Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

a kto go tam wie, teraz trzeba brzuszek zapełniać i zrywać jagódki z różnych krzaczków coby zimę jakoś przetrwać a że grizzly pobudzony ciągle chodzi to fakt haha tyle owoców leśnych wokoło, nie ma się co dziwić :)

Opublikowano

@Gosława kochana, tamto zdjęcie sprzed 5 lat, jak miałam 39 lat jeszcze hehe musiałam wstawić aktualne sprzed kilku dni coby już dłużej nie kłamać :) a że ja ładniejsza od @huzarc to oczywiste przecież

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@emwoo Bardzo tajemniczo, wszechświatowo, enigmatycznie, ale ciekawie. I czy to celowo, czy przez przypadek ciut symbolicznie i szymańsko wyszło. 

A misiek na ilustracji jak demon niedźwiedzia wygląda i działa na wyobraźnię.

Generalnie podoba mi się. Pozdrawiam :)

Opublikowano

@GrumpyElf dzięki Elfiku :) no i miło cię widzieć po dłuższej przerwie :))) gdzież to wywiało koleżankę, ha? 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

totemiczny zabieg niezamierzony zupełnie ale jak się tak zastanowię to masz rację, toż to jak nic zwierzę mocy przecie ;) i to w dodatku jedno z mojej triady wiec chyba moja podświadomość musiała zadziałać hihi Twoje komentarze jak zawsze wnikliwe :) dziękuję

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@emwoo Jestem tu kiedy mogę i chcę, to była przerwa dyktowana brakiem jednej z możliwości :P 

ps. Widzę, że zarówno Ty i Error byliście u tego samego fotografa co ja; amy fotki jak rodzeństwo teraz xD. Też mi miło Cię widzieć i ściskam <3 

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano (edytowane)

@emwoo bo to chyba już nie wiersze:

 

Wytartych ust do krwi od pocałunków nie chcę
Dlatego biegnę, dla tego jestem
Spotkać za rogiem twarz znajomą w obcym mieście
Dlatego krwawię, z Bogiem nie będę
Piękno jest w oku patrzącego, więc zamykam je
Kłują, kochankowie dusz, dziwka i śmieć
Palące ślady palców po okoliczności splocie
Stopy bose, w ostrogach, ale całe w błocie

Ref: Skała, twarda i błyszcząca tak jak nigdy ja
Fala, prawie  tak ciemna jak esencja zła
Karma, co wraca do Nas jak wczorajszy wiatr
Ta stara suka, jak nauka o  początkach dnia

Chcę objętością być, każdej myśli, czucia
Dzisiaj niech przychodzą spocząć we mnie
Więc przebiegnę 100m w godzinę, może się uda
Przestać gonić śmierć w morderczym tempie
Byle nie być tą historyjką o sobie samym,
Której na co dzień trzymam się kurczliwie
Chcąc zapomnieć o  zapamiętywaniu
w stanie wojny, ze swoim  życiem 

Edytowane przez Nomada (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
    • Alicjo. Tylko nie gniewaj się na mnie. Proszę.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...