Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jak miło byłoby Julio droga
Spotkać cię w drodze i się zakochać
Dla oczu Twoich przewrotnej głębiny
Być wyjątkowym jednym , jedynym

W uśmieszku szelmowskim odkrywać zdziwienie
W gniewnych okrzykach łowić wzruszenie
Rozpoznać czy łza na rzęsach zawisła
To rozpacz , pozornie tak oczywista

Jak miło byłoby Julio droga
Być przyjacielem Twoich snów
Spotkać Cię w drodze i tak
Po prostu , bez zbędnych słów

Miło byłoby pobiec przed siebie
Nie myśląc o tym co będzie za krok
Z typową dla Ciebie słodką beztroską
Zapomniec że jutro też toczy się świat

Objąć nieznane w jednym uśmiechu
Z energią wulkanu wybuchnąć i grzmieć
Zasnąć w objęciach ciepłego westchnienia
Bez obaw co blady przyniesie nam świt

A ja pełen obaw Julio kochana
Już nie nadążam za biegiem Twych stóp
Nic rozsądnego niż jedno wyznanie
Nie mogę powiedzieć , ja chcę być Twój

Opublikowano

może i ładna ta Julcia, ale co z tego?
wiersz jakie piszą miliony zakochanych i zaślepionych, niczym się nie wyróżnia i nie przykuwa uwagi
do Gałczyńskiego ani się umywa, a nawet gdyby zbliżało się choćby odrobinę, to mnie jeden Gała wystarczy
pozdr

Opublikowano

alleluja , sorki teraz dopiero mnie olśniło , spojrzałem na utworek o Pani doktor M i dotarło do mnie że Vacek i Włodek to zmyłkowcy , sorki chłopaki , ja rozumiem że nie lubicie dziwczyn ale bądźcie łaskawi nawet wirtualnie sie do mnie nie zbliżać ,
nara, bawcie sie dobrze

kop

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Po pierwsze, nie życzę sobie, żebyś nawet wirtualnie zakładał, że mam ochotę się zbliżyć do kogokolwiek, bo nie jest Twoja zakichana sprawa.
Po drugie, myślę, że nie będąc kobietą masz o nich tyle pojęcia co tzw "zmyłkowiec".
Po trzecie, zrozum człowieku, że zamieszczając tu wiersz wystawiasz go również na ewentualną krytykę. Napisałeś utwór, który W MOIM ODBIORZE jest kiepski. Nie obchodzisz mnie Ty - "Niezmyłkowcu", tylko to co piszesz. Moja propozycja jest więc taka, żebyś się odczepił ode mnie, (bo nie masz prawa zgodnie z regulaminem komentować osób) i zajął się wierszami i swoją Julią.

pozdrawiam
Opublikowano

nie przeszkadza mi absolutnie krytyka , mało tego zapraszam abyś to zrobił choćby natychmiast , bo na razie jakiejś sensownej krytyki nie udało mi się zauważyć
jak na razie widze jedynie że nerwy ci puszczają
więc wyluzuj , namyśl się i napisz druzgocącą krytyke , nie pogniewam sie obiecuje
problem w tym że aby uprawiać krytyke trzeba się na tym znać
a żeby uprawiać mniemanologie może uprawiać ktokolwiek

kop

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przecież o mniemanie tu chodzi. Nie jestem w końcu specjalistą od poetyki i chyba nie poszukujesz tutaj profesjonalnej krytyki. Popraw, jeśli się mylę.
Zgodnie z Twoim życzeniem ( bo rozumiem, że skoro zamieszczasz się na forum, to chcesz informacji zwrotnych) napisałem jak widzę ten wiersz, a widzę go marnie. Jest wtórny, nieciekawy, adresowany do jednego odbiorcy. Być może do strawienia w kontekście ósmomarcowym, z różą w ręku. Nie publikowałbym jednak czegoś takiego na forum.

pozdrowienia

Pan Zmyłkowiec Ktokolwiek
Opublikowano

Takie wiersze pisało się, pisze i będzie się pisać. Ja nie będę cytować poetów, których raczej wszyscy powinni znać.
I jeśli piszę, że ten wiersz jest napisany Gałczyńskim, to wystarczy, chociaż autorowi do Ildefonsa wiele brakuje.
A pisz sobie. Nikt nie broni. Twoja odpowiedź na mój koment świadczy o tym, że masz gdzieś uwagi. Rozumiem.
Masz prawo. Ale ja też mam prawo się wpisać, by wyrazić swoje zdanie.
Bardzo ubolewam nad twoim dopiskiem o tzw. „zmyłkowcach”. Niestety utwierdza mnie w opinii, że nadrzędnym celem w życiu każdego mężczyzny heteroseksualnego jest chorobliwie udowadnianie sobie i otoczeniu, że się heteroseksualnym jest. Nie będę tutaj strzelał sloganami o tolerancji, chyba każdy wie, co ma myśleć o takich wypowiedziach.
Krisie, nie popisałeś się wyjątkowymi zdolnościami interpretatorskimi, bo gdybyś się, być może, choć pewności nie mam, uważniej wczytał się w mój tekst, prawdopodobnie nie byłbyś taki przekonany do mojego „zmyłkowstwa”.
Nie jestem homoseksualistą. Lubię dziewczyny. Co nie znaczy, że mam wypisywać ckliwe farmazony na ich temat.
Co nie znaczy, że życie kręci się wobec jednego utorowanego przez mamę i tatę schematu. To znaczy, że pisze się różnie
o różnych rzeczach, tak jak i różnie się żyje.
Nie wiem, co to jest, że facetom się wydaje, że jak ktoś jest gejem, to o niczym innym nie marzy, poza tym by do nich się zbliżyć. Po tym, co piszesz, zarówno w wierszach, jak i komentarzach, wnoszę (to dla ciebie chyba pocieszenie), że raczej
obiektem homopożądania się nigdy nie staniesz.
I na koniec - nie wiem, co z moim wierszem ma wspólnego Włodek Nabkowski. Poza tym, że go czytał, to raczej niewiele.
Bardzo mnie zdumiało wyciąganie wniosków na temat człowieka na podstawie wiersza, który napisał ktoś inny.
Refleksji życzę
i pozdrawiam

Opublikowano

cholera po pierwsze to co wy macie z tym pozdrawianiem
po drugie , to taki potok słów i nadal żadnej krytyki która by mnie zdruzgotała
po trzecie bardzo dobrze że nie strzelałeś argumentami o tolerancji ponieważ ci co to robią mylą tolerancje z bezkrytyczną zgodą na każdy syf , z tonu komentarza wnoszę ze też byś tak zrobił
po czwarte jedynym sensownym epitetem w tym całym potoku słów jest przymiotnik "ckliwe " i może tym tropem trzeba było iść , zresztą po co męczyć palce skoro każdy argument można olać bo W MOIM MNIEMANIU nie jest istotny , więc co to za dyskusja

no cóż , więc nie specjalista od poetyki oraz niezwykle tolerancjyny człowiek wpisali się pod jakimś wierszem


ps.
Gałczyńskiego czytują ostatnio tylko sfrustrowani maturzyści , stawiam litr Johny Walkera , że 80 % tutaj obecnych nie ma pojęcia co miałeś na mysli przywołując tu biednego Gałczyńskiego

kop

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Gratuluję konstruktywnej odpowiedzi. Nie dam się wmanewrować w taki styl prowadzenia „dyskusji”. Naprawdę, nie wiem skąd się bierze ta nienawiść, którą niektórzy użytkownicy tego serwisu okazują nagminnie.
Podziwiam twoją pewność jeśli chodzi o to, kto co myli, a kto nie. Chciałbym mieć taką samą. Zazdroszczę ludziom, którzy nigdy nie mają wątpliwości, co do słuszności swoich przekonań i, co za tym idzie, wartościowania rzeczywistości.
W ogóle podziwiam pewność, która przebija z twojego komentarza. Nie wiem tylko, czego ona dotyczy. Przyjmuję, że to jest pewność ogólna, na zasadzie „ja jestem ok, ty nie jesteś ok”. Przestrzegam, że w skrajnych przypadkach takie postawy trącą o psychotyczność, lub psychopatię. Zgadzam się, że ta dyskusja jest niepotrzebna - argumenty można olać w twoim mniemaniu. I to wystarczy. Zresztą, niczego innego się nie spodziewalem.
Nie jestem specjalistą od poetyki. Nigdy nie twierdziłem, że jestem. Czy to znaczy, że w związku z tym „morda w kubeł”, bo Kris O Poranku ma ograniczoną tolerancję nie tylko na odmienne orientacje seksualne, ale również na odmienne zapatrywania poetyckie? Człowieku, zastanów się. Sam mnie zaczepiłeś, więc na jakiej podstawie oczekujesz konstruktywnej krytyki? Zadziałał schemat: komentarz się nie spodobał, więc stosujesz wycieczki osobiste. Ziejesz nienawiścią do wszystkiego, co odmienne od twojego widzenia świata. Nie chce mi się nawet takiej postawy nazywać.
A co do Gałczyńskiego, myślę, że warto jednak, byś go trochę poczytał. Może wtedy nie byłbyś taki przekonany o odkrywczości i oryginalności swojej poezji. Twój wiersz nie tchnie niczym nowym, nie zatrzymuje, więc po co kolejny taki?
Po co powielać coś, co ktoś już zrobił? Poezja żyje i ewoluuje, tym co odróżnia prawdziwych poetów od reszty, jest to, że wciąż poszukują i starają się wymyślić coś nowego. To taka sama różnica mniej więcej jak pomiędzy wynalazcą i monterem. Co z tego, że ten drugi robi to sprawnie?
Nie pozdrawiam
Opublikowano

to ucz śię chlopie ucz nie zazdrość , będziesz szczęśliwszy
ale bądźze choć raz mężczyzną i opwiedz jasno i prosto co ci leży na sercu - już obiecałem , nie pogniewam się
zarzucasz mi wtorność a sam co robisz ? " nienawiść " , " tolerancja " , dopisałbyś jeszcze że zione nienawiścią i jestem antysemitą a pomyślałbym że czytam przedruk z wyborczej ,
piszesz ze nie jesteś specjalista od poetyki a jednocześnie zabierasz głos jak znawca , to tak jakbyś napisał że " co prawda nie znam jeszcze alfabetu ale z pewnością zostanę wynalazcą jakiejś nowej , nikomu jeszcze nie znanej literki " , doprawdy klękajcie narody
napisz choć jeden wtórny sonet , śmieszną ballade , zupełnie bezsensowną fraszke , nudną pieśń , króciuteńi maluteńki poemacik ..............
nie ?
wiem że nie , bo nie potrafisz
potrafisz tylko łykać jak gęś kluski to co podają do wierzenia i wierzyć do upadłego że jeszcze kogoś zaskoczysz

ech
idę sie napić

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...