Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Religie zinstytucjonalizowane


Rekomendowane odpowiedzi

Abstrahuję od tego

ile w nich prawdy

przyjrzę się praktykom

hamującym duchowość

 

Każda kładzie nacisk

na konkretne formy

odpowiednio złożone ręce

nawet kwestii kciuków

nie pomija

 

Tak intymne w człowieku

spersonalizowane

chce unifikować

 

Wstyd o nich mówić

chcemy, je zasłonić przed światem

jak wszystko, co ważne

a oni wystawiają je

na widok publiczny

 

Jedność jest piękna

nie, gdy zabija

spontaniczność

 

Człowiek posiada

naturalną religijność

kształt jej nie do opisania

połączenie wszystkich figur świata

z tymi jeszcze nie znanymi

 

Sztywna teologia

gdzie Bóg woli proste kompozycję

akceptuje tylko kilka struktur

w wybranych miejscach

resztę trzeba

zgubić

wyciąć

wielu ze skalpelem pomoże

a z ran po cięciach

wda się

egzystencjalno-religijna frustracja

 

Boska cząstka

krzyczy

chce wyrwać się z sideł pobożności

wybrać naturalność

 

Najbliżej prawdy

religia najbliższa człowiekowi

najnaturalniejsza

 

Co dla mnie naturalne?

Zapytałbym siebie

lecz kontakt się urwał

już dawno temu

 

boję się szukać

obym ze strachu nie wybrał

tradycji ojców

 

Czy rodzic powinien więc

modlić się w ciszy?

nie

niech robi, co uważa za słuszne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Z tym to bym się nie zgodził. W moim odczuciu religia nie jest niczym naturalnym - jedynie wygodnym sposobem tłumaczenia sobie świata. Kompletnie rozmijającym się z tym, jak faktycznie ten świat wygląda.

Lubujesz się w "bożych" rozkminach, ciężko się przez to brnie mojemu antybożemu umysłowi :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@error_erros Jeśli pod religią rozumiesz mitologie lub jakieś formułki doktrynalne wymyślone przez wszelkiej maści objawieniografów, to faktycznie - takie są jedynie fałszywym światem, nie mającym nic wspólnego z rzeczywistością. 

 

Pisząc religia, mam na myśli dążenie człowieka, które uważam za uniwersalne, to jest do szukania czegoś więcej niż on sam, pragnienie doskonałości, Absolutu. Religia jest religią wtedy, gdy szuka rzeczywistości metafizycznej, a nie pcha się z łapami do wysiłków naukowców. 

 

W takim rozumieniu i ciebie określiłbym jako człowieka religijnego, albo - jak wolisz - duchowego. Tak sądzę po lekturze twoich wierszy. Nawet jeśli określasz się jako antyboży, co oznacza być może po prostu niechęć do wizerunku patriarchalnego Boga wyrosłego na podwalinach kultury judeochrześcijańskiej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I tu się zgadzamy!

Dobrze, zatem tej rzeczywistości metafizycznej szukam w sobie i w relacji z drugim człowiekiem. Jeśli to się mieści w Twojej definicji religii, to jestem fanatykiem! Jednocześnie mieści się to również w założeniach satanizmu ;>

 

Po prostu to wszystko, na czym stoi religia - tworzenie podziałów, propagowanie głupoty, chciwość, zakłamanie, wykorzystywanie głupszych od siebie - nieustannie budzą mój gniew i obrzydzenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wydaje mi się, że jest wręcz przeciwnie, ale pewnie jesteś większym specjalistą w tej dziedzinie. ;) Religia jest szukaniem w sobie Kogoś Większego, a satanizm... No właśnie, czego szuka się w satanizmie? Lepszego siebie w samym sobie? Już abstrahuję od tego, że większość nurtów satanizmu stawiam na równi z mitologiami egipskimi czy greckimi. 

 

 

Głupotę propagują te religijki, co do których już się zgadzamy. A tworzenie podziałów, chciwość, zakłamanie, wykorzystywanie głupszych od siebie, to czyni nie religia, ale człowiek nazywający siebie religijnym. Te same rzeczy może równie dobrze, jak nie lepiej, czynić człowiek nazywający siebie politykiem. 

@Waldemar_Talar_Talar Ja jestem trudny, życie jest trudne, Ten, Którego Szukam jest trudny. Nie wiem, jak w takiej sytuacji pisać proste wiersze. Pozdrowienia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam ponownie - rozejrzy się zobacz ile w około dobra i zła uśmiechów i łez

zobacz piękno które aż prosi by o nim pisać - taką mam recepte.

                                                                                                               Pozdr.

                                                                                                

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wedle mojej wiedzy satanizm jest faktycznie kultywowaniem samego siebie. To rozsądna i szlachetna filozofia, jej problem polega tylko na tym, że dość niefortunnie wybrała sobie patrona. Tzn. w pewnym sensie fortunnie, jednak reszta religii zawłaszczyła sobie postać Szatana do zupełnie przeciwnych celów i tak się to utrwaliło w świadomości zbiorowej.

 

A jednak religie stworzył człowiek. I bez niego by nie istniały ;>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żyjemy w świecie systemów, a religie są jednymi z nich. Każą wierzyć, zachowywać się odpowiednio i obiecują szczęście wieczne po śmierci, a piekło dla niewierzących. Jest hierarchia, są kontrolerzy i pracownicy, oceniający wierzących, biorąc coś w zamian. Jako, ze większość ludzi ma marne życie, jest to dla nich nadzieja, że po śmierci będzie fajnie. Ich decyzja, w niektórych regionach musza to robić. Tak to działa, a religie, jak państwa konkurują, walczą ze sobą i dowodzą, że są tymi jedynymi. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@error_erros

 

Ale kto miał stworzyć religię? Zwierzęta? Myślę, że jest ważniejsze pytanie - czy te religie idą do Transcendencji właściwą drogą.

 

W chrześcijaństwie religia jest owocem współpracy człowieka z Bogiem, gdzie Bóg kładzie fundament, na którym buduje człowiek. W islamie Bóg jest pełnoprawnym założycielem, nawet słowa Koranu są jego. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Myślę, że chrześcijaństwo również rozsądnie i szlachetnie kultywuje samego siebie. Tylko, że unika słowa "kult" na rzecz "troska".

 

Rozsądniejsze religie tylko proponują. ;)

W przypadku katolicyzmu - dla niechcących 

 

 

Oceniać każdy może, tylko ile jest warta ludzka opinia?

Edytowane przez Nikodem Adamski (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiesz, im dłużej z Tobą rozmawiam (a rozmowa jest przeciekawa, dziękuję!), tym bardziej dociera do mnie, że Cię rozumiem i przyjmuję Twój sposób myślenia. Jedyne, co mi nie pasuje, to fakt, że tak usilnie upychasz każdą duchowość do skrzyneczki pt. "religia", stawiając ją tym samym obok tego, co religią nazywamy potocznie, a czym ja osobiście nie jestem w stanie nie gardzić. Znajdźmy zatem jakieś inne słowo i możemy zbijać piątkę ;>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Nikodem Adamski Jak sądzę dla człowieka nie jest naturalna religijność, a duchowość, czy też metafizyka. Religijność dotyczy tylko religii, a przecież człowiek utożsamiał rozmaite rzeczy z działaniem sił nadprzyrodzonych, czy też później bóstw, zanim ukonstytuowały się religie. Wiara w działanie wyższej siły, sił natury jest, owszem w człowieku silnie zakorzeniona. Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@error_erros Tak, zgodzę się. Pojawia się konflikt semantyczny. Ja po prostu mam inne skojarzenia ze słowem religia. Starałem się trochę przekierować cię na mój sposób patrzenia na to zagadnienie. Ale chyba masz rację. Efektywniej będzie, gdy zmienimy wyrażenie. Nie przychodzi mi lepsze słowo niż "duchowość". Ono nie szufladkuje, a wskazuje na coś metafizycznego, niematerialnego w człowieku.

@corival O widzę, że masz ten sam problem co @error_erros. A więc i dla ciebie kieruję powyższy komentarz. Dla mnie słowo "religia" często jest równoznaczne z duchowością i metafizyką, dla ciebie pewnie tylko z kultem i doktryną. Ale chodzi nam o to samo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I tu też dołożę swoje trzy grosze ;> Jeśli chodzi o siły natury roli nadrzędnej wobec człowieka, którym człowiek ten musi się podporządkować - to zgoda. Ale kwestionuję istnienie "inteligentnej" siły, która jest zdolna do komunikacji z człowiekiem - bo to zakładam jako podstawę religii. Człowiek na etapie rozumienia świata sprzed milionów lat musiał wytłumaczyć sobie istnienie dnia/nocy, zjawiska meteorologiczne itd. Więc wymyślał różnego rodzaju bóstwa, wierzenia i religie - a wszystko to w moim odczuciu powinno upaść na etapie, w którym człowiek ogarnął podstawy fizyki. To, że one nie upadły do dziś - to już chłodna kalkulacja ludzi, którzy dopatrzyli się własnych korzyści w ich istnieniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Nikodem Adamski Konflikt semantyczny, to bardzo pojemne określenie... :)

@error_erros Rozkminianie kwestii wierzeniowych, jest najszerszą rzeką na ziemi, dlatego zgrabnym ruchem łapię się przybrzeżnego głazu i wyłażę na brzeg. Znaczy nie zagłębiam się w dyskusję, bo zbraknie mi czasu na zgłębianie tego, co aktualnie do mnie należy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@error_erros I tu się pojawia error. ;) Ja bowiem jest silnie przekonany o istnieniu osobowej inteligencji. Ale spokojnie, nie wywołam z tego powodu w twoim kierunku świętej wojny. 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

No przecież potrzeby duchowe człowieka nie są wywoływane przez brak wiedzy o świecie. To, że tysiące lat temu religia dawała przy okazji poczucie stabilizacji światopoglądowej, to już insza inszość. Pierwszym powodem, dla którego powstawały religie, było pragnienie nawiązania relacji z bliżej nieprzeczutym absolutem. Dziś nauka daje coraz większe zalążki wiedzy o świecie, dlatego też nie ma już potrzeby wymyślać mitologii. Ale jak widzisz, rozwój nauki pokazał, że źródłem religii nie była niewiedza. Bo ilość osób religijnych na świecie wciąż rośnie, mimo postępu technologicznego.

 

 

Religia nie upada nie dzięki sprytowi kapłanów, ale dzięki osobom religijnym (duchowym ;)). Ja podtrzymuję proces trwania religii, a nie mam żadnych złych intencji w tym, nie chcę nikogo chłodno kalkulować. ;)

 

Można by jeszcze wiele o tym mówić. Na przykład, że współczesne religie są traktowane przez wyznawców zgoła inaczej niż starożytne mitologie były traktowane przez ówczesnych. Poza tym, porównanie opowiadań o Zeusie czy Demeter z Katechizmem Kościoła Katolickiego daje jasne spojrzenie na to, że to już zupełnie inna liga. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cóż, moja teoria jest taka, że powodem wymyślenia religii była potrzeba wyjaśnienia sobie tego, co wówczas było niewytłumaczalne. Potrzeby duchowe względem tych sił sztucznie wygenerowano później celem podtrzymania życia religii, która zaczęła tracić na znaczeniu jako źródło wiedzy o zasadach kierujących naturą.

Ech, dobra, fantastycznie mi się rozmawia, ale to rzeczywiście jest temat nie do wyczerpania ;> Dzięki wielkie i życzę miłej reszty dnia! ;>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andreas Polecam także szczególnej uwadze mój wiersz zatytułowany ,,Mysia Wieża króla Popiela"    
    • filozof waży  wysokoprocentowo palą się koty    
    • Wódy Arktyki - Stacja Alcatraz.    CZ.1. TYTUŁ: DZIEWCZYNA W CZERWONEJ SUKIENCE    Dziś znów chochliki przyniosły wódę. Tak nazywałem moje szlachetne, menelskie „potrzeby”. Było ich kilka głównych i kilka podrzędnych. Dbałem o ich satysfakcję. Nie linczujcie mnie za to, w końcu wynalazkiem potrzeby są różne mechanizmy, a hedonizm rozpoczęty trzeba kuć póki jest gorący. Już tak kuje  dziesięć lub piętnaście lat. Sam nie pamiętam, ile dokładnie, niby były chyba jakieś przerwy, ale dziura w głowie ich udowodnić nie potrafiła. Wóda jest dobra, bo dobra jest wóda - cytat na poziomie tężyzny mojego rozumu. Ale jak coś działa, jest prawdziwe, to po co to zatrzymywać. To tak, jakby zatrzymywać zegarek z wyrzutami, że odlicza czas. W zasadzie kiedyś lubiłem kwestionować różne tezy, w końcu wątpię, więc jestem, jednak ani kształtu butelek, ani smaku wudżitsu, a nawet efektów samego alkoholu obalić w swojej wyobraźni nie potrafiłem, a próbowałem trzy razy po pijaku i dwa razy na trzeźwo. Wóda po prostu cieszy. I to wystarczy. Białe myszki też były szczęśliwe, przyszły gromadnie, aby poczuć kopa. Nie chciałem, żeby piły, w końcu tak bardzo je lubiłem, gdy były trzeźwe. W odróżnieniu od stanu po alkoholu, bywały skryte, opanowane, tajemnicze, a po pijaku to się zmieniało. Zresztą, jak ktoś lubi wódę, to dobrze wie, jak to jest, gdy trzeba dzielić się z pasożytem, ale inaczej myśli się, bo oficjalnie dużo trudniej, gdy pasożyt staje się twoim jedynym przyjacielem, naprawdę tym jedynym, który zna cię na wylot i usypia w twojej długiej, rdzawej brodzie, starając się opanować helikoptery. Te ich czerwone oczy, ach!  Nie umiałem im odmówić. Odkręciłem butelkę i do nakrętki nalałem swojskiego paliwka. One po kilku głębszych robiły dla mnie wszystko. Tańczyły i śpiewały przepełnione swoją własną a jakby moją radością, wyeksponowaną w cieniach na ścianie i w atmosferze wokół. Po pijaku stawałem się królem tych myszek, wulgarnym jokerem - treserem małych dziwek z dziury w kapliczce koło starej stacji transmisyjnego-telefonicznej. Szkoliłem je cyrkowych sztuczek, posłuszeństwa różnego rodzaju, jak turlanie nakrętki od ściany do dłoni, czy skakanie z jednej dłoni do drugiej, nigdy nie spostrzegłem, że ich nie ma - związek idealny, bezstratny. Zakwestionowałem ich obecność dopiero na końcu istnienia stacji arktycznej - „Alcatraz”, mojego domu. To było na starość już wylotną, w przedsionku w ostatnim wagonie istnienia. Nierozczarowałem się, wspomnienia były prawdziwe, mimo iluzoryczności ich obecności na trzeźwo. Ale inaczej wszystko wygląda, gdy nie pamiętasz, co to trzeźwość. Jak kojarzy ci się ona z jakąś chorobą, z jakimś wirusem depopulacji, czy z zakazaną warszawską piosenką podczas wojny. Wódka była ciepła, dziwnie ciepła, to rzadkie tutaj w Arktyce. Czyżby ktoś celowo ją ocieplił, abym to zauważył? Na szczęście jestem sam, więc to niemożliwe. To są znowu te pierdolone na dnie bez koła ratunkowego - rozsądku - urojenia. To tylko mokra i zimna paranoja samotności. Odkąd puściłem kota Aka:„Skarpeta”, na małej, topniejącej krze ku ostatniemu widzeniu z Ojcem Niebieskim lub, kurwa!, z osranym przez małpy pomnikiem - Charlesa Darwina, co do czego pewności nie miałem, jestem w tej bazie sam. Hmm… lub prawie sam, bo szaleństwo pustki interpersonalnych relacji, szaleństwo braku cipy, przybierało różne kontrowersyjne i konwersacyjne obrazy osób i rzeczy trzecich. Póki co, relacje rosły w siłę z małymi białymi myszkami, ale jestem pełen wiary i nadziei, że zrobi się tłoczniej, że zespół ożyje, wyrwany szaleństwu z gardła w okrzykach - „Odi profanum vulgus et areno” lub „De profundis clamavi” Któż zagrzał mi wódę? A może zwariowałem? Czy myszki nie dobierały się do mojego atomowego paliwa? Raczej zamek na klucz w pancernej szafie, jednym kantem wychylonej na zewnątrz stacji, co sprawiało efekt chłodniczy, uniemożliwia otwarcie bez klucza, ale te małe kurwiki są jak tajni agenci. Nie wiedziałem, ale zdołałem już do niepewności przywyknąć. Była jak wszawica w burdelu, nieopuszczała na krok. Chyba, że ta ponętna kobieta w czerwonej sukience, którą widziałem w Atenach dwadzieścia lat temu, wyszła mi ze snu? Ta trzydziestoletnia amatorka szkoły powszechnego gwałtu publicznego wywołanego impresją otoczenia, nie była z pierwszej łapanki, ona dobrze wiedziała, jak rozpalić żądzę i zgasić jak peta. Co noc mi się śniła w innej fryzurze i innym makijażu - ona była jak skrzynka na największą miłość, na miłość życia. Myślałem, że skoro białe myszki mogą wyskoczyć z bani, to dlaczego nie ona…? Już długo nie podważałem ich egzystencji; pulsu krwi i bicia małych serc, ani przekazu myśli pomiędzy nami. Czy kobieta w czerwonej sukience jest opodatkowana? Czy ma swoją niepodważalną i nieosiągalną cenę? Czy nie straciłem wszystkiego by tu być? Czy to nie wystarczy? Winiłem o to wódkę, tw cholera musiała być kiepska, wiem, bo sam ją robiłem, haha! Mimo to obraziłem się na nią, bo jej dobro mnie irytowało, niby daje paletę korzyści, ale ciągle sśie, wymaga uwagi i tańca jakby z mordoru, czyli w krokach coś pomiędzy Dance Macabre a Tango, a to mnie niszczyło, więc o 4 do 6 minut później polewałem, przełykałem bez rozkoszy ani salw honorowych, trzymałem butelkę przez szmatę, nie wymawiałem jej imienia ani nie patrzyłem w oczy. Moja strata była jej bólem. Implikowałem go jej immanentnie i transcendentalnie, wszystko po to, aby jej udowodnić, że to ja panuję nad nią i żeby czuła ból obrazy, tej zimnej ignorancji z mojej strony. Mimo to gdzieś  w głowie miałem nadzieję, że wóda zmięknie, jak zakładnik wieży szyfrów, gdzie między obiektem tortur a torturującym tworzy się jakaś więź. Jeden błysk w oku blady, niemy uśmiech i już relacje zmieniają wartość, jakby ulegając przebiegunowaniu. Prawda jest jednak taka, że ja i wóda jesteśmy starymi masochistami, co utrudniało dialektykę perswazji - z jednej strony, a z drugiej wspólne straty przeważały na jej niekorzyść. Powoli ginęła, co mnie przyjemnie pobolewało. Może to jest czas na porozumienie, ta jej psychologiczna gierka o przetrwanie wydaje się dążyć do mojego sukcesu. Zdziwilibyście się, co człowiek potrafi zrobić, jak jest nastawiony na przetrwanie.  W pewnym momencie każdy z obecnych tu w sali tortur magicznie osiągną swój cel. Tak sie przynajmniej wydaje, gdy nie liczysz krzyków, stępionych oczu od denaturatu, krzywych igieł i wytartych strzykawek po serum prawdy, kwasu z akumulatora i czasu na urabianiu bohatera podlegającego perswazji, to są jednak straty, a psychika dziecka ukryta, jak strach na wróble w buszu i ciemności podświadomości, w końcu zapłaczę. Podobno lepiej płakać na początku, na świeżo, wtedy to mniejszy upadek, a po kilku „akcjach” przestajesz już czuć, bo gdy tak odkładasz załamanie, to potem upadek może zabić. To wtedy nie tylko płacz a kołnierzyk - szubienica, zestaw żyletek Polsilver, most dla odweselonych z widokiem na krematorium itp. Tak mogłoby być w moim przypadku. Gdy wóda zmiękła czułem syndrom Sztokholmski. Te relacje - wierzyłem - nie pójdą na marne. Czekałem na akt I i scenę finalną, gdy lady in red wchodzi z butelką wódki za podwiązką. Nie musiała być duża. Wystarczy, że będzie ciepła. A szanowna pani w czerwonym, do kurwy nędzy, powie mi, że moją butelkę wódki zagrzała między udami. Myszki razem ze mną patrzyły w kierunku drzwi wejściowych w oczekiwaniu, że ona wejdzie. Nie przyszła.   Koniec części I pt. Dziewczyna w czerwonej sukience.   Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
    • babcia opowiadała mi  o takim miejscu gdzie pod kuchnią nigdy węgiel nie gaśnie i malując rodzinne strony farbami świętego Łukasza próbowała kształtować moją duszę dziś gdy coraz chłodniejsze mgły dotykają mnie szadzią na tle ciepłego błękitu dzierga na drutach obłoki    a ja w srebrze pajęczyn cicho przywołuję twarze  głosy  i zapach powietrza z Kamionki Strumiłowej  
    • Nie to nie bez łaski    Innym sypiesz tęgim groszem Mi figę stawiasz przed nosem Pal cię sześć  No i cześć  To oszustka szóstka jest   I czego to się zachciewa Pani jeszcze w pretensjach? Perfumy biżuteria? Nowe meble do sypialni I kominek mieć w bawialni?   Kominek marzył mi się zawsze A jakże    Nic takiego się nie stało  Zawsze wszystkiego było za mało    To takie smutne Że popołudnie nie przyniosło  Zmiany Choć ranek był pełen nadziei  Teraz wiem  Nic się nie zmieni   Nie to nie bez łaski  Pal cię sześć  No i cześć    Ta podróż kończy się  Szkoda tylko że w tym Miejscu   Nie masz racji Może szkoda Może wszystkim Lecz to nie powód do płaczu  Lecz do akceptacji 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...