Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Białe szaleństwo [Uwaga: wulgaryzmy!]


iurgo

Rekomendowane odpowiedzi

[Uwaga: czytanka przeznaczona dla dorosłych; w tekście są soczyste przekleństwa]

 

1.

W burym od tytoniowego dymu pomieszczeniu od wielu godzin siedzi dwóch facetów. Starszy, około czterdziestki, żółtymi paluchami bębni nerwowo po zastawionym resztkami jedzenia stole. Młodszy chodzi po pokoju ciągle zerkając w dół, za okno.

Od wczoraj czekają na Zbynia. Zbynio się spóźnia. Miał być wczoraj do ósmej wieczorem, a towar trzeba przekazać dziś, za piętnaście minut.

– Kurważeż jego mać! – Subtelnie przerywa ciszę młodszy. – Ja go żeż przecież, kurwa, Pyta, zapierdolę!

– Jak jeszcze raz nazwiesz mnie „Pyta”, to wpakuję w ciebie cały ten magazynek i   t o   będzie prawdziwy koniec akcji. – Pyta odkłada pistolet i sięga po nowego papierosa.

– Przestańżeż już kurwa palić, bo się zhaftuję. Jedziemy!

Nagła decyzja po wielogodzinnej bezczynności sprawia, że Pyta, który przecież jest tu szefem, gasi bez słowa dopiero co zapalonego papierosa, wkłada za pas pistolet i staje przy drzwiach gotowy do wyjścia.

Młodszy, o wyjątkowo odpowiedniej do swojego wyglądu ksywie – Kurczak, zerka po raz ostatni przez okno, ze złością wkopuje pod łóżko przygotowaną na towar solidną walizkę.

 

2.

Policyjna nyska jest tuż-tuż. Zbynio, mając na liczniku sto dziesięć kilometrów na godzinę, brawurowo bierze jeden zakręt po drugim na ciasnych uliczkach przedmieścia. Wjeżdża wreszcie na prostą, dociska pedał gazu. Wskazówka prędkościomierza mija sto dwadzieścia… Sto trzydzieści…

Na stu czterdziestu nieruchomieje. Więcej z tej maszyny nie da się wycisnąć.

Wieś, zakręty, dołek. Szybciej, szybciej. Na tylnym siedzeniu wielka i ciężka paka uderza głucho raz o lewy, raz o prawy bok poloneza.

Z tyłu – na szczęście coraz odleglejsze – wycie policyjnej suki.

Znowu prosta. Samochód dygocąc i podskakując rwie do przodu. Stęka i jęczy jak żywa istota. Dla Zbynia jest żywą istotą. Jedynym przyjacielem. Pomoże mu się uratować.

Znowu zabudowania. Zbynio odruchowo patrzy na ładną, nie pasującą do reszty domostw willę.

Co to za wieś?

Acha – Szymanów – czyta na tabliczce.

Jeszcze prawie trzysta kilometrów jazdy. Trochę dużo.

Szybciej – myśli Zbynio i sprawnie bierze pierwszy zakręt.

Nyska policyjna zrezygnowała chyba z pościgu.

 

3.

Pyta przekręca właśnie klucz w zamku, zamykając za sobą drzwi mieszkania, gdy w środku odzywa się telefon.

– Idźżeż, kurwa, zobacz. Może to wreszcie ten kutas Zbynio. – Znów rozkazuje swojemu szefowi Kurczak.

Pyta pokonuje nagły, złośliwy opór zamka i wchodzi ponownie do środka. Krzywi się od nagłego uderzenia w twarz kwaśnego odoru niewietrzonego od wielu dni pomieszczenia. Podnosi słuchawkę.

– Kurwa mać! – Komentuje usłyszaną właśnie wiadomość. – Zwijamy się, Kurczak. Koniec akcji. Zbynio się rozpierdolił wczoraj w Szymanowie.

– A towar?

– Znikł! Jedziemy do Szymanowa.

 

4.

– Ty, zobacz żeż kurwa, jaka chata.

Jak każdy, kto wjeżdża do Szymanowa od tej strony, Kurczak podnieca się stojącą na skraju wsi willą.

– A! Jest i Kapucha. – Zmienia przedmiot rozmowy Pyta, widząc nadjeżdżające z przeciwka czarne be-em-wu ich ober-szefa – majstra od białego szaleństwa na Dolny Śląsk.

 

5.

– Furmanka. – Tytułem powitania zagaja Kapucha, zapraszając Pytę i Kurczaka do zajęcia miejsca w skórzanych fotelach swojego autka. – Podstawili furmankę, skurwiele. Wgonili konie – barbarzyńcy – wprost pod nadjeżdżającego Zbynia. Konie rozpierdolone. Zbynio – kaplica. Towar wsiąkł. Nikt nic nie wie. Czeski film. Zawsze mówiłem, że ten Szymanów jest trefny. Za dużo tu ludzie mają pieniędzy.

– Szefie, żeż kurwa, znajdziemy ich.

– No, myślę! – W ustach Kapuchy brzmi to jak rzetelna groźba. – I tak mam wrażenie, że za darmo bierzecie szmalec. Na początek pogadać z kmiotkami. Dać ogłoszenie do gazety.

 

6.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

7.

– Młody, idź, kurwa, dzwoń ty.

Pycie nie chce się wychodzić z samochodu. Trzy dni łażenia po Szymanowie dały im się porządnie we znaki. Na ulicy ziąb, jakby się kto obwiesił. Wiatr telepie drzwiami budki telefonicznej.

– Ty Pyta, to już jesteś tylko zwisły huj do lania.

Spóźniony cios Pyty trafia w oparcie fotela. Kurczak trzaska drzwiami i goniony zręczną wiązanką przekleństw idzie do budki.

 

8.

Świetnie. – Mówi do słuchawki Kapucha, odpychając włażącą mu na kolana panienkę. – No nareszcie wiem, za co wam płacę. Towar na razie trzymajcie. Jutro pogadamy.

– …

– Znowu strzelanina?

– …

– Trzech rannych, jeden zabity? No kurwa!

 

© 2021 by iurgo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...