Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

nie wiem czy to jest mgła

czy mleko które się dawno rozlało

i nie wiem jakim cudem

znalazłem się w tych gęstych cieniach

lecz nie w zupełnych ciemnościach

 

mam wrażenie

że jestem niepełnosprawnym pojemnikiem

z wypełnionym wnętrzem

zardzewiała łukowata klapka

skrzypi przy każdym wrzucaniu

a brunatne skrawki

odgrywają w tym teatrze

spadające liście z drzew

 

wtedy jest na moment bardziej jasno

mogę tutaj chodzić

na nogach w kształcie kół

oparcia stabilne

tylko różne ubranka

wchodzą w szprychy

wtedy trudno się poruszać

 

ściany wokół lekko prześwitują

widzę na zewnątrz wózek

czyżby inny

a jednocześnie ten sam

transportował moje ciało

aż tu się znalazłem

 

dostrzegam że stąd odjeżdża

piękny i świecący

dlaczego taki

i dlaczego nie mogę na niego wsiąść

a może już nie muszę

gdy stąd wyjdę

tak normalnie jak zazwyczaj

  

gdzie moje ciało i podtrzymka

niby jestem lecz nic ponadto

ktoś otwiera pojemnik

 

zaczyna się sortowanie

 

nadal dostrzegam wózek

jest coraz dalej od pojemnika

czy na niego jakimś cudem wsiądę

czy pójdę już obok

widząc puste wyduszone miejsce

tam gdzie siedziałem

 

czyżbym był w dwóch miejscach naraz

gdzie w ogóle jestem

co tu jest grane

znam orkiestrę

lecz tytuł nagrania pozostaje w cieniu

a może zostanę odrzucony

jako nieprzydatna szmata

co już nie okryje żadnego ciała

 

czuję cholerną klaustrofobię

cholernie duszno

widzę pot pomimo ciemności

lecz nie dostrzegam z czego spływa

i swoją nierozpoznawalną twarz

w każdej słonej kropli

 

spoglądam na zielony trawnik

coś tam stoi

poprzez skrawek przezroczystości

dostrzegam małą figurkę

to matka głupich

 

niestety poza kadrem

  

mimo wszystko odczuwam radość

jaką radość

w takiej sytuacji

pogięło mnie czy co

skąd takie myśli we mnie

  

nagle widzę płot

oko opatrzności jedno przy drugim

jakby ich nieskończona ilość

  

wyczuwam niewielki krzyżyk

jest przyczepiony do dziecięcego ubranka

za chwilę znika

w gąszczu kłębiącej odzieży

w tym całym chaosie

nie mogę go znaleźć

a czy naprawdę chcę

nie wiem

   

widzę kartonowe pudło

przenikam przez ścianę

czuję zgniły zapach papieru

i czegoś jeszcze

  

podchodzę w to miejsce

w jakiś niepojęty sposób

akurat teraz mogę

słyszę wewnątrz niepokojące dźwięki

  

a wózek stoi w dali

w niepojętej poświacie

wiem że mnie obserwuje

dlaczego

osądza czy potrafiłem udźwignąć

czy raczej on mnie

   

zaglądam do środka opakowania

kilka szczurów obgryza niemowlaka

przynajmniej nigdy nie będzie niepełnosprawne

jak mogłem tak pomyśleć

w takiej chwili

  

właśnie jeden wyżera oko

z ostatnim obrazem

czyim?

 

chcąc nie chcąc muszę wracać

sortowanie trwa

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Gdy przychodzi zieleń, to nic innego nie robię, pakuję się w nią i tak aranżuje dni.
    • W czterech ścianach płonie strach, Cisza krzyczy, serce drga. Na stole zimny chleb i łzy, A w oczach dziecka — koniec gry.   Zagubiony w cieniu win, Własny gniew pożera dni. Chciałem tylko być kimś znów, A zostałem echem krzywd i słów.   Zasłaniasz blizny — wstyd i żal, Mówisz „nic się nie stało”, jak co dnia. Ale nocą słyszysz płacz, To twoje serce woła: „dość już masz!”.   Roztrzaskane lustro wciąż, Pokazuje twarz bez słów i rąk. Czy przebaczenie ma jeszcze sens, Gdy każdy krzyk to nowy grzech?   Nie bij, nie krzycz, nie niszcz snów, Niech miłość wreszcie przerwie ból. Z popiołów wstań i zacznij żyć, Bo w każdym z nas jest światło i krzyk. Niech echo ciszy woła nas, By nikt nie płakał jeszcze raz...       p.s. Tekst jako piosenkę można posłuchać tutaj 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @tie-break Oj, jak ładnie, wrócę - tylko pomyślę, bo teraz jestem jeszcze trochę śpiąca :)
    • Tańczyły, śpiewały, pijane obłędem, Oszalałe, w upiornych podskokach. Po chwili krótkiej do kotła, równym rzędem, Stały za sobą w ciemności zmrokach.   W kotłach smakołyki się zagotowały: Tłuste mięso z udźca baraniego, Na zakąskę zaś zioła przygotowały I drobinkę kwasu chlebowego.   – Ja, to tamtej mleko zabiorę – za karę, Bo mnie nazwała staruchą starą, Że niby ona wielką posiada wiarę, A ja jestem zgryźliwą poczwarą.   – A ja, to plagę szkodników na pszenicę Ześle sąsiadce, co do kościoła, Wczoraj ledwie – wyobraź sobie – w rocznicę, W biegu na msze poszła chylić czoła,   Wymodlić wybawienie przeklętej duszy, Bo deszcz sprowadziłam na jej pole. Tamtej zeszłorocznej, przeraźliwej suszy Pokonała zawistną niedolę,   A ona, że to niby czary, że szkodzę. Nie pomogę więcej – źli są ludzie. W smutku spuściła głowę. – Od nich pochodzę, Dbali, wychowali, w pocie, w trudzie.   Zamartwiła się nad swoimi słowami, A sumienie poruszyło strunę, Która w duszy – nakazami, zakazami – Drapie niewidzialną oczom łunę.   Wrzask. Na kłótniach i na sporach noc upływa, Zmęczone i rozdrażnione – senne, Na niczym już im nie zależy, nie zbywa. Blisko świt słońca, zorze promienne.   Wtem pojawia się demon, kozioł kudłaty, One w strachu: przewiniła która? Wchodzą z lękiem na latające łopaty – Złego aura: upiorna, ponura.   Matoha syczy, czerwone oczy wbija, Dokładnie ogląda, wzrokiem bada, Czy która nie zwodzi albo nie wywija, Kłamie, oszukuje. To szkarada –   Pomyślały. Pokorny wzrok w ziemię wbity. Na to on: sprawiedliwość – tak Zofio – Wiedźmy, czarodzieja, maga czy wróżbity Jest matką i waszą filozofią.   Straszyć czy szkodzić – nie. Wam pomagać dane. Ziół leczniczych poznałyście sekret, Przepisy na różne choroby podane Nosicie jak podpisany dekret.   Wymagam więc jako strażnik waszej pracy, By morale przestrzegane były, W przeciwnym razie na rozkaz was uraczy Sroga kara. Diabły będą wyły   Z klęski, z zatraty waszej, z waszej głupoty Wyły będą pod niebiosa same, Winne będziecie jeżeliście miernoty Pod odpowiedzialnością złamane.   Wiedźmy w strachu całe przed Matohem stały. Wygląd jego jak demona z piekła: Kozioł zawistny i to kozioł niemały, Oczy czerwone, gęba zaciekła,   Na głowie rogi, zębiska, czarna grzywa, Lecz co innego bardziej przeraża: Odgłos co się z głębi gardła wydobywa, I śmiech, który raczej nie zaraża.   Z piekła rodem, więc dlaczego zapytacie, Czuwa pilnie, by wiedźmy chroniły, A nie wiodły ku zgubie, żalu, utracie? Cóż? Prawo, prawem – tu prawo siły.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...