Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • 3 tygodnie później...
  • Odpowiedzi 103
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • 2 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...
  • 1 miesiąc temu...
  • 2 tygodnie później...
  • 1 miesiąc temu...
  • 4 tygodnie później...
  • 4 miesiące temu...
  • 4 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @matfiziol Dzięki! Milo, że Ci się podoba

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Ela, len. Tadziu, tu i zdatne lale
    • @KlipBardzo mi się podoba. Gratulacje. Pozdrawiam.
    • Chciałbym pisać elegię wzniosłe do Twego niedoścignionego,  nieziemskiego piękna. Hymny miłości rzeźbić na wieki  trwałą uwielbienia strugą  na Twych alabastrowych dłoniach  i rześkiej, ledwie zaróżowionej skórze szyi. Lecz jak tutaj wierzyć  w coś więcej niż śmierć? Kiedy życie błądzi  w jej podziemnych labiryntach,  zapomnianych przez dusze i Boga. Jak zerwać kajdany, narzucone przed najdawniejszymi eonami?  Skute zaklęciami wieszczy cmentarnych  i ich podszeptów i wpływów. Zderzam się z coraz  agresywniejszą rzeczywistością.  Pomiędzy światem śmierci a życia.  Potęga tych bezlitosnych,  przeciwstawnych sobie członów. Chciałeś demony swe okrutne zachować losie w ciele zaszczutego przez świat mężczyzny. Umierał bez grzechu i bez winy.  Anioły niosły jego trumnę.  Płakały porzucone, wzgardzone,  wychowane przez ghoule dziatki - niebogi. Nad mogiłą cichą, głęboką. Deszcze, nawet latem wyjątkowo chłodnym, żaliły się drętwota zawisłego dżdżu.  Trawy, dziwnie bujne,  szemrzały do późna w noc,  tworząc mogilny kobierzec zielony. Pamiętaj Miła, jak pieszczę Cię co noc, zamknięty w śnie wiecznym.  Słodkość niewysłowiona Twych ust,  dzikość zespolonych ciał  wśród drgających oddechów,  nagłym uniesieniem,  pot nasz sperlony wśród zakamarków, rozgrzanej, rozrzuconej pościeli.      Przebudzenie - do zimnej jak lód.  Ciemni, rodzącego się w bólach  jesiennego przedświtu.  Duch ucieka wspomnieniem o żywej miłości do ostatniej gwiazdy porannej. Wszystko co mam jeszcze w sercu.  Jest tylko dla Niej. Trumna ciasna  a w niej para kochanków się tłoczy  w uścisku Erosa zespolona po wieczność.  Ciała ich zabrał czas leniwy.  Kości bieleją w kontraście  do dusznej ciemności.  Zdobią ich łoże trumienne  i pąki róż burgundowe  i narcyze hadeskie  i uwiędłe płatki maków  co pól już ziemskich nie uświadczą. Tak idę przed siebie bez celu.  W noc tą rozbłysłą poświatą księżyca. A kochankowie harcują cicho  na przodzie mej koszulki. A ja ostatni raz wchodzę w  targany sennym powiewem wiatru las.  Zza pasa wystaje broń. W niej, załadowane ołowiane kulki.
    • I rap macoch ci. A ich co? Campari!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...