Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tajemnica Nocnych Dzwonów


Rekomendowane odpowiedzi

W nocy budzi mnie wyraźne bicie dzwonów. Mieszkam w tej chacie od jakiegoś czasu i jestem święcie przekonany, że w pobliżu nie ma żadnej dzwonnicy. Wstaje z łóżka i na pół ubrany, wychodzę do ogrodu. Tu kolejna niespodzianka. Na zewnątrz niebo pełne gwiazd i błoga cisza. Cofam się do wewnątrz i dźwięki wracają. Postanawiam wejść na dach. Na środku słyszę, na obrzeżach, nie. Wracam do mieszkania. I nagle jakby chwila chaotycznego dzwonienia oraz dźwięczne uderzenie i już tylko tykanie zegara słychać.

 

*

Jako, że jestem dość dociekliwy, a wiem gdzie mieszkają, jadę w odwiedziny do poprzednich właścicieli mojego domku. Niestety, dowiaduję się od sąsiadów, że gdzieś wyjechali, jak zwykle w tym dniu, ale powinni niebawem wrócić. A zatem czekam cierpliwie, gdyż owe niebawem, trwa już z trzy godziny. W końcu wracają i cieszą się chyba na mój widok. Ja wreszcie też. Zaczynam mowę o dzwonach, lecz po chwili, starszy jegomość, przerywa wykład, bo coś mu wpada do głowy, o czym świadczy nadprogramowa zmarszczka na czole.

 

–– Hmm… to było tak dawno, kiedy jeszcze na miejscu naszego… to znaczy pańskiego domku, stała dzwonnica. Nawet już nie wiem dokładnie, w jakim celu została zbudowana.

 

Aha, myślę sobie, to dlatego słyszałem na środku dachu. Musiała być wyższa. Nagle świta mi genialne pytanie. Zaczynam dopytywać:

 

–– Przepraszam za dociekliwość, ale kto był fundatorem?

–– Fundatorem czego?

–– No dzwonnicy.

–– Czekaj pan… niech pomyślę… o matko… to przecież nasz daleki przodek, nim był. Świeć panie za jego duszą.

–– A państwo słyszeli tam kiedykolwiek dzwony w nocy?

–– Nie. Nigdy… ale chwila… przecież dzisiaj byliśmy na cmentarzu. Odwiedzić bardzo wiekowy grób. No wie pan, taki zarośnięty zielonym nalotem na aniołku i płycie…

 

Domniemam, że może chodzić o grób wspomnianego przodka. Coś nie coś, zaczyna się wyjaśniać. Drążę dalej:

 

–– A dlaczego właśnie dzisiaj?

–– No jak to: dlaczego? Z uwagi na rocznicę jego śmierci. Co roku tam jeździmy w tym dniu. To znaczy w nocy. Mniejszy ruch. A poza tym, zginął o tej porze. Nie wiadomo, dlaczego po diabła wtedy dzwonił. Niewyjaśniona tajemnica, że tak powiem.

–– Z poprzedniego miejsca zamieszkania, też państwo jeździli?

–– Oczywiście.

–– No tak. Czyli nie mogliście słyszeć bicia wspomnianych dzwonów, gdyż był w tym czasie pusty. Dzwonił na próżno.

–– Niby kto? Dom?

–– Państwa przodek. A ściślej, duch. Przecież mówię.

–– Teraz ja przeproszę, ale… z panem wszystko w porządku? Zwolnili za wcześnie, czy jak? Bo zaczynam się martwić.

–– Niepotrzebnie. Wiem, co słyszałem.

–– Zapewne.

   

~

–– A jak on zginął? Wiadomo coś?

–– Z tego co wiem, jeden z dzwonów się urwał i go przygniótł na śmierć. Ludzie zaś opowiadali, że słyszeli… spadające chaotyczne dźwięki i uderzenie.

–– No cóż. Chyba to wszystko, co chciałem wiedzieć. Dzięki za rozmowę. Jakoś mi lżej.

Pojadę już. Do widzenia.

–– Proszę się nie przejmować, tylko za rok w nocy spać gdzie indziej.

 

*

 

Rok minął. Nocuję w mieszkaniu kolegi. Mam jego klucze. Hobbysta. Zbiera przeróżne dzwonki. Tylko jednego nigdzie nie dostrzegam. Taki maleńki, śmieszny. Widocznie utknął w niewidocznym miejscu. Coś kojarzę jak za mgłą, ale nie pamiętam dokładnie. Nic właścicielowi nie mówię, o całej sprawie. Mógłby dziwnie o mnie pomyśleć. Chociaż po prawdzie, jakoś nie widzę zainteresowania z jego strony, ową kwestią. A właściwie, jakąkolwiek. W środku nocy zadaje mi pytanie:

 

–– Słyszysz bicie dzwonów?

 

Ciemny cień za oknem, kołysze się miarowo. Szyba w oknie, zaczyna dźwięcznie drgać...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...