Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

rozsypałeś na moim brzuchu
cekiny
wiecznego niepokoju

wibrująca myśl wie kiedy dotrzeć
w ostatnim momencie

spodziewany rezultat cieszy
lek podany
we właściwych proporcjach

kropla drży
uwięziona między rzęsami

spływ policzkowy
start


(tak powstał Natalkowo-Jacusiowo-Basiowy mix :-)))

Opublikowano

pierwszej zwrotki jakoś nie mogę sobie odtworzyć w JayPlayerze ;), potem sobie jeszcze wrócę i przetrawię ponownie, druga i trzecia są bardzo ciekawe, szczególnie: 'zamierzony skutek ciszy' i 'wibrująca myśl wie kiedy dotrzeć najczęściej w ostatnim momencie',
fajna jest końcówka - 'spływ policzkowy' :)
... jestem na tak oczywiście

pozdro wiosenno-jayjayowe

Opublikowano

witaj Basiu, no całe szczęście, że są te leki, co? :) ciekawie ujęte... zostawiam swoje trzy grosze:

rozsypałeś na moim brzuchu
kolorowe cekiny / może tęczowe, błyszczące?

odwiedzam komnatę
wiecznego niepokoju / trochę to nadużywane.... może wiecznie niepokojącą? lekko tylko zmienia sens :)

nie wiem jeszcze, ale trochę mi dysharmonizują się te cztery wersy połączone w zwrotkę, bo najpierw masz rozsypywane cekiny (nawet jesli nie fizycznie:)) to potem odwiedzasz jakąś komnatę, nic z siebie nie wynika, a może ma wynikać? te cekiny tam Cię przenoszą? wtedy czegoś mi brakuje.... ale może jest dobrze.

wibrująca myśl wie kiedy dotrzeć
najczęściej w ostatnim momencie / czy to najczęściej jest dla Ciebie ważne? bo jeśli nie bardzo, to ja bym je ciachnęła

zamierzony skutek cieszy
lek podany we właściwych proporcjach/ tak jak podoba mi się drugi wers tak niepodoba pierwszy :) nie wiem dlaczego, jest pozbawiony polotu, który tu przecież tak ladnie utrzymujesz w większej części wiersza, proponowałabym poszperać w słowach, ale może tylko mi to gorzej brzmi

kropla drży
uwięziona pomiędzy rzęsami /sugeruję między
spływ policzkowy
start / czemu tak oddalony, meta mogłaby dalej być, ale start? moim zdaniem niepotrzebnie

zatem moja koktajlowa mieszanka z Twojego leku Basiu wyglądałaby następująco:

rozsypałeś na moim brzuchu
tęczowe cekiny
po odwiedzeniu komnaty
wiecznie niepokojącej

wibrująca myśl wie kiedy dotrzeć
w ostatnim momencie

przewidziane rezultaty cieszą
lek podany we właściwych proporcjach

kropla drży
uwięziona między rzęsami
spływ policzkowy
start

.....................................

oczywiście to tylko moje krzywopatrzenie :) trzymaj się ciepło.

Opublikowano

Cześć! Mnie też komnata nie leżała, W ogóle bym ją wyrzucił. Zamierzony skutek brzmi sucho, moim zdaniem jednak, powinien być w liczbie pojedynczej. I tak powstała nowa mix-turka z Oryginału i Natali-mixu, z dodatkiem szczypty Jacusizmu ;)
Pozdrawiam serdecznie.
Ja.

rozsypałeś na moim brzuchu
cekiny
wiecznego niepokoju

wibrująca myśl wie kiedy dotrzeć
w ostatnim momencie

spodziewany rezultat cieszy
lek podany
we właściwych proporcjach

kropla drży
uwięziona między rzęsami

spływ policzkowy
start

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @huzarc głęboki wiersz. Głos refleksji nad ceną bycia online, która polega na oddaniu kontroli nad własnym wizerunkiem i tożsamością. A w zamian -  zaspokojenie próżności.
    • Zanim Pan odwrócił twarz, świat zdążył zgnić od środka. Ludzie pili krew swoich braci jak wino, ludzkość weszła w głąb własnego zepsucia, fałsz stał się muzyką życia. a człowiek sam poczuł się bogiem. Zaczęło się od ciszy. Tak głębokiej, że nawet grzech nie miał już czego szeptać. Ziemia — rozszarpana jak ciało po spowiedzi — parowała krwią dzieci, które nigdy nie urodziły słowa „dlaczego”. Niebo było martwe. Anioły, obdarte z sensu, leżały w błocie jak zużyte skrzydła, a Pan — Pan siedział na tronie z gwiazd, większy niż cała nauka, i powiedział: „Dość.” Z Jego ust spłynęła światłość, ale nie była już łaską. Była nożem. Rozcinała kontynenty jak pępek starego stworzenia, i morza wróciły do swoich matek — do ciemności. Ludzie? Wydłubywali oczy, żeby nie widzieć końca, a potem modlili się do własnych odbić w kałużach, bo tylko one jeszcze słuchały. Miasta pękały jak szkło pod modlitwą. Krzyże się topiły, kościoły tańczyły w ogniu jak pijani prorocy, a Jezus, obdarty z miłosierdzia, szedł przez płonące ulice i krzyczał: „Nie znam was.” Wtedy czas się zatrzymał, i nawet śmierć zaczęła błagać o życie. Wielki Bóg zamknął dłonie, jak dziecko, które nie chce już patrzeć na swój rysunek. Świat się zmieścił między palcami, zadrżał, zapłakał — i pękł. A w pustce po nim został tylko oddech. Nie Jego. Nie nasz. Oddech samego nic.  
    • Słowa mają swoje serca. Czasem wystarczy jedno, jak pieniążek.   Każde zauważę, podniosę, jak żebrak. Ale najbardziej lubię, kiedy śpiewa lub gra - przystaję i słucham.   Zabieram i chowam, bo coś robi ze mną, choć takie jedno i małe.    
    • I tacy co plują I tacy co czynią Przecelnie spisałaś Obłudność Dziewczyno   Pozdrawiam ;-))
    • @Łukasz Wiesław Jasiński Dziękuję Panie Łukaszu, ludzie mówią różne rzeczy, mądre i niemądre.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...