć dłoni, bo dłoń kosztuje. Serca biją w rytm numerków, ekrany liczą tętno zamiast nadziei, a człowiek rozpływa się w systemie jak sól w formalinie. Kto policzy łzy, których nie ma komu wycierać ? Kto opłacze ludzi, co umierają, zanim zdążą wejść ? Pod drzwiami szpitali zostaje tylko cisza - zimna jak stal szpitalnych łóżek, martwa jak modlitwa, która nie znalazła adresata.      
    • Siedziałem na progu, czytałem książkę, ciekawy nawet, był jej początek. Lecz później przyszedł czas na treść, różnie to było, wrednie też.   Szczęśliwe chwile, to tu, to tam, przechodzeń powiedział, że taki świat.   Dodał coś jeszcze o jakimś piwie, że wypić muszę, co nawarzyłem. A kiedy przyszło do zakończenia, to już nie mogłem nic pozmieniać.   *** Siedzę na progu i czytam książkę, za moment wstanę, zupełnie zwątpię, wtem ktoś podchodzi, o coś mnie pyta, chyba czy tytuł, wreszcie przeczytam?    
    • Wielką rolą i często bywa, że pamiętną i zawsze przerysowaną i zawsze ponad każde siły i zawsze duszy i sercu i głowie za głęboką jest unaocznić jest udowodnić jest przekonująco nakreślić coś w rodzaju czegoś kresu...   Jeśli chcesz spokoju oddechu i myśli weź się raczej za środek lub początek koniec bowiem nie jest na ogół najmilej widziany i zawsze miewa aż za dużo wrogów...   To coś na miarę stania się Marią Antoniną Austryjaczką wśród Królestw...   Warszawa – Stegny, 09.11.2025r.
    • @Migrena nie znam tych ciasteczek, jesteś światowy:) taka muzyczka z gramofonu by się przydała:) i obejrzenie czarno-białego filmu w objęciach:) czytasz z moich myśli:)
    • @violetta   a do herbatki ciasteczka Alfajores :)   dyskretna muzyczka :)   nastrój we dwoje......    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...