Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dziadek
Może i dwóch dziadków już nie mam
Ale pojawił się on dziadek Henio
Co sprawia że znowuż się uśmiecham
Bo to myślę dobry dziadek jest
Taki z prawdziwego zdarzenia
Co mi wiersze z rana pisze
Będą potem piękne wspomnienia
Wśród słońca co ogrzewa
Czuję że nic więcej mi do szczęścia
Nie potrzeba
Gdyż mam wspaniałego dziadka Henia
Iwa

Opublikowano

@Iwa-Iwa

Ślicznie dziękuję za wierszyk napisany i dedykowany dla mnie.

Bardzo dziękuję.

Serdeczne pozdrowienia od dziadka Henia :)

@Iwa-Iwa

Bardzo serdecznie dziękuję za ten wierszyk. Sprawił mi wielką radość.

Wydrukuję go i przypnę przy ekranie monitora. Będzie mi zawsze towarzyszył

i przypominał ile warta jest prawdziwa i szczera przyjaźń. Dziękuję.

 

No i proszę przez przypadek

Iwie przybył nowy dziadek

a dla dziadka wnuczka nowa

i cóż, że internetowa.

 

Faktu jednak to nie zmienia

Iwa wnuczką dziadka Henia

Henio będąc dziadkiem Iwy

jest radosny i szczęśliwy.

 

Serdeczne pozdrowienia od dziadka Henia - :)

Opublikowano

@Henryk_Jakowiec Zawsze marzyłam mieć takiego dziadka Henia, nie patrz na to że to znajomość internetowa ciesz się że szczera to miłość dziadkowa bardzo się cieszę że cię mam za dziadka czuję mniejszą pustkę po swoich prawdziwych dziękuję że dzięki tobie mogę pomarzyć i wierzę że marzenia się spełniają że jednak są na świecie fajne dziadki Henie :)

Opublikowano

@Iwa-Iwa

Takich jak ja na tym świecie

jest zapewne jeszcze wielu

nie jednemu też byś mogła

mówić mój ty przyjacielu.

 

Szkopuł jednak tkwi w tym taki,

i z tym trzeba się pogodzić,

że nie zawsze nasze drogi

zechcą się ze sobą schodzić.

 

Wtedy można w świecie marzeń

chociaż w małych oka mgnieniach

znaleźć kogoś, kto zostanie

już na zawsze we wspomnieniach.

 

Serdeczne pozdrowienia od dziadka Henia :)

Opublikowano

@Iwa-Iwa

Mogę Cię zapewnić

na wiatr nie rzucając

słówek lukrowanych

lecz przed lustrem stając

 

patrząc sobie w oczy

śmiało oraz szczerze

i głośno powiedzieć

nikt mi nie odbierze

 

uczuć, choć żarliwych

jednak stonowanych

i po przyjacielsku

do tej skierowanych,

 

która to bez granic

tak mi zaufała,

że o swoim życiu

wiele napisała.

 

Serdeczne pozdrowienia od dziadka Henia :)

Opublikowano

@Iwa-Iwa

Bardzo Cię przepraszam. Za dwie godziny idę na imprezę wyprawianą przez moją synową Monikę.

Chyba się  zamyśliłem. Przepraszam

@Iwa-Iwa

Skoro także o mnie mowa

to dorzucę moje słowa

 

Za jej szczerość i wierszyki

pełen podziw mam dla Iwy

za jej wiersz pisany sercem

za to, że on jest prawdziwy.

 

Serdeczne pozdrowienia od dziadka Henia :)

 

Poprawiłem to co skopałem.

 

 

Opublikowano

sprawiłeś że uwierzyłam w siebie że wreszcie za pierwszym razem coś zrozumiałam i się nie pomyliłam dziękuję dziadku Heniu dałeś mi wiarę w siebie :) ze jestem człowiekiem rozumnym jednak !!!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Nata_Kruk Dziękuję  Poprawiłem...   Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Miłego dnia 
    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...